|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Yvers S. O'Reilly Tytuł : Heavenly Deliquent Wiek : Dwadzieścia dziewięć lat. Zawód : Historyk Kakougan / Wych. Klasy 4 - 2 Stan cywilny / Partner : WOLNY
| Temat: Mieszkanie Yversa Nie Wrz 06, 2015 1:50 pm | |
| Mieszkanie znajduje się na czwartym piętrze, sześciopiętrowego budynku. Składa się z aneksu kuchennego, łazienki, sypialni, przedpokoju, a także z części salonowej, przez którą można przejść na szeroki balkon. Znajduje się przy średnio ruchliwej ulicy. W pobliżu można znaleźć pomniejsze sklepiki, typu piekarnia. Pomieszczenia są wyremontowane, w pełni wyposażone. W rzeczywistości [ czego nie oddaje plan ] w mieszkaniu znajdują się także pomniejsze meble, takie jak na przykład szafki a także półki na ścianach, biurko, stolik nocny, a nawet śmietniczek. |
| | | Ariel B. Austen Zawód : Uczeń Kakougan, Klasa 4 - 2 Stan cywilny / Partner : Single
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Nie Wrz 06, 2015 2:38 pm | |
| Można się było tego spodziewać. W końcu przecież nie siedział i nie sprawdzał telefonu co pięć minut, by dowiedzieć się, która akurat jest godzina. Właściwie to nawet nie zależało mu na tym, by tego dopilnować i wrócić na czas do akademika. W końcu i tak miał drugą opcję, z której na nieszczęście aż za często zdarzało mu się korzystać. Tym razem znowu zabalował bardziej niż powinien. Kontaktował jeszcze trochę ze światem, jednak utrzymanie się na nogach sprawiało mu niewielki problem. Tak samo jak wybranie odpowiedniego numeru w telefonie, by zadzwonić po swojego "rycerza w lśniącej zbroi." Na szczęście zostało mu więcej pieniędzy niż przypuszczał, dlatego też podróż taksówką wydawała mu się nawet całkiem dobrym pomysłem. O ile ktoś w ogóle zdecyduje się wpuścić do niej tak naprutego gościa. I o ile wybełkocze odpowiedni adres. Chwiejnym krokiem opuścił bar, kilka razy o mało co nie mając bliskiego spotkania ze schodami. Ktokolwiek wymyślił poręcze - jest geniuszem. Po opuszczeniu pomieszczenia, rozejrzał się dookoła, biorąc jeszcze głęboki oddech. Zadarł głowę do góry i przymrużył powieki, zaraz wzdychając ciężko. Jak na złość musiało padać. Nasunął kaptur na głowę, chowając dłonie do kieszeni bluzy i niestabilnym krokiem ruszył w stronę najbliższego postoju taksówek. Dobrze, że znajdował się w centrum miasta, bo kiedy dotarł już do wyznaczonego sobie celu, trzy samochody stały, czekając na klientów. Wsiadł do jednego z nich i starając się brzmieć w miarę trzeźwo, podał kierowcy adres. Najwyraźniej zrozumiał, bo od razu odpalił samochód. Droga nie zajęła dużo czasu, zapewne coś około dwudziestu minut. Zapłacił, wykulał się z pojazdu, po czym od razu ruszył w stronę odpowiedniej klatki schodowej. Na szczęście drzwi nie były do końca zamknięte, więc unikając dzwonienia domofonem od razu wlazł do środka. Po kilku minutach szukania włącznika do światła po omacku, w końcu na klatce zapanowała jasność. Wziął głęboki oddech, mentalnie przygotowując się na wchodzenie na czwarte piętro. Czy on naprawdę nie mógł mieszkać niżej? Parter przecież też jest całkowicie w porządku. Zacisnął dłonie na poręczy i zaczął pokonywać schodek za schodkiem, od czasu do czasu całkowicie tracąc równowagę i obijając się o przeciwległą ścianę. Kiedy w końcu dokulał się na odpowiednie piętro, przez chwilę stał na środku korytarza, starając się sobie przypomnieć odpowiedni numer mieszkania. W końcu podszedł do jednych z drzwi i zapukał, następnie kilkakrotnie dzwoniąc dzwonkiem. Miał przeczucie, że facet będzie wkurwiony. O to, że Ariel znowu jest kompletnie pijany i o to, że przyjechał bez zapowiedzi. W końcu wcześniej za każdym razem po niego dzwonił. Zsunął z głowy kaptur, przeczesując jeszcze palcami kilka mokrych kosmyków grzywki i stał tak, chwiejąc się na boki i czekając. I od czasu do czasu pukając w drzwi, dopóki brunet nie otworzył. |
| | | Yvers S. O'Reilly Tytuł : Heavenly Deliquent Wiek : Dwadzieścia dziewięć lat. Zawód : Historyk Kakougan / Wych. Klasy 4 - 2 Stan cywilny / Partner : WOLNY
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Nie Wrz 06, 2015 5:44 pm | |
| Wieczory zawsze mu się dłużyły. W momencie w którym nie było już niczego interesującego do roboty, zazwyczaj przeglądał kanały telewizyjne racząc się późnymi kolacjami. Korzystał też z internetu, gdy pierwsze wybory okazywały się złymi. W telefonie nie spostrzegł żadnych nowych informacji. W pomieszczeniu, w którym się teraz znajdywał a które łudząco przypominało prowizoryczny salon panował przyjemny półmrok. Uchylone okno, to które znajdywało się tuż przy drzwiczkach balkonu wpuszczało odrobinę orzeźwiającego chłodu. Zdarzało się, że zasłuchiwał się w deszczu niespiesznie sięgając po następnego papierosa.Towarzystwa dotrzymywała mu szklana popielniczka, usadowiona na znajdującym się w pobliżu niższym stole. Pozostawiony w zlewie talerz wraz z średniej wielkości ubrudzonym kubkiem, oraz łyżeczką wciąż czekał, aż Yvers postanowi ruszyć się z wymoszczonego miejsca z zamiarem złożenia wizyty. Mężczyzna machnął dłonią, przekładając wszystko na następny dzień. Zaciągnął się, zaznajamiając się z popielniczką kolejno zamykał następne wyświetlające się na ekranie strony, zamykając na samym końcu także opierającą się klapę laptopa. Teraz nie widział już sensu, żeby przymuszać się do zarywania nocy. Ziewnął. Przeciągnął się, mimochodem rozglądając po pomieszczeniu, oraz poszczególnych przedmiotach. Wystarczyło przejść się do sypialni, wgramolić do łóżka – całkiem dużego, które swoją drogą uwielbiał a później odetchnąć, zasypiając. Nie przepadał za pościelą, śmierdzącą fajkami. Dlatego też zwykle kończył wieczornego papierosa przy parapecie, wspierając się o niego, w trakcie przyglądania się przejeżdżającym samochodom. Dzwonek. O tej godzinie?! Przeszły go ciarki, ale nie ze strachu a zaskoczenia niespodziewaną wizytą. Przechodząc w kierunku drzwi, wyraźnie tupotał bosymi stopami po parkiecie, na którym zabrakło dywanów. Uchylił wspomniane, a kiedy spostrzegł zmoczonego ucznia – którego skojarzył od razu, w końcu nie było na świecie siły, która pozwoliłaby mu zapomnieć o uciążliwym przewodniczącym, zaciągnął się jeszcze raz, nim nie zgasił o framugę drzwi, odrzucając resztkę. Doskonale wiedział, dlaczego Ariel przyszedł. - Myślisz, że ile razy będę Ci ten kościsty tyłek ratował? Naucz się w końcu wracać o czasie. - Burknął. Ariel przewidział, że mężczyzna wyraźnie podenerwuje się niezapowiedzianą wizytą. Przeczesał palcami swoje włosy, jeszcze westchnął ciężko, nim nie wziął Jelenia pod ramię. Rozchylając drzwi, wprowadził chwiejącego się, małoletniego alkoholika do wnętrza mieszkania Przeszedł się wraz z nim w kierunku kanapy. Właśnie na niej usadowił ledwo trzymające się na nogach dziecię, prawie dorosłe, jeszcze nie posiadające zezwolenia na zakup wysokoprocentowych trunków. Zmarnowane. Przynajmniej nie zwracał uwagi na to, że Yvers paradował w mieszkaniu w śmiesznych, kraciastych spodniach od piżamy, w komplecie z wymiętą koszulą, z krótkim rękawkiem. - Ostatni raz widzę Cię w takim stanie. Zrozumiano? Kto Ci w ogóle kupił alkohol? - Mierząc go nieprzychylnym spojrzeniem, odsunął zabezpieczonego hasłem laptopa. A później pomógł gościowi pozbyć się butów, a także bluzy. Te odniósł z powrotem do przedpokoju. Wrócił bardzo szybko. Doglądając, przyniósł mu czystą szklankę wypełnioną sokiem porzeczkowym. Podstawił ją naprzeciwko chłopaka, nim nie przysiadł tuż przy nim jeszcze sprawdzając, czy zewnętrznie wszystko z nim było w porządku. Marudził jeszcze niewyraźnie pod nosem, na temat tego, że w ogóle pić nie potrafił – zawsze uchlewał się tak, że ledwo trzymał się w pionie.
