IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth]

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Gość
avatar

[ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] Empty
PisanieTemat: [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth]   [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] EmptySob Wrz 26, 2015 4:23 pm


━ Amelie Rosaline Haart | Louise Sarah Ellsworth ━


Ostatnio zmieniony przez Zachariah B. Ivers dnia Pon Lis 02, 2015 8:20 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Louise S. Ellsworth
Former Faultless One
avatar
Wiek :
17 lat

Znak zodiaku :
Capricorn

Narodowość :
Angielsko - francuska


[ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] Empty
PisanieTemat: Re: [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth]   [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] EmptySro Wrz 30, 2015 11:40 pm

Minął miesiąc, cholerny miesiąc, odkąd to wszystko się zaczęło. Myśl o nowej szkole przerażała mnie najbardziej. Przecież to zupełnie inna bajka, niż we Francji. No ale mimo tego, jakoś przetrwałam i mój pierwszy dzień tutaj był całkiem w porządku. Dopóki nie poznałam mojej szurniętej współlokatorki. Nie pamiętam dnia, w którym ta mała zołza nie doprowadziła mnie do szału. Dacie wiarę, że wścieka się nawet o kilka nieuporządkowanych książek na moim własnym biurku? Przeszkadza jej dosłownie wszystko. Boję się, że niedługo zacznie latać po pokoju z białą rękawiczką, chcąc zrobić test czystości i oskarżyć mnie o bałaganiarstwo. Faktycznie, nie sprzątam codziennie, co dwa dni też nie, ale raz w tygodniu to na pewno! I nie widzę w tym nic złego, przecież nawet nie mam czasu, aby biegać ze szmatką co godzinę i szorować biurko, podłogę czy nawet ściany tylko dlatego, że panna Haart sobie tego życzy. I tak właśnie, w ciągu jednego miesiąca, dałam jej nieźle popalić, a ona oczywiście nie pozostawała mi dłużna. To, przez co teraz przechodzę, to istne piekło.
Na szczęście dzisiaj mi jeszcze nie podpadła. Tak więc, mam chwilę spokoju oraz wykorzystuję ją na leżenie w swoim łóżku, które znajduje się tuż nad tym, należącym do Amelie. Wzrok wlepiony mam w sufit, a moje palce stukają o metalową poręcz łóżka. Przestałam już czekać, aż ktokolwiek z moich znajomych raczy się do mnie odezwać. Przecież przeniosłam się tylko do Azji, a nie na Antarktydę. Zupełnie nie rozumiem, czemu nie mają czasu nawet zadzwonić. Dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak gnicie wśród pościeli. Na ludzi najwyraźniej nie mogę liczyć.
W pewnym momencie, myślę sobie, że może mogłabym pogodzić się z różowowłosą. Tylko czy to w ogóle możliwe? Chociaż, nie zaszkodzi spróbować. No bo raczej wolę umrzeć, niż męczyć się z jej humorkami jeszcze przez dwa lata.
- Hej, koleżanko, zdradzisz mi, co tam ciekawego porabiasz? - pytam z ciekawością. Jak na początek, to chyba okej. Nie rzucę prosto z mostu "zgoda?", bo padnie na zawał.
Siadam na brzegu łóżka, a nogi kładę na szczeblu drabiny. Szukam także wzrokiem swojej współlokatorki i czekam, aż odpowie mi coś w stylu "nie interesuj się".
Powrót do góry Go down
Amelie R. Haart
Faultless One
Amelie R. Haart
Tytuł :
Różyczka

Wiek :
18 lat.

Znak zodiaku :
Virgo

Narodowość :
Brytyjsko-holenderskie.

Pochodzenie :
York.