Ostatnio zmieniony przez Yvers S. O'Reilly dnia Pią Paź 30, 2015 3:51 pm, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Ariel B. Austen Zawód : Uczeń Kakougan, Klasa 4 - 2 Stan cywilny / Partner : Single
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Nie Wrz 06, 2015 7:04 pm | |
| Nie spodziewał się, że mężczyzna tak szybko mu otworzy. Był przekonany, że tak jak zawsze o tej godzinie, tamten już smacznie spał, i że będzie zmuszony nieźle dobijać do tych nieszczęsnych drzwi, żeby go wybudzić. Przewidywał również nieco większą awanturę i darcie ryja ze strony swojego wychowawcy. Nie to, żeby narzekał, bo nie miał ochoty na żadne kłótnie, zwłaszcza kiedy był w takim stanie. Przekręcił oczami na jego słowa i wzruszył lekko ramionami. -Nikt nie kazał Ci otwierać. Tak samo jak nikt nie każe Ci odbierać telefonu za każdym razem kiedy dzwonię i po mnie przyjeżdżać. –skwitował. Taka była prawda, nikt nigdy Yversa do niczego nie zmuszał, wszystko robił ze swojej własnej woli. Przecież równie dobrze, kiedy tylko blondyn się z nim kontaktował i prosił o poratowanie dupska, mógł go po prostu olać i jak gdyby nigdy nic wrócić z powrotem do spania. Sam był sobie winien, że nauczył młodego takiego brzydkiego nawyku. Teraz musi ponosić tego konsekwencje. Oparł na nim ciężar prawie całego swojego ciała, wdzięczny, że nie musiał się już aż tak wysilać, by utrzymać tę cholerną równowagę. Zadowolony klapnął na tyłku i odetchnął z ulgą. Ciepły domek i miękka kanapa, czego by tu chcieć więcej? Czknął. Jeden raz, drugi. Przeklął pod nosem i westchnął zrezygnowany, odchylając głowę w tył i przymykając powieki. Nie był to najlepszy pomysł, bo od razu zaczęło mu się kręcić we łbie. Momentalnie zrobiło mu się niedobrze, dlatego też wyprostował głowę, wracając do normalnej pozycji i przełknął głośno ślinę. Wziął głęboki oddech. Naprawdę nie miał ochoty się teraz porzygać. Poza tym to byłoby takie lamerskie. Nie dość, że uwalił się jak ostatnia świnia, to jeszcze by musiał wisieć nad kiblem. Szanujmy się. -Ostatni raz widzę Cię w takim stanie. –przedrzeźnił go. –Wiecznie ta sama śpiewka. Zgadnij co. Nie jesteś ani moją matką, ani moim ojcem, żeby mówić mi co mogę a co nie. -prychnął, krzyżując ręce na klatce piersiowej. –Myślisz, że nie mam starszych znajomych? Zaczął nieporadnie rozpinać bluzę, klnąc przy tym siarczyście. Zapewne gdyby nie pomoc mężczyzny, to po prostu by to olał i został w takiej mokrej, żeby następnego dnia wstać z wysoką gorączką, bólem gardła i zatkanym nosem. Powiódł za nim wzrokiem, obserwując go uważnie kiedy tak pałętał się po mieszkaniu, to do przedpokoju, a potem do kuchni. Kiedy wrócił z powrotem do blondyna, ten jedynie skinął lekko głową w geście podzięki, dostając coś do picia. Naprawdę go suszyło. Od razu sięgnął po szklankę i upił kilka łapczywych ruchów, po czym odstawił ją z powrotem na blat. Olał to jego jojczenie pod nosem i położył się na boku, wsuwając dłoń pod swoją głowę. Palcami drugiej zmierzwił swoją wilgotną grzywkę i ziewnął, pomrukując cicho. -Dasz mi coś do spania? –zapytał, i spojrzał na niego ledwo przytomnym wzrokiem. Był naprawdę śpiący, ale wiedział, że jak tylko zamknie oczy, to poczuje się jeszcze gorzej. Poza tym dzisiaj wyjątkowo nie miał ochoty spać na kanapie, więc musiał jeszcze trochę się wstrzymać. Co prawda ilekroć tylko próbował wkraść się z Yversowi do łóżka, to wylatywał z niego na kopach. Nie rozumiał, dlaczego mu to tak przeszkadzało. Przecież to łóżko było wielkie, bez problemu oboje się tam mieścili i nawet by sobie nie przeszkadzali. |
| | | Yvers S. O'Reilly Tytuł : Heavenly Deliquent Wiek : Dwadzieścia dziewięć lat. Zawód : Historyk Kakougan / Wych. Klasy 4 - 2 Stan cywilny / Partner : WOLNY
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Wto Wrz 08, 2015 8:13 pm | |
| Zdawał sobie sprawę z tego, że najpewniej Ariel jak zawsze pozostanie w mieszkaniu przez całą noc, aż do następnego poranka ani przez moment nie myśląc o tym, że powinien wstydzić się, regularnie nachodzić swojego wychowawcę. W rzeczywistości mężczyźnie nie szczególnie przeszkadzała obecność drugiej osoby. Do czasu, aż wspomniana zwykła samodzielnie wykonywać swoje posiłki, przemieszczać się w kierunku toalety, oraz powstrzymywać przed wychylaniem przez barierki balkonu – spadnięcie z czwartego piętra, na pewno nie należałoby do najprzyjemniejszych, zaś Yvers nie miał najmniejszego zamiaru tłumaczyć się, dlaczego w momencie wypadku gościł u siebie wychowanka. - A wiesz, że Tobie też nikt nie każe wydzwaniać w środku nocy? Za każdym razem. Ani nawet przychodzić. A widzę Cię u siebie coraz częściej. Także nie próbuj się mądrzyć, bo to Ty się upilnować nie umiesz. - Wspomniany zasługiwał na reprymendę. Zazwyczaj starszy nie szczęścił na niego, w momentach takich jak ten języka. Zdążył zauważyć, że upominanie nietrzeźwego nie należało do najskuteczniejszych dlatego też, wyłamując się z wcześniej przyjętych schematów, postanowił zaszczycić Ariela nieprzyjemną wiązanką dopiero następnego dnia. Blondyn zachowywał się naprawdę nieporadnie. Przeklął. Przeszedł się jeszcze raz, tym razem w kierunku sypialni, zostawiając uchylone drzwi, żeby dokładnie słyszeć wszelkie mruczane pod nosem komentarze, kierowane właśnie do niego. Wygrzebał z szafy jeden cieplejszy koc w wymyślne wzory, który przewiesił sobie przez ramię, oraz przyzwoicie wyglądającą rozpinaną koszulę, w której nie raz bywał w pracy. Kiedy wrócił, położył mu ją na głowie w międzyczasie obchodząc mebel dookoła, aby rozłożyć koc. - Ale jestem Twoim wychowawcą. Zresztą, kiedy jesteś u mnie mogę Ci nawet mówić, jak często możesz wzdychać. Zachowuj się, na litość. Przysięgam, że pewnego dnia stracę do Ciebie cierpliwość. Najprawdopodobniej nie masz. A skoro jest inaczej, to czemu wolisz sypiać u mnie? - Zdarzały się chwile, w których nie wypowiadał ani jednego słowa – wtedy wyglądał wspaniale. Nie mógł oderwać spojrzenia wykręcając się tym, że po prostu sprawdza, czy nie zamierza zwymiotować mu na nową kanapę. Mimo niszczenia się procentami, oczy Ariela chociaż odrobinę nieobecne, wciąż się przyjemnie błyszczały. Włosy, zroszone wodą wyglądały zdrowo, a miejscami ponadgryzane wargi tylko dopełniały wrażenia, że nie mógłby się porządnie przed potencjalnym atakiem obronić. Niespiesznie zgarnął z przeciwległego końca kanapy jedną z miękkich poduszek. Przychylając się nad nim, dołożył wspomnianą bliżej tej, której nie dotykał w ogóle starając się, dzięki takim zabiegom stworzyć stosunkowo dobre warunki do odpoczęcia. Sam osobiście jeszcze by się nie kładł. Zawsze, gdy spijał się zbyt mocno swoje musiał odsiedzieć, ponieważ po położeniu się, zwykle zbierało go na wymioty. Zamknięte oczy, a także bezruch w takich momentach sprawiały, że strasznie kręciło się w głowie. A nie miał zamiaru udostępniać mu swojego łóżka. W końcu uczniak mógł nabrać ochoty na wymiotowanie. Innych sytuacji nie przewidywał, ponieważ naprawdę wątpił, że zdolny był do zrzucenia go z łóżka – ponieważ pewnie zagoniłby Ariel pod ścianę, czy też zabierania kołdry, oraz chrapania, ponieważ osoby wyglądające jak blondyn, nie powinny nawet wiedzieć, czym chrapanie jest. - Potrzebujesz pomocy, czy sam ściągniesz spodnie? Będzie Ci się wygodniej spało. O ile w ogóle uda Ci się usnąć. W takim stanie życzę powodzenia. - Rzucił, starając się zbytnio nie przykładać wagi do swoich słów, ani przede wszystkim do tego, że mogło zabrzmieć to nie do końca stosownie. Burknął. Zgarnął mu z twarzy pojedyncze pasma włosów. Naprawdę, gdy widział jak ten mozolnie wykonywał najprostsze czynności, miał wielką ochotę mu pomóc. Ponaglająco pstryknął w metalową klamrę spodni Ariela. W końcu, gdy nie mógł już znieść widoku uwięzionego w koszulce małolata, rozpiął mu wspomniane pociągając niżej, z początku od góry, później zaś za same nogawki. Uśmiechając się wrednie, przewiesił zdobycz w postaci szorstkiego materiału przez pobliskie krzesło.
Ostatnio zmieniony przez Yvers S. O'Reilly dnia Pią Paź 30, 2015 3:53 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Ariel B. Austen Zawód : Uczeń Kakougan, Klasa 4 - 2 Stan cywilny / Partner : Single
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Wto Wrz 08, 2015 9:50 pm | |
| Wysłuchiwanie reprymend ze strony mężczyzny to nie było coś, na co miał ochotę. Zważając na fakt, w jakim właśnie był stanie, to bardziej przydałby się przytulasek i zapewniane, że rano wszystko będzie w porządku. Sam właściwie nie wiedział, dlaczego wlewał w siebie aż tak duże ilości alkoholu. Przecież mógł przestać kiedy tylko zaczynał czuć się wstawiony, ale oczywiście nie, pochłaniaj jeszcze większe ilości piwa. Czyżby specjalnie chciał się doprowadzić do jak najgorszego stanu, by Yvers po prostu nie był w stanie mu odmówić i był zmuszony, by zająć się blondynem? Warknął coś pod nosem rozdrażniony i zmierzwił swoje włosy. -Nikt mi nie każe, bo sam tego chcę. Chcę do Ciebie dzwonić, chcę, żebyś po mnie przyjeżdżał i chcę, żebyś taszczył mnie każdej nocy do siebie do domu i nie wiedział, co masz robić. –wybełkotał, dało się go jeszcze jednak w miarę zrozumieć. -A Ty? Dlaczego tak właściwie to robisz? –ciekaw był jego odpowiedzi, i to cholernie. Chciał się dowiedzieć, dlaczego Yvers tak łatwo na wszystko się godził. Wątpił, że robił to z czystego nauczycielskiego obowiązku, bo takie rzeczy znacznie wykraczają poza obowiązki wychowawcy. Owszem, musiał pilnować Ariela na terenie szkoły, ale kiedy lekcje się kończyły i brunet wracał do domu – w tym momencie przestawał być odpowiedzialny za swoich uczniów. To, co robili w wolnym czasie, było tylko i wyłącznie ich sprawą. Wątpił też, że mężczyzna zachowuje się w podobny sposób względem innych uczniów. Że ratuje tak dupsko każdemu ze swoich wychowanków, który akurat tego potrzebował. Nie, właściwie to był tego pewien. Gdyby starszy tak postępował, blondyn już dawno by o tym wiedział i – o zgrozo – byłoby to katastrofalne w skutkach, bo nie ma szans, żeby ktoś poza samym Arielem kręcił się wokół Yversa i wykazywał nim nadmierne zainteresowanie. Niedopuszczalne. Westchnął ciężko, po chwili unosząc kąciki ust w lekkim, nieodgadnionym uśmiechu. Przekręcił się na plecy, odwracając jedynie głowę w stronę mężczyzny. Utkwił swoje spojrzenie w jego twarzy i uniósł lekko brwi. -Jesteś tylko moim wychowawcą. Stracisz cierpliwość i co, Yvers? Co takiego zrobisz? Nie odbierzesz, nie przyjedziesz po mnie? Nie otworzysz mi drzwi, kiedy przyjdę? –nawet na sekundę nie spuścił z niego wzroku, uważnie obserwując jego twarz, jakby chcąc wyczytać w jej mimice odpowiedzi na swoje pytania. –Powiedz mi, wolałbyś, żebym skończył na noc u któregoś z moich starszych kolegów? Jak myślisz, co by się stało? Bo ja mam kilka naprawdę ciekawych scenariuszy w głowie. A biorąc pod uwagę fakt, że jestem kompletnie pijany, zapewne większość z nich by się wydarzyła. –wzruszył ramionami. Nie odpowiedział mu, bo i po co. Gdyby miał mu wszystko ot tak powiedzieć, to zrobiłby to już bardzo dawno i nie fatygował się z tymi podchodami. Zamrugał kilkakrotnie, całkowicie zdezorientowany słowami mężczyzny. Otworzył usta, po chwili je z powrotem zamknął, zrobił tak jeszcze kilka razy, jakby nie mogąc zdecydować się, co tak właściwie powinien odpowiedzieć. Zmarszczył lekko brwi i zanim zdążył zareagować, mężczyzna i tak zabrał się już za rozbieranie go. Uniósł jedynie biodra nieco do góry, trochę mu to ułatwiając i opadł tyłkiem z powrotem na miękką kanapę. Odchrząknął cicho, czując się dość… dziwnie. Powoli podniósł się do siadu, biorąc jeszcze głęboki oddech, po czym chwycił za brzegi koszulki i podciągnął ją do góry, o dziwo dość sprawnie się jej pozbywając. Zsunął jeszcze ze stóp skarpetki, które zaraz poszybowały w stronę krzesła, na którym wisiały spodnie. Takim oto sposobem, Ariel skończył… w samych bokserkach. Co było właściwie jeszcze bardziej krępujące, i czego oczywiście starał się nie dawać po sobie poznać. O czym innym jednak świadczyły te wyraźne, różowe rumieńce, które zagościły na jego policzkach. Sięgnął po koszulę i założył ją. Problemy pojawiły się w momencie, kiedy starał się ją zapiąć. –W ogóle to chcę spać w Twoim łóżku, kanapa jest niewygodna. –wymamrotał, siłując się z guzikami. |
| | | Yvers S. O'Reilly Tytuł : Heavenly Deliquent Wiek : Dwadzieścia dziewięć lat. Zawód : Historyk Kakougan / Wych. Klasy 4 - 2 Stan cywilny / Partner : WOLNY
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Sro Wrz 09, 2015 1:57 pm | |
| Naprawdę, nie miał najmniejszej ochoty odpowiadać na pytania, na które właściwie nie znał poprawnej odpowiedzi. Nigdy przedtem nie zastanawiał się nad tym, dlaczego pobłażał Arielowi nawet w momentach, w których na to nie zasługiwał. Wsparł się o krzesło, udając wielce zamyślonego, nim nie przetarł policzka dłonią. W zrezygnowaniu spojrzał w kierunku okna, o które stukał od zewnętrznej deszcz, miarowo i systematycznie. Do czasu, nim nie zagrzmiało. - Wychodzi na to, że lubię brać na siebie dodatkowe problemy, w postaci Ciebie i Twojej obecności. A może to część większego planu? Początek roku szkolnego, a Ty zaczynasz zaniżać frekwencję nieobecnościami. - Wzruszył ramionami. Nie mając zamiaru rozwodzić się nad drobnostkami, po wypowiedzeniu tego, co mu wyraźnie ciążyło zmierzył wychowanka ostrzegawczym, nieprzyjemnym spojrzeniem. Jak gdyby nie chciał, aby ten zaczął wnikać w szczegóły, z których nie łatwo będąc pełnoprawnym dorosłym, można się było wytłumaczyć. Nawet jeśli prywatnie nie musieli zwracać się do siebie nazwiskami,Yvers w rzeczywistości mógłby mieć nie małe kłopoty, gdyby kadra nauczycielska, wraz ze stojącym na czele wszystkiego dyrektorem dowiedziała się, że nie wahając się ani przez chwilę, wpuszczał do swojego mieszkania małoletnich, upojonych alkoholem uczniów popularnej w mieście placówki na noc. - Oczywiście. W końcu, jak już zdążyłeś zauważyć, to nie jest mój obowiązek. Mogę przestać odpowiadać na smsy, wiadomości. Udawać, że nie ma mnie w domu, byleby tylko Ci nie otworzyć. Nie rozmawiać z Tobą. - Zastrzegł. Oczywiście nie miał zamiaru robić wszystkiego, co wymienił właśnie w tym momencie. Aczkolwiek musiał w końcu przekazać Arielowi, który tak pewnie obnosił się z tym, że zawsze mu pomoże, że pewnego dnia wszystko może się skończyć. Wróciliby wtedy na sam początek znajomości. Wtedy ograniczaliby się do bardzo zdawkowych rozmów na przerwach. A co za tym idzie, Yvers podniósłby poprzeczkę wymagań w stosunku do blondyna. Ponieważ teraz, nie raz chodził z nim na ugody. Ugadywał się z nim inaczej. Dawał mu trochę więcej czasu, na wykonywanie zadań, czasem nawet podrzucał mu odrobinę więcej materiałów do nauki. Spostrzegł, że w oddali zaczynało się błyskać a jak to zwykle bywało, bloku w którym mieszkał pioruny nie omijały. Chociaż jeszcze się nie zdarzyło, żeby jakiś uderzył naprawdę blisko, dosłownie w budynek atrakcji każdej burzy zwykle było co niemiara. Ale on zdążył się przyzwyczaić, w końcu pomieszkiwał w okolicy już spory kawał czasu. - Powinienem zainteresować się tym, co robisz ze swoimi starszymi kolegami, kiedy się wstawisz? Naprawdę. Co mnie to interesuje... A może po prostu chcesz mi powiedzieć, że nie w głowie Ci dziewczyny, tylko właśnie chłopcy? - Skomentował. Akurat wtedy, kiedy chłopak siedział naprzeciwko niego w samej bieliźnie. Uśmiechnął się kącikiem ust, z trudem powstrzymując się, od rozbawionego parsknięcia. Nie spodziewał się, ani nawet nie podejrzewał, że blondyn mógłby oglądać się za osobnikami tej samej płci. Zawsze myślał, że ma gdzieś tam kogoś na boku – a się nie chwalił, może zwyczajnie nie lubił, jak inni chłopcy w jego wieku opowiadać, że musiał oglądać babskie filmy, znosić czyjś okres albo wydawać ostatnie kieszonkowe na biżuterię dla swojej najukochańszej. Jeszcze się głupio szczerząc, pomógł mu uporać się z kilkoma guzikami koszuli. Później ostrożnie popchnął go dłonią na kanapę, na ułożone poduszki aby przynajmniej przez moment poleżał no i zastanowił się, czy czuje się kiepsko. Przypomniał sobie o rumieńcach, które jeszcze chwilę temu gościły na twarzy blondyna. - Ile razy Ci tłumaczyłem? Nie ma mowy. To Twoje miejsce do spania. Jak Ty to sobie wyobrażasz? - Naprawdę nie powinien, ale sięgnął dłonią do jednego z jego policzków, pocierając po nim kciukiem w miejscu dawnych zaczerwienień. Wątpił. Naprawdę trudno mu było uwierzyć w to, że mógł być od swoich rówieśników inny. Nie bał się, kiedy do niego przychodził. Yvers w końcu nigdzie nie obnosił się ze swoją seksualnością, rzeczywiście nie mógł tego robić wykładając w miejscu takim jak szkoła. Pokręcił głową. Odgonił od siebie wszelkie głupie myśli, otrząsnął się ze wszystkiego nim nie odsunął dłoni jeszcze mierzwiąc mu grzywę palcami, dla niepoznaki podpytując, czy nie potrzebował jeszcze czegoś, poza miejscem do spania i sokiem. Powinien położyć kartonik na stole.