Zawód :
Uczennica Kakougan; klasa 3-2

Stan cywilny / Partner :
Sexy, free and single

[ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] Giphy


http://bottledstars.forumpl.net/t370-rozyczka#1435
http://bottledstars.forumpl.net/t377-amelie-rosaline-haart-ruri-sigmardottir
[ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] Empty
PisanieTemat: Re: [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth]   [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] EmptyPią Paź 02, 2015 11:47 pm

Relacje pomiędzy Louise a Amelie raczej nie należały do udanych. Właściwie Am już od pierwszego wejrzenia wiedziała, że to nie może się skończyć za dobrze. Od razu widziała, że na wizus się różnią i to nie tylko ze względu na odmienny typ urody. Niska i szczupła Lou oraz niska i wyposażona w poduszki powietrze Am. Już teraz brzmi to jak kiepski początek jeszcze gorszego kawału. I właściwie się nie pomyliła. Puenta jest jeszcze gorsza. Faktycznie, to Amelie zaczęła ten „mały” spór, bo, niestety, ale to Amelie zaczęła urządzać współlokatorce burdy i awantury o najmniejszą pierdołę. Szkoda tylko, że mądra Amcia po szkodzie, bo gdy wypominała Louise bałagan na Louisiowym biurku, była przekonana, że obrała jedno z najlepszych możliwych stanowisk na świecie. I nie dość, że wyszła na chorobliwą pedantkę, to jeszcze na zołzę. Tak. A potem Louise się jej odgryzła, a duma Amelie nie pozwoliła jej tego puścić płazem, więc zaczęło się toczyć w ten sposób błędne koło. I zakończyć mogło je tylko wyciągnięcie przez którąś ze stron ręki na zgodę. Amelie wiedziała, że to ona powinna tak uczynić, bo to jednak jej zachowanie się przyczyniło do tego, że i w spokojny dzień atmosfera w pokoju czterdziestym dziewiątym była równie napięta jak baranie jaja. Ale jej duma była nieubłagana…
Ten dzień był jeszcze dość spokojny. Nikt jeszcze nikogo nie ochrzanił, obie pannice siedziały cicho i tylko raz po raz rzucały w swoją stronę przelotne spojrzenia, zupełnie jak na froncie, krótko po ogłoszeniu zawieszenia broni. Zawieszenie broni to bardzo trafny w przypadku tych dwóch panienek termin, ale na razie nic się na to nie zapowiadało. Ale przynajmniej było cicho, czyli idealne okoliczności, aby się nieco poduczyć. Tak więc siedziała, wygięta jak paragraf, na swoim łóżku i wbijała sobie do łba poszczególne zasady chińskiej fonetyki. Było to zadanie dość trudne, bo nie chciała się narażać na docinki ze strony Louise. Czemu? A bo to normalne, jak leżycie sobie na łóżku, a tu nagle wasza współlokatorka, za którą – notabene – nie przepadacie i to z wzajemnością, powtarza w kółko jakieś sylaby. No kurde, serio? Każdy by się wściekł. A antypatia łącząca obie dziewczyny tylko pogorszyłaby taką, już i tak niekomfortową, sytuację.
Przez chwilę nie mogła przyjąć do świadomości, że to do niej skierowane jest pytanie. Nie straciła jednak animuszu i po chwili ogłosiła:
Zaspokajam niezdrową ambicję zostania poliglotką i szarpię się z chińską fonetyką. A ty? – zapytała, mając nadzieję, tak miło, jak tylko mogłaby powiedzieć coś do Louise.
Powrót do góry Go down
Louise S. Ellsworth
Former Faultless One
avatar
Wiek :
17 lat

Znak zodiaku :
Capricorn

Narodowość :
Angielsko - francuska


[ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] Empty
PisanieTemat: Re: [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth]   [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] EmptySob Paź 03, 2015 8:10 pm