Ostatnio zmieniony przez Yvers S. O'Reilly dnia Pią Paź 30, 2015 3:54 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Ariel B. Austen Zawód : Uczeń Kakougan, Klasa 4 - 2 Stan cywilny / Partner : Single
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Sro Wrz 09, 2015 3:23 pm | |
| Nie zauważył nawet, jak bardzo deszcz za oknem przybrał na sile. Był zbyt pijany i zaabsorbowany rozmową z mężczyzną, żeby zwrócić uwagę na coś takiego. Zorientował się dopiero, kiedy zapanowała między nimi krótka chwili ciszy i usłyszał pierwszy grzmot. Momentalnie zamarł w bezruchu, wstrzymując oddech i przełykając nerwowo ślinę. Dopiero po chwili wypuścił głośno powietrze z ust, jakby przypominając sobie, że przecież musi oddychać. Z powrotem skupił swoją uwagę na mężczyźnie. Westchnął bezgłośnie i przymknął na krótką chwilę powieki. Naprawdę nie potrafili się ze sobą dogadać. Ariel o czym innym, a Yv o czym innym. -Och, no tak, oczywiście. Jak mogłem na to nie wpaść. Na pewno masz ku temu jakiś bardzo ważny powód, związany ze szkołą, bo tylko to się liczy. –pokiwał lekko głową, podkreślając jeszcze swoje słowa cichym prychnięciem. –Przestań wszystko sprowadzać do tematu szkoły. Sądzę, że po dwóch latach raczej zdążyłeś zauważyć, że mam ją głęboko w dupie. –skwitował i przewrócił oczami, zrezygnowany. Zawsze, za każdym pierdzielonym razem, Yvers musiał napomknąć o tym, jakim to Ariel jest złym i niedobrym uczniem i jak to powinien w końcu się ogarnąć. Nawet kiedy przychodził do niego kompletnie pijany w środku noc. W sumie to przewidział, że nauczyciel sprytnie wywinie się od odpowiedzi na te pytania, nie było sensu nawet tego wszystkiego dociekać. Westchnął ciężko i oparł się plecami o oparcie, nadymając nieco policzki, by po chwili wypuścił głośno powietrze z ust. -W takim razie zobaczymy, jak nie odbierasz i nie odpisujesz. Bardzo chętnie się przekonam, jaki konsekwentny jesteś. Aż nie mogę się doczekać. –odpyskował, jeszcze złośliwie się uśmiechając. Dlaczego miał wrażenie, że mężczyzna i tak by tego nie zrobił? Był właściwie w stu procentach przekonany, że i tak następnym razem odbierze ten cholerny telefon. Ariel spędzał z Yversem o wiele więcej czasu niż inni uczniowie, do tego starszy doskonale wiedział, jakim typem człowieka jest blondyn i jakie rzeczy jest w stanie odpierdzielać. Nie byłby w stanie ot tak zostawić go na pastwę losu, ani trochę się nie martwiąc o to, co może się z nim stać. W momencie kiedy tylko się błysnęło, odwrócił głowę w stronę okna, na chwilę całkowicie tracąc zainteresowanie wszystkim innym. Drgnął. Zacisnął palce kurczowo na materiale koca, po prostu w bezruchu wpatrując się w szybę. Po chwili, powoli odwrócił głowę w stronę mężczyzny i dmuchnął sobie w grzywkę. -Nie, racja. Nie powinieneś. W sumie co Cię obchodzi to co robię ze swoim życiem. Nieważne. –uciął krótko. Im mniej mężczyzna wie, tym lepiej dla samego Ariela. Gdyby dowiedział się, jakie chłopak jest w stanie robić rzeczy, to blondyn chyba nigdy nie zaznałby spokoju. A naprawdę nie lubił, kiedy ktoś ingerował w jego życie prywatne i starał się na niego w jakikolwiek sposób wpływać. W końcu to jego błędy – to on sam będzie ich żałował. Do tego całkowicie zapomniał, że mało kto wie o tym, że jest gejem. Zawsze po pijaku pierdzielił jak potłuczony i w końcu musiał palnąć. Tak, zejście z tego tematu było w tym momencie najodpowiedniejszym posunięciem. Skinął lekko głową w geście podzięki za pomoc przy koszuli i posłusznie, z cichym westchnięciem opadł na kanapę, układając jeszcze poduszkę pod głową, następnie podciągnął koc po samą szyję. –Ale jest zimno. –burknął pod nosem, rezygnując już jednak z dalszej walki o miejsce w łóżku nauczyciela. Westchnął bezgłośnie, czując palce mężczyzny na swoim policzku, pozostawił to jednak bez komentarza. Zapewne na to też znalazłby jakieś głupie, wymijające wyjaśnienie, więc nie było po co poruszać tematu. Pokręcił tylko głową, że nic więcej nie potrzebuje. W momencie, kiedy ponownie się błysnęło, naciągnął koc po sam czubek głowy, a chwilę po tym, kiedy naprawdę głośno zagrzmiało, wydał z siebie odgłos, przypominający szczenięce skomlenie. |
| | | Yvers S. O'Reilly Tytuł : Heavenly Deliquent Wiek : Dwadzieścia dziewięć lat. Zawód : Historyk Kakougan / Wych. Klasy 4 - 2 Stan cywilny / Partner : WOLNY
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Sro Wrz 09, 2015 10:07 pm | |
| Wypowiedzi Yversa wskazywały na to, że jako podstarzały nauczyciel, w niezapowiedzianym momencie swojego życia zaczynał wynosić pracę poza mury szkoły. Nawet we własnym mieszkaniu pamiętał o tym, że wypadałoby zapowiedzieć niezapowiedzianą kartkówkę, z ostatnich dwóch tematów, oraz przeprowadzić rozmowę z największymi łobuzami. W tym z Jeleniem, który teraz zupełnie nieświadom bury, jaka na niego wkrótce czekała wciąż nachalnie wpatrywał się w rozmówcę, tymi swoimi wielkimi, zielonymi oczyma. Zastanawiał się. Wsłuchiwał się w zdania przepełnione frustracją. Zadecydował, aby nie spuszczać z niego uważnego spojrzenia przypominając samemu sobie, że jeszcze nie tak dawno, dzielił się podobnymi spostrzeżeniami ze swoimi znienawidzonymi nauczycielami. W wieku Ariela mimo wszystko, ani razu nie zamierzał odwiedzić mieszkań wcześniej wspomnianych. Wyczuwając zagrożenie, nie przychodził na proponowane korepetycje domowe. Zezygnował także z zaproszeń na pyszne obiady, kremówki. Naprawdę mógł pozwalać sobie na pyskowanie do wszystkich. Ponieważ nie bywał tak jak Ariel zależny. - Między nami... Musisz mieć tę dupę naprawdę pojemną. W końcu zmieściłeś w niej równe piękne dwa lata regularnego imprezowania, oraz zajmowania się wszystkim, tylko nie sprawami związanymi ze szkołą. A przewodniczącym zostałeś w tym roku po co? Żebym Cię głaskał na przerwach po głowie i mówił, że taki z Ciebie uczynny Arielek? W końcu się za siebie bierzesz. Przysłużę Ci się pomocą tak, że będziesz prosił, żebym przestał. - Starszy nie potrzebował czasu, aby się nad odpowiedzią na pyskowanie zastanowić. Zrobił to szybko, z miejsca ani przez moment nie zastanawiając się nad tym, że mógłby sprawić mu przykrość atakując go argumentami, które na swój sposób naprawdę wiele wspólnego miały ze sprawami realnymi. W końcu on na przewodniczącego go nie wybierał. W tym roku blondyn zgłosił się sam. Do teraz zastanawiał się, czy to nie dlatego, że przegrał jakiś zakład. - Zdecydowałbyś się. - A kiedy skrzyżował ze sobą ręce, nawet nie wzdrygając się, przez panujące za oknem głośne, typowo burzowe dźwięki wychwycił znad przymrużonych powiek niecodzienną reakcję rozmówcy. Wyraźnie się teraz spinał. Odczekał należytą chwilę, to znaczy do następnego grzmotu, oraz błyśnięcia prędko uświadamiając sobie, że to pogoda sprawiała, że nie mógł skupić się na niczym innym, coraz wyraźniej się płosząc. Pamiętał, że słyszał kiedyś od niego, że za podobnymi anomaliami pogodowymi nie przepadał ale wtedy uznawał to za zwykły żart nie mający nic wspólnego z prawdziwym lękiem. W pomieszczeniu od deszczu naprawdę zrobiło się chłodniej. W końcu zimny wdzierający się wiatr nie pozostawał obojętny. Chociaż uwielbiał odmrożone dłonie, pochuchał na nie nim nie podszedł do okna. Przymknął je. Nie pomogło to zniwelować dźwięków, które chociaż tłumione były szybą wciąż roznosiły się po okolicy wyraźnym echem. Yvers w myślach powtarzał sobie, że na pewno jutrzejsza pogoda będzie o wiele lepsza od tej, że słońce wynagrodzi obojgu nie zbyt przyjemny wieczór w towarzystwie świszczącego wiatru, oraz zimna. - Dzieci na Grenlandii muszą nakrywać się śniegiem, a Ty mówisz, że Ci zimno... - Skwitował. Pomachał w jego kierunku karcąco palcem, jak gdyby miał w ten sposób powiedzieć „hańba, hańba Tobie i całej Twojej rodzinie” jeszcze w żaden sposób nie dopuszczając do siebie myśli, że mógłby pozwolić zmarzniętemu, pozbawionemu spodni młodzieńcowi przekroczyć próg sypialni. Zaczynał powoli przechodzić w kierunku pokoju, nim nie zatrzymał się zaledwie kilka kroków od kanapy spojrzeniem szukając tego, co wydawało piskliwe odgłosy. Na takie zachowanie pokręcił głową na boki, ale z powrotem do niego podszedł, przykucnął przy meblu i ściągnął mu z głowy koc. - Tylko jedną noc... Ty pod ścianą. Żadnego wymiotowania. I zakaz robienia selfie. Zrozumiano?- Zagroził. Później się powoli odsunął, ale to głównie po to, żeby w pewnym momencie złapać go mocniej za dłoń – to znaczy, asekurować w drodze do pokoju.
Ostatnio zmieniony przez Yvers S. O'Reilly dnia Pią Paź 30, 2015 3:55 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Ariel B. Austen Zawód : Uczeń Kakougan, Klasa 4 - 2 Stan cywilny / Partner : Single
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Sro Wrz 09, 2015 11:03 pm | |
| O Boże, czy on naprawdę nie mógł się już zamknąć? Rzeczywiście, straszne rzeczy. Zmarnował dwa lata i miał zamiar zmarnować również kolejny rok. Bycie przewodniczącym to było jego zwykłe widzi mi się, wiedział, że i tak nikt z klasy mu się nie sprzeciwi i mu na to pozwoli. Chyba, że chciałby być naprawdę mocno gnojony do końca roku szkolnego. -Zostałem przewodniczącym, bo miałem taki kaprys. I tak znajdę sobie w klasie jakąś popierdółkę, która wszystko będzie robiła za mnie. Ja nie mam zamiaru nawet kiwnąć palcem i się do czegokolwiek przykładać, proszę Cię. Naprawdę myślałeś, że nagle się nawróciłem? Poważnie? –zaśmiał się krótko i wzruszył lekko ramionami. Tak, Ariel i nagła przemiana w grzecznego i przykładnego chłopca. Brzmi dość nierealnie i takie w rzeczywistości jest. Gdyby miał nagle oprzytomnieć i zacząć zachowywać się jak ktoś, na kogo w jego wieku przystało, to zrobiłby to już dawno. Niestety, nie miał najmniejszego zamiaru w jakikolwiek sposób zmieniać swojego zachowania. Jak już, to teraz wszystko będzie robił z jeszcze większym pierdolnięciem, w końcu ostatni rok szkoły, musi pokazać, na co tak naprawdę jeszcze go stać. O tak, poprzednie dwa lata to dopiero była rozgrzewka. Właściwie kiedy już w pełni uświadomił sobie, co akurat dzieje się za oknem, całkowicie się wyłączył. Nie był w stanie skupić się na niczym innym, jego cała uwaga była zwrócona na błyskawice za oknem i odliczanie sekund do grzmotów, które następowały zaraz po nich. Z każdą chwilą wyglądał na coraz bardziej przestraszonego. Miał tylko nadzieję, że burza nie rozszaleje się na tyle, że doprowadzi go do płaczu. Przez swój strach był zdolny nawet do tego. I zapewne poryczałby się, gdyby był sam, w swoim pokoju w akademiku. I tak się powstrzymywał i starał aż tak nie okazywać swojego strachu przed mężczyzną, w rzeczywistości był jednak przerażony bardziej, niż mogłoby się wydawać. I naprawdę zależało mu na tym, żeby nie uronić ani jednej łzy. Nie wiedzieć czemu, nie chciał przed mężczyzną wyglądać na słabego, na kogoś, kto zachowuje się jak dziecko i płacze z takiego powodu, jakim jest głupia burza. Do tego całkowicie popsułoby to jego image. Jedyny dobry aspekt tej burzy, to fakt, że blondyn w przeciągu naprawdę krótkiego czasu był w stanie oprzytomnieć i jakimś cudem znacznie wytrzeźwieć. Słysząc, że mężczyzna się oddala, szczelniej zakrył się kocem, podciągając kolana do góry i układając się w pozycji embrionalnej. Jego dłonie i stopy były lodowate, a ciało pokrywała gęsia skórka. Wszystko to wywołane strachem i nerwami. Zamrugał kilkakrotnie, kiedy ten tak nagle go odkrył i odruchowo przyciągnął koc z powrotem do siebie. Przez dłuższą chwilę przetwarzał słowa mężczyzny, w końcu zaciskając mocno palce na jego dłoni. Podniósł się do góry, kiedy w pewnym momencie naprawdę mocno walnęło za oknem, a blondyn wystrzelił w stronę mężczyzny, obejmując go ciasno w talii obiema rękami i wczepiając palce w materiał jego koszuli. |
| | | Yvers S. O'Reilly Tytuł : Heavenly Deliquent Wiek : Dwadzieścia dziewięć lat. Zawód : Historyk Kakougan / Wych. Klasy 4 - 2 Stan cywilny / Partner : WOLNY
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Czw Wrz 10, 2015 2:28 pm | |
| Zaskoczony, przez moment naprawdę nie wiedział co zrobić z dłońmi. Dopiero po chwili, chociaż wyczuł niesamowite ilości zdrożności w przytulaniu chłopaka, potarł pokrzepiająco po jego ramionach, nim nie wsparł brody o czubek jego głowy. Kątem oczu, w trakcie zawieszania wzroku na przeciwległych drzwiach, wpatrywał się w przestraszonego uczniaka. Westchnął. Pozwalając mu na naruszanie przestrzeni osobistej, wszystko tłumaczył zwyczajną nietrzeźwością. Wiedział, że Ariel będąc trzeźwym na pewno nie pozwoliłby sobie na podobne zachowania. Nie skrywałby przestraszonej, zazwyczaj okraszonej grymasem niezadowolenia twarzy, w połaciach nauczycielskiej koszuli, desperacko wbijając w nią smukłe palce. - Wszystko będzie dobrze. Chodź. Burza nie zrobi Ci krzywdy. - Obiecał. Wydawało mu się, że zapewniał nie prawie dorosłego, dwudziestoletniego ucznia, na którym nie powinny robić wrażenia burzowe chmury, a jeszcze Szczeniaka który uważał się za odważnego. Ale kiedy przychodziło co do czego, to uciekał z rozżaleniem do mamy. Naprawdę, na usta cisnęło mu się nieprzyjemne skomentowanie, w odwecie za poprzednie odzywki blondyna. Powstrzymywał się. Powinien będąc dorosłym, czasami mocno ugryźć się w język. Darował w ten sposób niepotrzebnych stresów wychowankowi. Oddychał spokojnie. Miarowo, w nadziei, że wkrótce Arielowi udzieli się jego opanowanie. Nic jednak nie wskazywało na to, że rzeczywiście miało się tak stać. Dlatego w pewnym momencie, Yvers musiał zareagować. Odchrząknął. Kiedy się od niego odsunął, obrócił go do siebie plecami, aby prowadząc go przed sobą nakierować na pomieszczenie, zwykle dla blondyna niedostępne. Uchylił przed nim drzwi. Wprowadził do środka jako pierwszego, aby upewnić się, że nie postanowi przystanąć ze strachu w połowie drogi, a tam ruchem głowy po prostu wskazał na łóżko. Słychać było, że na zewnątrz pogoda naprawdę się pogorszyła. Pomyślał, że dobrze, że Ariel zdążył przyjść do niego przed tym, nim zaczęła się prawdziwa ulewa. Może gdyby nie było go w pobliżu, nie byłby w stanie ruszyć się z miejsca, skoro teraz, nawet w mieszkaniu oraz towarzystwie starszego, naprawdę zwracającego uwagę na to, czy wewnątrz bywało bezpiecznie, miewał takie nieprawdopodobne wręcz opory. - Nie zaprzeczyłeś, kiedy zasugerowałem, że interesujesz się kolegami. Chciałbyś mi się do czegoś przyznać? Korzystając z tego, że pierwszy raz będę Cię gościł w swoim łóżku. Ariel? - W tym miejscu na pewno było odrobinę cieplej, ponieważ okno nie pozostawało uchylone tak długo, jak w samym salonie. Prawie zrezygnował z włączenia następnej lampki. W końcu w zamierzeniach mieli po prostu udać się do łóżka, a to w tym momencie, chociaż pogoda nie dopisywała, było całkiem wyraźnie zaznaczone przez wpadające do pomieszczenia światło z zewnątrz. Poczekał, aż Ariel wgramoli się na zasłane miejsce a kiedy tak się stało, odgonił go ruchem rąk z powrotem pod ścianę, ażeby nie próbował się rozgaszczać na samym środku. Zdecydował, że jednak lampkę włączy - żeby im raźniej było. Podzielił się z nim połową kołdry, a kiedy usadawiał się po drugiej stronie, bliżej krawędzi na chwilę obrócił się na bok, w stronę rozmówcy prawie podciągającego materiał z powrotem na głowę. - Czemu tym razem nie zadzwoniłeś? A co z Twoim piciem? Masz jakiś problem? - Zapytał. nim nie wwiercił mu się palcem w odsłonięty policzek, próbując zrobić w nim dziurę – bezskutecznie. Interesował się tym, co działo się w życiu chłopaka ale nigdy nie pytał o pewne sprawy bezpośrednio. Zwykle nakierowywał rozmowę tak, żeby blondyn w końcu sam palnął coś, o czym nie powinien mu opowiadać – dopiero wtedy zmuszał go do rozwinięcia tematu.