O kurde. Odpowiedziała całkiem normalnie. Nie wiem, jak to możliwe, ale przecież nie mogę narzekać.
Myślę, co mam powiedzieć, aby nie wyjść na kompletnego lenia. Może coś o rozmyślaniu nad lekarstwem na raka? Nad wehikułem czasu? Nad kolorem tego parszywego sufitu, który przyprawia mnie o mdłości? Nie. Chyba to nie będzie na tyle ciekawe, jak chińska fonetyka.
- No wiesz... Nic takiego - mówię, rysując palcem przeróżne wzory na swoim udzie. Po chwili, stawiam swoje nogi na kolejnych szczeblach drabinki i zeskakuję na podłogę. Zimne panele torturują moje stopy, przez co zaczynam dochodzić do wniosku, iż opuszczenie łóżka i zrzucenie z siebie kołdry było błędem.
Rzucam się na pościel Amelii i z ciekawskim spojrzeniem obserwuję książkę, próbując zrozumieć, o co w ogóle z tym chińskim chodzi. Moim oczom ukazuje się coś zupełnie kosmicznego. Chociaż nie. Chiński jest o wiele bardziej zagmatwany niż astronomia.
- Beznadzieja - oświadczam trochę niewyraźnie i ściszonym głosem. Podnoszę się z łóżka i siadam na parapecie, po czym wyglądam przez okno. - Co robisz, gdy się nie uczysz, Amelie? - zasypuję różowowłosą kolejnym pytaniem, akcentując jej imię. Orientuję się także, już trochę za późno, że nie zabrzmiało to najlepiej. Wcale nie mam jej za kujonkę. No dobra, może trochę. Mimo wszystko, zamiłowanie do nauki to nic złego. Uczenie się całymi dniami to też nic złego. Przecież sama również miewam takie dni. Tylko, że Haart jest jedną z tych typowo grzecznych i uczynnych dziewczyn z dobrego domu, którymi zachwycają się wszyscy rodzice dzieciaków takich, jak ja i mówią: Patrz na nią i bierz z niej przykład, bo to córka idealna. Niektórzy się tym przejmują, niektórzy nie. Ja zdecydowanie należę do grupy drugiej. Moja matka, kiedy jeszcze z nią mieszkałam, czasem napomknęła, że mogłabym trochę bardziej przejmować się szkołą i przede wszystkim trzymać język za zębami. Bądź co bądź, nie zniosłaby np. takiej Amelie. Okej, może tylko przez dzień lub dwa, ale nie dłużej. Po prostu kocha mój trudny charakter. Choć być może, to kwestia przyzwyczajenia, jednak w tej chwili to już nieistotne. Pozbyła się mnie i tyle.
W każdym razie, zawieranie zgody nie idzie mi tak, jak przewidywałam. Jeśli zaraz zacznie paplać mi o sobie, to umrę z nudów. Jednak lepszego zajęcia chyba nie znajdę. I wbrew pozorom, tym razem nie mam zamiaru wyprowadzać jej z równowagi, broń Boże! W przypadku Amelie, bawiło mnie to tylko na początku. Z czasem zrozumiałam, że przecież nie mogę za bardzo zachodzić jej za skórę, bo jeszcze na mnie doniesie. Kto wie, co taka paniusia może zrobić. A nie widzi mi się wylatywać ze szkoły, o nie, jeszcze nie teraz. Rodzice by mnie zabili, a w szczególności moja kochana, szurnięta matka.
Powrót do góry Go down
Amelie R. Haart
Faultless One
Amelie R. Haart
Tytuł :
Różyczka

Wiek :
18 lat.

Znak zodiaku :
Virgo

Narodowość :
Brytyjsko-holenderskie.

Pochodzenie :
York.

Zawód :
Uczennica Kakougan; klasa 3-2

Stan cywilny / Partner :
Sexy, free and single

[ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] Giphy


http://bottledstars.forumpl.net/t370-rozyczka#1435
http://bottledstars.forumpl.net/t377-amelie-rosaline-haart-ruri-sigmardottir
[ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] Empty
PisanieTemat: Re: [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth]   [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] EmptySob Paź 03, 2015 8:36 pm