Ostatnio zmieniony przez Yvers dnia Sob Wrz 12, 2015 12:03 pm, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Ariel B. Austen Zawód : Uczeń Kakougan, Klasa 4 - 2 Stan cywilny / Partner : Single
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Czw Wrz 10, 2015 3:32 pm | |
| Sam właściwie nie był do końca świadom tego, co właśnie zrobił. Alkohol i strach spowodowały, że zachował się irracjonalnie, nie widząc nic nieodpowiedniego w przytulaniu się – przy okazji będąc właściwie pól nagim - do swojego o prawie dziesięć lat starszego wychowawcy. U blondyna to było jak odruch bezwarunkowy. Za każdym razem, kiedy się czegoś bał, a miał obok siebie kogoś, na kim mógł polegać, szukanie schronienia i bezpieczeństwa w ramionach tej osoby było czymś naturalnym. Tkwił tak w bezruchu, wciąż ciasno zaciskając ramiona wokół mężczyzny, oddychając ciężko, opierając czoło o jego klatkę piersiową. Nieważne co nauczyciel by teraz powiedział, jak bardzo by go zapewniał, że nic złego mu nie grozi, i tak nic by to nie dało. W głowie blondyna panował teraz całkowity mętlik, było mu słabo, ściskało go w żołądku i gardle, ledwo powstrzymywał się od płaczu. Do tego od środka wyżerał go paraliżujący strach. Najchętniej tkwiłby w takiej pozycji, dopóki nie skończyłaby się ta cholerna burza. Zapowiadało się na naprawdę ciężką noc. Właściwie nie miał najmniejszego zamiaru chociażby na milimetr odsuwać się od ciepłego, pachnącego i bezpiecznego ciała mężczyzny, niestety nie mogli tak przecież stać i się przytulać do samego rana. Odsunął się dosłownie o kilka centymetrów, tyle by nie stykali się już ciałami, a odwrócony, posłusznie ruszył małymi i wolnymi krokami w stronę sypialni. Przez całą drogą wciąż jednak trzymał się w miarę blisko niego, co jakiś czas wręcz opierając się o jego tors plecami. Palce jednej z dłoni zaciskał ciasno na jego nadgarstku, jakby pilnując, żeby ten nagle gdzieś nie zniknął i nie zostawił go tak samego na pastwę losu. Znalazłszy się w końcu w zakazanym pokoju, nie mógł mimo wszystko powstrzymać lekkiego uśmiechu, który tylko po przekroczeniu progu pojawił się na jego ustach. Właściwie to nigdy nie przypuszczał, że mężczyzna go kiedykolwiek wpuści do swojego łózka. Blondyn za każdym razem kiedy tylko tutaj nocował, poruszał ten temat, jednak robił to bardziej tylko po to, by podroczyć się z wychowawcą. Wiedział jednak, że gdyby nie stan w jakim właśnie się znajdował, to nawet by stopy w jego sypialni nie postawił. Słysząc nagle jego pytanie, spojrzał na niego nieco zmieszany i uśmiechnął się niepewnie. Wolałby, żeby mężczyzna o tym zapomniał. Niekoniecznie było to coś, o czym miał ochotę z kimkolwiek rozmawiać. Zwłaszcza ze swoim wychowawcą. To przed kim macha gołym tyłkiem raczej było tylko i wyłącznie jego prywatną sprawą. No i jeszcze ewentualnie osoby, przed którą tym dupskiem akurat świecił. Zaśmiał się nerwowo i wolnym krokiem ruszył w stronę łóżka. -Sądzę, że nie jest to informacja, która jest Ci koniecznie potrzebna. Odmawiam odpowiedzi. –rzucił, chcąc go spławić i wlazł na łóżko, od razu zakopując się pod kołdrą. Właściwie fakt, że nie chciał się przyznać do swojej orientacji sam w sobie świadczył o tym, że coś musi być z nią nie tak, ale nie miał też zamiaru otwarcie powiedzieć, że jest homoseksualistą. Jeszcze Yvers by go wygonił z powrotem na kanapę i tyle by z tego miał. Podsunął się pod ścianę i zniknął na chwilę pod kołdrą, by po chwili wyścibić spod niej czubek głowy i odsłonić oczy. Zamrugał, przyglądając się mężczyźnie, który akurat ułożył się obok. Prychnął cicho, widząc, jak tamten ciśnie się na samym brzegu łóżka. Jakby Ariel miał się zaraz na niego rzucić. Znaczy no, nie to, że nie miał na to ochoty, no ale potrafił się jeszcze powstrzymać. Zsunął kołdrę nieco niżej, odsłaniając w końcu całą twarz i przyglądając się brunetowi, który akurat odwrócił się do niego przodem. -Byłem zbyt pijany, żeby wybrać Twój numer. A muszę mieć powód, musi się coś dziać? Po prostu lubię imprezować i się bawić, tyle. –odparł wymijająco, wzruszając lekko ramionami. Powody, dla których prawie każdej nocy uchlewał się jak świnia, również wolał zostawić tylko dla siebie, tak samo jak informację odnośnie tego, że jest gejem. |
| | | Yvers S. O'Reilly Tytuł : Heavenly Deliquent Wiek : Dwadzieścia dziewięć lat. Zawód : Historyk Kakougan / Wych. Klasy 4 - 2 Stan cywilny / Partner : WOLNY
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Czw Wrz 10, 2015 5:31 pm | |
| Gdy nie uzyskał nawet najmniejszej, nakierowującej na temat odpowiedzi, skwitował wszystko niskim załamanym burknięciem, zagryzając w podenerwowaniu wnętrze własnych policzków. Z zewnątrz prezentował się znakomicie. Zachowując odpowiedni dystans, oraz obnosząc się z wyrytym na twarzy opanowaniem, w rzeczywistości niemo, nawet nie ruszając ustami, solidnie wyklinał na młodszego rozszarpując przy tym cząsteczki Ariela na drobniusieńkie kawałeczki. Myśli; w rzeczywistości tylko nimi mógł się w pełni nacieszyć - tworzyły mu nierealizowane scenariusze. - A wejście na czwarte piętro, po schodach, nie sprawiło Ci żadnego problemu? Pewnie na myśl o tym, że mnie znowu zobaczysz zacząłeś trzeźwieć w trybie nagłym. Może. Kupujesz, albo raczej to ktoś Ci kupuje zawsze za dużo. - Uśmiechnął się kącikiem ust, a uśmiech ten naprawdę ledwo co był w tym momencie widoczny. Zrobił to bardzo przelotnie. Pomiędzy nimi, tego wieczoru raz kolejny zapanowała cisza przerywana niezadowolonymi westchnięciami, a także stukającym, wciąż towarzyszącym obojgu deszczem. Zaś Yvers wyraźnie zrezygnowany, naprawdę zaprzestał wchodzenia na tematy, którymi rzeczywiście się zainteresował. Miał nadzieję, ale ta bardzo szybko się z niego ulotniła, że blondyn sam postanowi zacząć bardziej, lub mniej poważną rozmowę. Głównie po to, żeby załagodzić sytuację, oraz fakt, że znaleźli się w miejscu, do którego pan Austen niejednokrotnie próbował się dostać. Skarcił się. Na moment przymrużył powieki. Naprawdę myślał, że będzie to wyglądać odrobinę inaczej. Zabrzmiało to w myślach Yversa tak, że w przeszłości zdarzało mu się zastanawiać nad tym, co wynikałoby z wpuszczenia wychowanka do łóżka. W końcu nie zapraszał do tego miejsca byle kogo. A teraz miał Anglika przy sobie. Chociaż między nimi wciąż występowała przepaść, w postaci wyraźnie zaznaczonej granicy, Yvers pierwszy raz miał okazję nie przespać nocy, żeby mu się poprzyglądać. Chociaż nie było w nim nic szczególnego. W końcu na zewnątrz, poza bezpiecznymi murami szkoły, miasto przepełnione bywało podobnymi dzieciakami. Nawet odrobinę starszymi. Zerknął. Chciał się jeszcze upewnić, że wszystko to nie było jednym wielkim koszmarem, w epicentrum którego prędko mógłby się znaleźć. Przeciągnął się. Mógł pod osłoną nocy, jeszcze przez chwilę pomyśleć aczkolwiek zastanawianie się, nie przynosiło rezultatów. Nie ważne o czym związanym z Arielem by nie pomyślał, krytycznie oceniał możliwości wykaraskania się z zastosowania pewnych mniej przyzwoitych środków, mających na celu odwrócenie uwagi od burzy. - Masz może zamiar zostać rano na śniadaniu, czy w momencie w którym uświadomisz sobie, że wgramoliłeś mi się do sypialni po prostu zapeszysz, wyparujesz na zewnątrz i odezwiesz się w następnym tygodniu? - Wymruczał. W trakcie wypowiadania zdania, bez najmniejszego uprzedzenia po prostu obrócił się do niego plecami, żeby już więcej nie patrzeć na spitą mordkę młodszego. Przetarł dłonią swoją twarz. Jeszcze podsłuchiwał, w razie gdyby blondyn zamierzał mu łaskawie na te pytania odpowiedzieć. W końcu nie mógł ignorować wszystkiego, co do niego mówił. Ostatni raz spojrzał przez swoje ramię. Podciągnął kawałek kołdry, ażeby wieczorem zbytnio nie zmarznąć a także przesunął się wyrafinowanym, dwudziestodziewięcioletnim zadem bliżej środka. |
| | | Ariel B. Austen Zawód : Uczeń Kakougan, Klasa 4 - 2 Stan cywilny / Partner : Single
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Czw Wrz 10, 2015 6:17 pm | |