W sumie całkiem nieźle jej poszło. Uśmiechnęła się do siebie w duchu. Najwidoczniej ta cała wzajemna uprzejmość nie była tak trudna, jakby panienkom mogło się wydawać. Przynajmniej są małe szanse na to, że uda im się przynajmniej odrobinę przysypać piaskiem topór wojenny.
Odgarnęła włosy za ucho i ponownie zaczęła mamrotać pod nosem kolejne sylaby. Nie miało to żadnego sensu, bo jednak przy szeptaniu nie ma żadnych różnic w długościach i tonach, ale Amelie była święcie przekonana, że i tak uda się jej to jakoś wyryć na blachę.
Z pewnością to i tak jest milsze niż te cholerne tony – odparła gorzko, próbując odwołać wykresy funkcji, które z założenia miały służyć za schematy tonów w języku chińskim, na swoje możliwości wokalne. Funkcja stała, rosnąca, malejąca i malejąco-rosnąca. Wszystko fajnie, tylko jak to się ma do mówienia? Wystarczy, że źle wymówi jedną sylabę i bach, matka staje się koniem, a koń matką. Podrapała się w głowę i popukała kilka razy paznokciem w kartkę, jakby od tego miało łatwiej jej wszystko wchodzić do głowy.
Trochę zdziwiła się, gdy Louise sama z siebie usiadła obok niej, ale wzruszyła ramionami i nawet uchyliła współlokatorce książkę, aby mogła dostrzec, z czym różowa się właśnie boksuje.
Myślałam, że tylko fizyka jest tak nienormalna, ale proszę, całe życie się uczymy – odparła, udając, że nie słyszała komentarza Lou. Gdy jednak brunetka zadała kolejne pytanie, Mellie na chwilę straciła rezon.
Hm. Chyba języki obce są takim moim największym zainteresowaniem… – odpowiedziała i wzruszyła ramionami. – Mam kilka zainteresowań, ale to co robię, zależy głównie od mojego nastroju. A ty, czym się zajmujesz w wolnych chwilach, Louise? – Nie byłaby sobą, gdyby również we właściwy sobie sposób nie odgryzła się koleżance. A skoro Lou zaczęła się ciągle zwracać do niej po imieniu, to czemu Amelie ma tak samo nie kończyć zdań, co? No właśnie. Taka mała psota, na którą Haart postanowiła sobie pozwolić.
Listę takich zainteresowań miała całkiem długą. Od śpiewu i aktorstwa, po czytanie książek, pomstowania na rodzinę i rozwiązywanie równań kwadratowych, a na bazgroleniu po zeszytach kończąc. Ale z jakiej racji miałaby się zacząć zwierzać? Może od razu ona i Louise zostaną od razu najlepszymi przyjaciółkami i co wieczór siadają na dywanie, robią sobie herbatkę, wyciągają ciasteczka i przy ploteczkach o chłopakach plotą sobie nawzajem warkoczyki? Amelie była zmanierowana, ale jednak nawet w jej oczach uchodziło to za zachowanie rodem z powieści Jane Austen, pani, za którą nie przepadała, odkąd tylko zaczęła wczytywać się w angielską klasykę. Jakby nie miała nic innego do opisywania, jak problemy bogatych panienek, które najczęściej sprowadzają się do tego, że te biedne, zrozpaczone panienki nie wiedzą, którego chłopa wybrać. Fascynujące, doprawdy. Już skład domestosa czy książka telefoniczna jest bardziej porywającą lekturą.
Oprócz klubu rysowników, jesteś również w klubie astronomicznym, prawda? – wypaliła nagle, samą siebie zaskakując. – Ciekawe połączenie. – I, o zgrozo, w jej tonie nie było nawet grama ironii czy złośliwości. – Co robicie podczas spotkań?
Powrót do góry Go down
Louise S. Ellsworth
Former Faultless One
avatar
Wiek :
17 lat

Znak zodiaku :
Capricorn

Narodowość :
Angielsko - francuska


[ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] Empty
PisanieTemat: Re: [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth]   [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] EmptyNie Paź 04, 2015 11:43 pm