| Odetchnął z ulgą, kiedy mężczyzna nie kontynuował dalej tematu. Wiedział jednak, że jeszcze nieraz będzie próbował poruszyć ten wątek i starał się wyciągnąć z niego informacje odnośnie preferencji seksualnych. Może jednak lepiej byłoby mu się po prostu przyznać? Przynajmniej później miałby spokój. W sumie teraz gdy się tak nad tym zastanawiał, to nie rozumiał, czemu Yvers tak bardzo nie chciał się zgodzić, by Ariel spał z nim w jednym łóżku. Teoretycznie, Irlandczyk nie wiedział o orientacji swojego wychowanka. Tak samo jak blondyn nie miał pojęcia o preferencjach swojego nauczyciela. Teraz kiedy tak zaczął się nad tym zastanawiać… czy to możliwe, że Yvers…? Aż uśmiechnął się szerzej na samą myśl, nagle nabierając ochoty by się dowiedzieć. Odchrząknął cicho, na razie odsuwając od siebie te niepoprawne myśli i podłożył dłoń pod głowę, zsuwając nieco bardziej kołdrę, gdyż zrobiło mu się za ciepło. -Nawet nie masz pojęcia, ile problemu mi to sprawiło. Wiesz ile w ogóle mi zajęło wejście tutaj? Nigdy więcej, następnym razem będziesz po mnie schodził. –odparł w odpowiedzi, na koniec jeszcze ciężko wzdychając. Przy okazji mu uświadomił, że niedługo znowu zamierza wpaść z nocną wizytą. Kto wie, może akurat znowu wtedy będzie burza? Chyba zacznie sprawdzać prognozy pogody. Przymknął na chwilę oczy i oblizał językiem spierzchnięte wargi. Nie był jakoś wyjątkowo śpiący, zdążył również już znacznie wytrzeźwieć. Od czasu do czasu zdarzyło mu się lekko drgnąć w wyniku grzmotu czy błyskawicy, ale burza najwyraźniej też powoli już ustawała. Rozchylił z powrotem powieki, po prostu bez słowa mu się uważnie przyglądając tymi swoimi wielkimi, zielonymi oczyskami. Na jego słowa uniósł lekko brwi i wzruszył ramionami. -Nie wiem, okaże się rano, jak już wstanę. Jak chcesz, to mogę zostać. –uniósł się nieco, podpierając się na łokciu, głowę natomiast opierając o nadgarstek. Niezadowolony z faktu, że mężczyzna odwrócił się do niego plecami, zmarszczył nos w zabawny sposób i fuknął na niego. Co, miał zamiar tak po prostu pójść sobie spać i tyle…? Nie po to tak mu zależało, żeby dostać się do tego łóżka, żeby teraz leżeć i gapić się na plecy wychowawcy. Z zawiedzionym westchnięciem opadł z powrotem na łóżko i przekręcił się na plecy. Przez dłuższy czas gapił się po prostu w sufit, najwyraźniej nad czymś rozmyślając. Co chwilę jednak kątem oka zerkał na bruneta, sprawdzając, czy ten już usnął. Z powrotem wrócił do wcześniejszych rozważań. Wydawało mu się, że to odpowiedni moment, aby sprawdzić nauczyciela. Wahał się jednak, bo jeżeli Yvers sam nie zdążył się jeszcze domyślić, to Ariel swoim posunięciem po prostu przyzna się do tego, że w swoich preferencjach skłania się ku mężczyznom. Niestety blondyna cechowała nadmierna ciekawość i nie mógł sobie po prostu ot tak odpuścić, zwłaszcza kiedy miał ku temu idealną okazję. W pewnym momencie, ostrożnie i w miarę powoli zaczął przesuwać się w jego stronę, a kiedy znalazł się wystarczająco blisko, przerzucił rękę przez jego bok i wsunął swoją dłoń pod tą mężczyzny, splatając z nim swoje place. Przylgnął torsem do jego pleców i musnął czubkiem nosa jego kark, owiewając go swoim ciepłym oddechem. -Myślałem, że dłużej zajmie mi dostanie się do Twojego łóżka…-odparł cicho, na wszelki wypadek odsuwając nieco głowę, gdyby Yvers nabrał ochoty, by nagle się odwrócić i po prostu przywalić blondynowi w pysk za to, że za dużo sobie pozwala. |
| | | Mistrz Gry
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Czw Wrz 10, 2015 9:39 pm | |
| Za oknem rozlega się głośno grzmot, a kilka sekund później, światło miga kilkakrotnie, jak w tandetnych horrorach i gaśnie, pozostawiając mieszkanie w kompletnej ciemności. Po chwili niebo za oknem przecina potężna błyskawica - tak jasna, że pomieszczenie wypełnia się białym światłem i możecie zobaczyć swoje twarze, mimo panującej ciemności. |
| | | Yvers S. O'Reilly Tytuł : Heavenly Deliquent Wiek : Dwadzieścia dziewięć lat. Zawód : Historyk Kakougan / Wych. Klasy 4 - 2 Stan cywilny / Partner : WOLNY
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Czw Wrz 10, 2015 10:06 pm | |
| Uznał, że prowadzenie rozmowy z nieszczególnie kontaktującym młodym prawie, że dorosłym nie miało najmniejszego sensu, a więc postanowił, że rezygnując z konwersacji niespiesznie przymknie powieki, czekając, aż zmorzy go sen. Los nie chciał, żeby Yvers pogrążył się w sennych marzeniach, więc starszy rozbudzony myślą, że usadowiony wspomniany wpatrywał się w niego, pożerając wzrokiem - zamrugał, zawieszając w pewnym momencie wzrok na wszechogarniającej, pseudo-ciemności. Jednoczenie wsłuchując się, w szurnięcia materiałem miękkiej kołdry. Pomyślał, że Ariel zwyczajnie zmienia swoją pozycję. Później wydawało mu się, że może starał się zrzucić z siebie więcej, niżeli jedynie narzucony na wierzchnią warstwę kołdry koc, okrywający sylwetki. Drgnął. Wiedzieli, że mogli w ten sposób sprowadzić na siebie wielkie kłopoty. Błysnęło się, strasznie a w tle można było usłyszeć, jak przegrzana żarówka tkwiąca jeszcze do niedawna w salonowej lampce – pękła, na myśl przywodząc tłuczone szkło. A kiedy dreszcze przeszły go wzdłuż kręgosłupa, nie mógł powstrzymać się, przed wydaniem niskiego, gardłowego warkotu wręcz zdradzając się, już przy pierwszym podejściu. Naprawdę nie spodziewał się, że Ariel w ten sposób przywłaszczy sobie całą dłoń starszego. Pokusił się o to, aby spleść z nim swoje palce. Młodszy tylko go do tego zachęcał, samemu z początku pogrywając z nauczycielem. Pewnymi ruchami narzucał mu pozostawanie w pozycji. - Skoro dla Ciebie to za szybko... Co Ty na to, Szczeniaku, żeby poczekać następne dwa lata? Wydoroślejesz. Może wtedy Twoim jedynym doświadczeniem nie będą filmiki w internecie. - Wyszeptał. Kiedy próbował odchylić głowę ku tyłowi, aby upewnić się, że Ariel nie żartuje zrozumiał, że nie mógł w ten sposób przyjrzeć się wyrazowi twarzy. Na pewno podstępnemu, ponieważ wszystko równie dobrze mogło być prowokacją, która ujawniłaby prawdziwe zamiary mężczyzny w stosunku do ulubionego ucznia. Trzymając go za dłoń, przekręcił się tak, aby ułożyć się naprzeciwko chcąc odwrócić uwagę od tego, że zapanowały ciemności. Zetknął się własnym czołem, z tym jego zamierzając wejść w nieczyste układy, pogrywać w sposób jaki Ariel zaproponował, wręcz nachalnie przyklejając się do starszego swoim torsem. Myślał, że sobie z niego zwyczajnie żartuje. Chciał więc sprawdzić, jak daleko w żartach może się posunąć. Chciał dać mu nauczkę. Wiadomym było, że Yvers mógł porządnie nastraszyć Jelenia decydując się, na oparcie dłoni w okolicy jego talii. Zsunął palce niżej, w kierunku nieco odsłoniętych pośladków chłopaka zaciskając się na jednym z nich. Błysnął nieprzyjemnym, kpiącym wręcz uśmiechem, nim nie nachylił się nad wargami blondyna, owiewając je ciepłym oddechem. Odsunął się, odrobinę nie pozwalając mu na prawdziwy, pełnoprawny pocałunek. Sam zaś przejął jego rolę. Ucałował rynienkę, tuż nad jego górną wargą a później zamruczał, z niejaką satysfakcją darując mu rozdrażniający pocałunek w czubek nosa. Chciał w ten sposób przekazać, że naprawdę się go nie bał. Że drugi raz nie wywrze na nim takiego wrażenia, jak za pierwszym. Przygotował się, przede wszystkim na to, że w końcu słusznie dostanie od niego w pysk. - Jeszcze się nie przestraszyłeś? - Dmuchnął mu w grzywę, rozwiewając jej pojedyncze pasma – wtedy do niego dotarło, troszeczkę za opóźnieniem ale nie powinno się winić takich staruchów, do jakich Yvers należał, że w gruncie rzeczy po prostu mu pokazał, że najprawdopodobniej z orientacją coś mu nie grało. Ale to nie znaczyło, że od razu był homoseksualistą! Może... Może był bi! A może był hetero. Tak. Przecież dwa razy w dupę to nie padał! A po dziesięciu, o północy się zerowało. |
| | | Ariel B. Austen Zawód : Uczeń Kakougan, Klasa 4 - 2 Stan cywilny / Partner : Single
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Czw Wrz 10, 2015 10:54 pm | |
| W momencie, kiedy tak ostro walnęło za oknem, a w salonie strzeliła żarówka, blondyn zamarł w bezruchu. Zupełnie jakby momentalnie całkowicie go sparaliżowało. Po chwili dopiero przylgnął ciaśniej do ciała starszego mężczyzny i przełknął nerwowo, głośno ślinę, znowu nieco ciężej oddychając. Ze względu na tak bliski kontakt obu ciał, Yvers bez problemu mógł wyczuć przyspieszone bicia serca młodszego. Zacisnął palce ciaśniej na jego dłoni i zazgrzytał zębami. Dopiero kiedy usłyszał głos mężczyzny, nieco się ogarnął, wciąż jednak dało się wyczuć, jak trząsł się lekko. -Och, uwierz, jestem bardziej doświadczony niż mógłbyś przypuszczać. –odparł w odpowiedzi i prychnął cicho, niezadowolony z faktu, że mężczyzna tak bagatelizuje jego umiejętności łóżkowe. Ma dwadzieścia lat, a nie dziesięć, nie jest znowu aż takim dzieciakiem, zdarzyło mu się już uprawiać seks i to nie jeden raz. Uniósł kąciki ust w delikatnym uśmiechu, zadowolony z faktu, że mężczyzna złapał jego haczyk. Oczywiście Ariel nie pomyślał nawet o tym, że tamten po prostu mógł się domyślić, że blondyn go prowokuje. Był zbyt dumny z siebie, by się czymś takim przejmować. Jedyne o czym teraz myślał to to, że może uda mu się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Właściwie to już dowiedział się nieco o preferencjach mężczyzny co do doboru partnerów, kto wie, gdzie to dalej zawędruje dzisiejszej nocy? W końcu Yvers podoba mu się odkąd tak właściwie zaczął naukę w szkole, robić problemy zaczął również też trochę dlatego, żeby zwrócić na siebie uwagę nauczyciela. Co prawda nigdy nie przypuszczał, że ich relacja rozwinie się aż do takiego stopnia, żeby urządzał sobie nocki w domu wychowawcy, a na pewno nie przypuszczał, że skończy z nim w jednym łóżku. Na początku miała to być tylko zwykła zabawa, nie podejrzewał, że z czasem to może ewoluować w coś poważniejszego. Nie zmieniało to jednak faktu, że oboje stąpali po naprawdę cienkiej linie. Zamrugał kilkakrotnie, nieco zaskoczony, kiedy twarz mężczyzny znalazła się nagle tak blisko tej blondyna. Przez chwilę się w niego wpatrywał, oddychając nieco szybciej, czując się, jakby serce miało mu zaraz wyskoczyć. Spodziewał się, że brunet po prostu go odepchnie i spławi, przez myśl mu nawet nie przeszło, że sprawy przyjmą taki obrót. Przeniósł wzrok na dłoń mężczyzny, która teraz sunęła wzdłuż jego biodra, by chwilę później zacisnąć się na pośladku. Ponownie dało się słyszeć, jak nerwowo przełyka ślinę, wracając wzrokiem z powrotem na twarz Irlandczyka. Rozchylił nieco wargi, naprawdę spodziewając się pocałunku. Westchnął cicho, nieco zawiedziony, nieco podekscytowany całą tą sytuacją. Dało się jednak wyczuć, że był nieco spięty. Nie, nie bał się. Po prostu nie spodziewał się, że do czegoś takiego dojdzie. Nawet jeżeli od dłuższego czasu do tego właśnie dążył, teraz kiedy to stało się rzeczywistością, zaczął się stresować. W końcu jednak oprzytomniał, biorąc się w garść. Skoro sam to zaczął, to nie da się tak łatwo omamić mężczyźnie. Z lekki uśmiechem goszczącym na ustach, wsunął jedną z dłoni pod jego koszulkę i powiódł palcami w górę, wzdłuż jego boków, podciągając ją nieco i odsłaniając niewielki fragment nagiego ciała. -Dlaczego miałbym się przestraszyć? –na krótką chwilę spojrzał mu w oczy, palcami drugiej dłoni zadrapując jego kark, by następnie przyciągnąć jego głowę z powrotem ku sobie i musnąć jego wargi swoimi. Niepewnie. Krótko. Jakby badając teren. Nie mógł jednak się powstrzymać i po kilku sekundach po prostu wpił się w jego usta. |