Słowo "nienormalna" rozbrzmiewa mi w głowie i nie pozwala skupić myśli na paplaninie różowej. Jak fizyka może być nienormalna? Czy ta dziewczyna naprawdę słyszy to, co mówi? Przecież w fizyce nie ma nic, czego nie dałoby się zrozumieć. No, chyba że niektóre obliczenia, bo co prawda, często sprawiają problem także i mi. Choć i tak wolę męczyć się z cyferkami, niż z chińskimi czy nawet japońskimi krzaczkami. I o rany, jak w ogóle jakikolwiek język może być zainteresowaniem? To niedorzeczne. Przecież służą one do komunikacji i odkrywania czegoś ciekawego. Fakt, dobrze jest znać ich chociaż ze dwa, ale nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy poświęcają im cały swój czas.
I nie wiem, czy jest coś bardziej irytującego od mojego imienia, wymawianego przez Amelie. Jej głos "uroczej" dziewczynki sprawia, że mam ochotę się powiesić. Próbuję jednak zachować dobre maniery i póki co, nawet nie przewracam oczami.
- Tym - wskazuję głową biurko, na którym wciąż leży kilka książek i prawie puste tubki z farbami - Głównie tym - dodaję.
Mam nadzieję, że Haart nie spodziewała się rozbudowanej wypowiedzi na temat tego, co robię, aby zabić czas lub dowiedzieć się czegoś nowego. O swoich zainteresowaniach nie mówię wcale, naprawdę. Potrafię rozgadać się o burrito z sosem meksykańskim, a gdy mam powiedzieć cokolwiek o sobie, mam w głowie totalną pustkę. Tak już jest.
Muszę przyznać, że te zaledwie kilka zdań, strasznie mnie załamało i wyssało całą ochotę na rozmowę. Chyba bardziej interesujące byłyby obelgi, rzucane w moją stronę przez wściekłą Amelie.
Jej głos niestety przerywa całą tę piękną ciszę, która trwała tylko parę sekund, choć dla mnie - była zbawieniem. Marszczę brwi na pytanie o klubach. No nie, nie uwierzę, że naprawdę ciekawi ją to, w jaki sposób marnujemy czas na dodatkowych zajęciach. No dobra, nie marnujemy. To tylko ja szukam okazji, aby robić coś innego, zamiast zajmować się nauką, nawet jeśli jest bardzo przyjemna. To w końcu astronomia.
- No wiesz... Różne takie, nienormalne rzeczy - odpowiadam, poruszając teatralnie brwiami. Ponownie zdaję sobie sprawę z tego, że zabrzmiało to tak, jakbym swoją rozmówczynię wyśmiała. Aczkolwiek teraz to już trochę za późno. - Nie chcę ci nimi zaprzątać głowy. Pewnie i tak cię nie obchodzą, a większości z nich nie zrozumiesz - ciągnę dalej i spuszczam wzrok. - To znaczy, wiesz, astronomia to nie to samo, co chińska fonetyka - śmieję się, próbując naprawić całą sytuację. Niestety, nie idzie mi to za dobrze. Nie mam jednak zamiaru owijać w bawełnę. Równie dobrze mogłaby zapytać mnie o to, co robię w łazience. Co prawda, to ja zagadałam pierwsza, przyznaję. Wyobrażałam sobie to trochę inaczej, a wyszło, jak wyszło. Przynajmniej mam nauczkę, by nie zaczynać rozmowy z kimś, kto denerwuje mnie już na samym początku.
Powrót do góry Go down
Amelie R. Haart
Faultless One
Amelie R. Haart
Tytuł :
Różyczka

Wiek :
18 lat.

Znak zodiaku :
Virgo

Narodowość :
Brytyjsko-holenderskie.

Pochodzenie :
York.

Zawód :
Uczennica Kakougan; klasa 3-2

Stan cywilny / Partner :
Sexy, free and single

[ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] Giphy


http://bottledstars.forumpl.net/t370-rozyczka#1435
http://bottledstars.forumpl.net/t377-amelie-rosaline-haart-ruri-sigmardottir
[ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] Empty
PisanieTemat: Re: [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth]   [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] EmptySob Paź 10, 2015 4:05 pm

Lakoniczne słowa Louise nieco ją wyprowadziły z równowagi. Brwi różowej podbiegły w górę, a wargi zacisnęły się, nadając jej twarzyczce nieco nieprzyjemny wyraz. Była ścisłowcem, ale jednak bardziej od obliczania współrzędnych geograficznych, ciśnienia, objętości stożka o polu powierzchni równej tyle i tyle, rozważania nad metodami otrzymywania soli, analizą budowy pantofelka czy też zajmowania się funkcją wymierną, interesowały ją języki. I cóż to za maniery, panno Ellsworth?, przemknęło jej przez myśl. Amelie tu się stara otworzyć przed współlokatorką, zainicjować rozmowę, a tu proszę... Nieładnie. Przymknęła jednak powieki i uśmiechnęła się lekko. Odrzuciła warkocze do tyłu.
Ach tak – skwitowała. Skoro Louise wypowiadała się niemalże esemesowo, to czemu ona ma się wysilać i budować bardziej rozbudowane zdania, męczyć się z unikaniem powtórzeń...?
Oho, trafiła w słaby punkt. No tak, brawo, panno Amelie. Skoro wiedziała, że jej współlokatorka przynależy do takiego, a nie innego klubu, to chyba logiczne było, że w zakres zainteresowań Louise wchodzi też fizyka i jest ona tym samym, co dla różowej aktorstwo i języki obce. Genialne zagranie. Ale młoda Ellsworth też nieźle dowaliła. Niepotrzebnie odkryła tę kartę.
Każdy lubi coś innego – skwitowała i przerzuciła kilka kartek w podręczniku. Jej wskaźnik zdenerwowania podniósł się dwukrotnie, kiedy Louise dała jej do zrozumienia, że ma Amelie za idiotkę. Tutaj różowej nie udało się zbyt zapanować nad wyrazem swojej twarzy. Zamknęła książkę z hukiem. Każdy włosek na jej skórze zjeżył się lekko. I żeby tak trochę dokuczyć młodszej, wzięła stosunkowo cienki zeszyt z ćwiczeniami do chińskiego. A przynajmniej tak się jej wydawało. Bo kiedy zorientowała się, że wcale nie są to ćwiczenia, a stary i trzymany z sentymentu słownik włoskiego, średniej grubości tomiszcze w twardej oprawie, zamachnęła się, a książka radośnie poszybowała w stronę siedzącej na parapecie Louise.
Powrót do góry Go down
Louise S. Ellsworth
Former Faultless One
avatar
Wiek :
17 lat

Znak zodiaku :
Capricorn

Narodowość :
Angielsko - francuska


[ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] Empty
PisanieTemat: Re: [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth]   [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] EmptySro Paź 14, 2015 4:27 pm

Uśmiech schodzi mi z twarzy wraz z rosnącym zdenerwowaniem Amelie. Nie rozumiem, czemu aż tak bardzo ją to wkurzyło. Ja naprawdę nie chciałam jej w żaden sposób urazić.
Uważnie obserwuję poczynania dziewczyny, będąc ciekawą czy nie zacznie zaraz bełkotać czegoś pod nosem po tym swoim chińskim. Robi jednak coś gorszego. Sięga po słownik - tym razem języka włoskiego. Czy ta dziewczyna czyta coś poza słownikami i podręcznikami? Niestety, tego się nie dowiem, bo postanawia mnie zabić, rzucając książką, która przypomina cegłę i na pewno jest tak samo niebezpieczna, jak taki duży klocek, kiedy ktoś nim w ciebie rzuca. Na szczęście - a może i nieszczęście - w ostatniej chwili udaje mi się schylić i tym samym uniknąć wizyty w szpitalu. Zeskakuję szybko na podłogę i odsuwam się od okna. Serce wali mi tak, jak gdybym uniknęła pocisku, wystrzelonego przez jakiegoś myśliwca.
- Co ty najlepszego wyprawiasz?! - wrzeszczę do różowej, krzyżując ręce na piersiach.
Po chwili spoglądam za siebie i dostrzegam szybę, a raczej jej brak. Robię głęboki wdech i otwieram usta, chcąc zwyczajnie przeklnąć, jednak zamiast tego, łapię się za głowę i przygryzam dolną wargę. Już po mnie. Wylecę stąd - myślę sobie. Nagle jak na złość, słyszę kroki zbliżające się do drzwi od naszego pokoju. W pewnym momencie ktoś, zapewne nauczyciel, zaczyna w nie pukać tak, że zaraz wypadną.
- Co się tam dzieje? - pyta nieznajomy mi głos.
Obserwuję opadającą klamkę i staram się wymyślić coś, co uchroni mnie od kary i będzie w miarę wiarygodne. Cholera, nie mam czasu. Do pokoju wchodzi zdenerwowany woźny. Co za ulga. Mam szczęście, że to nie żaden belfer albo - co gorsza - mój wychowawca. Patrzę kątem oka na Amelie. Mam powiedzieć, że bawiła się w rzucanie słownikiem do celu, czyli swojej współlokatorki czy że nie potrafi panować nad emocjami i próbowała mnie kropnąć?
- Co to ma być?! - mężczyzna wskazuje dłonią wybitą szybę.
- To moja wina, proszę pana - odzywam się, mimo niewidzialnej guli w gardle, która zdecydowanie mi w niczym nie pomaga - Zdenerwowałam się, i rzuciłam książką, i trafiłam w okno. Nie chciałam, przepraszam - tłumaczę. - To znaczy, nie chciałam trafić w okno - dodaję, bo przecież gdybym nie chciała rzucać, to bym nie rzucała.
Woźny marszczy te swoje czarne, krzaczaste brwi i spogląda najpierw na mnie, a potem na Amelie.
- Ale wiesz, że twoi rodzice będą musieli za to wszystko zapłacić?
- Tak, wiem. Nawet sama do nich zadzwonię! I posprzątam szkło tu, jak i na zewnątrz! - oświadczam i modlę się w myślach, aby tylko nie pisnął nic mojemu wychowawcy. Wściekłość rodziców za szybę przeżyję, ale za wylanie ze szkoły, to już nie.
- No dobrze - odpowiada dozorca. - W takim razie pójdziesz ze mną i sprzątniesz cały ten bałagan tak, jak powiedziałaś.
Unoszę brwi ze zdziwienia. Naprawdę, aż tak dobrze mi poszło? Mam nadzieję, że mimo wszystko nikt inny, poza moimi rodzicami, się o tym nie dowie.
Nie patrząc na moją współlokatorkę, której uratowałam tyłek, zakładam byle jak swoje żółte trampki i wychodzę z mężczyzną, aby ogarnąć całe te miejsce zbrodni.
Po niecałych piętnastu minutach, wracam do pokoju i upewniam się, że przy oknie nie ma już żadnych szkieł, po czym padam na krzesło, znajdujące się tuż przy moim biurku.
Powrót do góry Go down
Amelie R. Haart
Faultless One
Amelie R. Haart
Tytuł :
Różyczka

Wiek :
18 lat.

Znak zodiaku :
Virgo

Narodowość :
Brytyjsko-holenderskie.

Pochodzenie :
York.

Zawód :
Uczennica Kakougan; klasa 3-2

Stan cywilny / Partner :
Sexy, free and single

[ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] Giphy


http://bottledstars.forumpl.net/t370-rozyczka#1435
http://bottledstars.forumpl.net/t377-amelie-rosaline-haart-ruri-sigmardottir
[ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] Empty
PisanieTemat: Re: [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth]   [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] EmptySro Paź 14, 2015 9:19 pm

Nim się zorientowała, co właśnie się stało, szyba poszła w drobny mak. Zasłoniła w przerażeniu usta ręką, ale cóż. Nie posklejało to szyby, ani też nie spowodowało, że ten nagły trzask i brzdęk pękającego szkła jakoś nie przycichł…
O kurwa.
Przełknęła głośno ślinę. W sumie to przynajmniej tyle dobrego, że oberwało okno, a nie Louise. Nie oszukujmy się, nie trzeba być geniuszem z fizyki, aby wiedzieć, że jakby Ellsworth oberwała w głowę, z pewnością poleciałaby na plecy, a wylądowałaby na podłodze. Ale jednak sytuacja wcale nie malowała się na różowo. Powinna była pójść faktycznie na kurs panowania nad nerwami…
Nawet nie odpowiedziała, gdy Louise się w jej stronę odezwała. Poprawka. Amelie była tak ogłuszona ze zdziwienia, że słowa Lou wydały się jej cholernym wrzaskiem przez megafon prosto do ucha. Wzdrygnęła się lekko, ale nie otworzyła nawet ust. Wiedziała, że jest zdolna do wielu rzeczy, ale żeby poprzez próbę zabicia koleżanki ukatrupić bogu ducha winną szybę? No bez jaj. Tego to się po sobie nie spodziewała.
Człowiek całe życie się uczy, pomyślała i wstała z łóżka. Ostrożnie, aby uniknąć ewentualnego kontaktu stóp ze szklanymi odłamkami (bo jednak ani podartych pończoch, ani pokaleczonych stóp mieć nie chciała), stanęła na podłodze i na paluszkach podeszła do okna. Na parapecie było kilka większych okruchów, ale na zewnątrz był ewidentny koszmar autora witraży. Odgarnęła grzywkę z czoła i nerwowo zaczęła nawijać końcówkę jednego z warkoczy na palec. Rozbite kawałki szyby odbijały nieliczne promyki słońca. Gdyby tak mocniej świeciło, można by zacząć się wściekać na świetlne „zajączki”. Ale najgorsze było to walenie w drzwi. Odwróciła się z takim impetem, że przywaliła warkoczem w ścianę. Przynajmniej nie w kolejną szybę.
Zbledła, gdy woźny o porostach zamiast brwi wsadził znudzoną życiem gębę i zaczął śledztwo. No świetnie. Niby nie bała się konsekwencji, ale wylecieć ze szkoły też nie chciała. Bo powrót do Anglii oznaczałby męczenie się z bandą siostrzyczek i rodziców. Co tu robić, co tu robić… Powiedzieć, że wleciała tu kukułka, która zgubiła swój zegar? Bez szajsu, Sherlocku. W takim razie szkło znajdowałoby się w pokoju, a nie na podwórzu. Mecz siatkówki? Konkurs w rzucaniu książkami? Czy może lekcja salta w tył?
Już miała się odezwać, gdy nagle Louise niespodziewanie wzięła winę na siebie. Amelie spojrzała na nią z niemałym zdumieniem w okrągłych z przerażenia oczach, zupełnie jakby chciała się jej zapytać, czy przypadkiem jej coś nie odbiło. Ale głos dosłownie zamarł jej w gardle. Czy to dlatego, że była zdumiona heroiczną postawą współlokatorki?
Co ty robisz — szepnęła tak cichutko, że właściwie sama siebie nie słyszała. Jak zahipnotyzowana obserwowała wychodzącą ze szkolnym cieciem Louise, nadal nie mogąc uzgodnić pewnych faktów. Wcale się nie uspokajając, skuliła się lekko w sobie, zaczęła zbierać szklane okruchy. Pokaleczyła sobie bezlitośnie kilka opuszek palców, ale oj tam. Usiadła na swoim łóżku i scałowując krew z dłoni, czekała na Louise. Niby powinna była najpierw czymś zatamować ten mały krwotok, ale wolała, aby pierwszą rzeczą, którą powie po tym całym zajściu nie było „kurwa mać, gdzie ja te plastry posiałam”, a…
Czemu to zrobiłaś? — wypaliła, gdy Louise usadowiła się przy swoim biurku. Musiało to wyglądać śmiesznie, harda i odważna Amelie nagle straciła rezon i zlizując krew z palców, patrzyła się na Louise jak cielę na malowane wrota. — Czemu zwaliłaś to na siebie? — Głos jej się załamał. I to małe (tak, bardzo małe… Tak małe, że wyższe od niej o dobrą dychę) stworzenie, które od razu zadziałało jej na nerwy, uratowało jej dupsko. Łał. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek przydarzy się taka akcja.
Zawstydzona, zgarbiła się lekko i zaczęła przeszukiwać swoją torebkę w poszukiwaniu plastrów. Gdy je znalazła, z niemałym trudem zaczęła rozrywać papierowe opakowania. Nie było to za łatwe zadanie, ale nie poprosi przecież Louise o pomoc. Jej duma by ucierpiała! Bo i jakby to brzmiało? „Hej, zrobisz dla mnie coś jeszcze i wyjmiesz te cholerne plastry?” Nie przesadzajmy, naprawdę. Honor Amelie już i tak został dzisiaj mocno nadszarpnięty.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

[ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] Empty
PisanieTemat: Re: [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth]   [ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth] Empty

Powrót do góry Go down
 
[ Amelie Rosaline Haart, Louise Sarah Ellsworth]
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Louise Sarah Ellsworth
» Amelie
» Louise
» Louise
» Louise

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Unbottled :: Offtop :: Archiwum :: Inne-