| | | Yvers S. O'Reilly Tytuł : Heavenly Deliquent Wiek : Dwadzieścia dziewięć lat. Zawód : Historyk Kakougan / Wych. Klasy 4 - 2 Stan cywilny / Partner : WOLNY
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Nie Wrz 13, 2015 12:14 am | |
| W pewnym sensie podejrzewał, że Ariel mając na karku dwadzieścia lat wiedział, w jaki sposób zaciągało się interesujących go mężczyzn, oraz kobiety, do łóżka. Pamiętał, że zachowywał się w jego wieku podobnie, zaczynając następną imprezę, na końcówce poprzedniej. Mimo to, przeszłości starał się w momencie wkroczenia w dorosłość nie roztrząsać. Wiele sprawiło, że zmienił się – odrobinę uspokoił, zajmował się comiesięcznymi rachunkami, a podróżując pociągiem, zawsze kupował bilet. Najbliżsi na pewno wytykaliby go palcami, gdyby dowiedzieli się, co w rzeczywistości, w wolnych dniach robił. Prowokował. Zaczynał wywierać na nim presję. Twierdził, że Ariel nieszczególnie zna się na sprawach, zajmujących naprawdę sporą część życia przeciętnego mężczyzny. Doświadczenie podpowiadało mu, że mówienie w ten sposób w pewnym momencie sprawi, że wychowanek przestanie zastanawiać się nad tym, w jaki sposób należałoby się zachowywać – po prostu nauczycielowi udowodni, że naprawdę zna się na rzeczy. Zmierzał właśnie do tego. Próbował wykrzesać z niego odrobinę więcej zadziorności. Spotykanej w momentach, w których rzeczywiście był trzeźwy. Chociaż zdarzały się chwilę, w których w mgnieniu oka skróciłby go o głowę, niczym Czerwona Królowa w powieści o Alicji - w gruncie rzeczy, podobał mu się niewyparzony pyszczek. Zawsze się coś działo, kiedy był w pobliżu. - Mówił Ci już ktoś, że stukający za oknem deszcz rozprasza Cię do tego stopnia, że w Twoich oczach wręcz widać strach? Słyszę, że serce bije Ci strasznie szybko. Głośno. Potraktuję to jako komplement. Nie masz nic przeciwko? - Wyplątał smukłą dłoń spomiędzy jego palców, przez chwilę przytrzymując ją w miejscu, w którym znajdywało się serce chłopaka. Nauczyciel z prawdziwym romantyzmem miał tyle wspólnego, co dżdżownica z robieniem naleśników z serem. Aczkolwiek, nie mógł przegapić okazji do wsłuchiwania się, w niespokojne stuknięcia. Sentyment. W momencie, w którym się do siebie zbliżyli, dłoń która jeszcze do niedawna zajmowała się jego jędrnymi, krągłymi pośladkami kulturalnie przesunęła się na talię. Przytrzymywał go przy sobie. Moment pocałunku przedłużał, aczkolwiek robił to tylko dlatego, że nie chciał Arielowi pokazać jaki bywał łatwy. W rzeczywistości miał na niego naprawdę dużą ochotę, a kiedy tylko nadarzyła się okazja, aby złączyć z nim wargi – postanowił wykorzystać ją jak najlepiej. Wydawało się, że wręcz łapczywie spijał spomiędzy rozchylonych warg krótkie oddechy, nie pozwalając mu zbyt szybko przerwać czynności, przynoszącej więcej przyjemności, niżeli sam Yvers przypuszczał. W ciemności nie można było dostrzec tryumfalnego uśmiechu, malującego się na twarzy starszego w chwili, w której przytrzymywał młodszemu podbródek kusząc się na większą inicjatywę. Zdominował niewinny pocałunek do tego stopnia, że Ariel naprawdę musiał się postarać, żeby wtargnąć językiem z powrotem w rejony, w których chwilę temu bywał. Niespiesznie przesunął palce na jego kark, a na tym pozostawił wyraźne, czerwone smugi po przyciętych, ale głęboko wbijanych paznokciach. Gdy przygryzał dolną wargę blondyna, wyraźnie się z nim drocząc pomyślał, ale tylko przez chwilę, że może nie zapamięta wszystkich momentów. Pomyśli, że to wszystko było tylko jednym snem – na korzyść Yversa. Przymrużył powieki, kiedy niespiesznie zakańczał pocałunek z udziałem uczniaka. Mierzwił jeszcze jego włosie palcami, nim nie dobrał się po omacku do szyi, którą bez słowa zaczął w różnych miejscach kąsać. |
| | | Ariel B. Austen Zawód : Uczeń Kakougan, Klasa 4 - 2 Stan cywilny / Partner : Single
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Nie Wrz 13, 2015 1:05 pm | |
| Kiedy dłoń mężczyzny znalazła się na klatce piersiowej blondyna, ten na krótką chwilę wstrzymał oddech. Zmarszczył lekko nos, przyglądając się twarzy bruneta, nawet nie zauważając, kiedy ten przemknął swoją ręką z powrotem w górę. Oparł dłoń na jego policzku, który to pogładził lekko kciukiem, odgarniając jeszcze kilka niesfornych kosmyków, które opadły na twarz wychowawcy. Uniósł jeden z kącików ust w zaczepnym uśmiechu. -To przez burzę, Yvers. Nie pochlebiaj sobie tak. –skwitował. Co prawda bliskość mężczyzny też miała w tym niemały udział, wiadome, ale przecież nie musiał się do tego przyznawać. Poza tym nauczyciel zdążył już się przekonać jak Ariel reaguje na burzę, więc ten nie miał najmniejszego problemu z tym, żeby całą winę właśnie na nią zgonić. Wysunął dłoń spod jego koszulki, przed tym zadrapując jeszcze jego bok, mocniej niż tak właściwie zamierzał, przy okazji zostawiając dość widoczny ślad. Ujął jego twarz w obie dłonie, pomrukując cicho do jego ust, starając się jeszcze jakoś utrzymać inicjatywę. Sam jednak nie zorientował się, kiedy całkowicie poddał się mężczyźnie, niespecjalnie nawet próbując temu zapobiec. Można było się tego spodziewać, Ariel tylko na początku bywał taki cwany i pewny siebie, ale kiedy tylko rzeczy nabierały tempa, bardzo łatwo można było go sprowadzić do parteru i przejąć kontrolę nad sytuacją. W momencie, kiedy poczuł paznokcie wbijające się w skórę na karku, syknął ostrzegawczo, żeby starszy nie próbował więcej tego robić. Tylko dlaczego miał wrażenie, że Yvers i tak się nie posłucha i zrobi swoje? Z cichym westchnięciem odchylił nieco głowę, dając mu tym samym łatwiejszy dostęp do swojej szyi. Nie zastanawiał się teraz nad tym, jak będzie się tłumaczył ze śladów po zębach i malinek w tak widocznym miejscu, gdyby w razie czego zaszła taka potrzeba. Właściwie to niczym w tym momencie się nie przejmował. Tym jak bardzo nieodpowiednie jest to co właśnie robią, że nie powinni, że może się to dla nich naprawdę źle skończyć. Jedyne co zaprzątało mu w tym momencie głowę, to to, że mężczyzna w każdej chwili może się nagle opamiętać i po prostu wszystko przerwać, każąc Arielowi wyjść, by później zacząć utrzymywać między nimi należyty dystans i traktować blondyna jak zwykłego, nic nie znaczącego ucznia. Trudno byłoby mu się z tym pogodzić. Musiał się postarać, żeby mężczyzna najzwyczajniej w świecie nie miał czasu, by w ogóle o czymś takim pomyśleć, i po prostu przejść do rzeczy. Dlatego też zacisnął palce na brzegach jego koszulki i szybkim, zwinnym ruchem podciągnął ją do góry, a ta po chwili poszybowała gdzieś na lewo i wylądowała na podłodze. Uniósł jego głowę, zmuszając by na niego spojrzał, a sam utkwił swój wzrok w twarzy starszego. Zagryzł niepewnie swoją dolną wargę, sunąc powoli dłońmi wzdłuż jego klatki piersiowej, następnie brzucha, na moment zatrzymując je na wysokości podbrzusza, które to lekko zadrapał. Biorąc głęboki oddech, wsunął drżące palce za gumkę jego bokserek, które wystawały spod piżamowych spodni. Ale tylko tyle. Jakby czekając na jego przyzwolenie. Albo dostanie po łapach za to, że posunął się za daleko albo będzie mógł kontynuować. Wóz albo przewóz. Nigdy chyba jeszcze nie zdarzyło mu się tak stresować, kiedy wylądował z kimś w łóżku. Dłonie mu się trzęsły, był niepewny w swoich poczynaniach, uważał na każdy swój ruch. Najwidoczniej tak bywało, kiedy w końcu człowiek dostawał to, czego chciał już od dłuższego czasu. |
| | | Yvers S. O'Reilly Tytuł : Heavenly Deliquent Wiek : Dwadzieścia dziewięć lat. Zawód : Historyk Kakougan / Wych. Klasy 4 - 2 Stan cywilny / Partner : WOLNY
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Nie Wrz 13, 2015 3:45 pm | |
| Młody miał naprawdę oryginalny zapach skóry. Znaczy, Yvers zwykle nie interesujący się tym, w jaki sposób pachniały osoby w jego otoczeniu zaaprobował to, że na myśl przywodził alkohol za którym przepadał, a także powietrze, typowo deszczowe wskazujące na to, że na zewnątrz znajdywał się dłużej. Jeszcze chwilę przed tym, nim zaczęła się burza. Skóra na szyi Ariela zdecydowanie należała do tych delikatniejszych. W porównaniu ze znajdującą się na pozostałych partiach ciała, prezentowała się naprawdę wątpliwie z racji tego, że wykazywała właściwości podatnej na urazy. Wszelkie drapnięcia, wgryzienia się, a także ssanie wywoływały czerwienienie się, w trybie natychmiastowym. Miejsca, w których ślady zębów odznaczały się aż nadto, koił delikatnymi pocałunkami – acz wiadomym było, że nie sprawi to, że dyskomfort w mgnieniu oka minie a ranki, oraz nieprzypadkowe malinki postanowią się zagoić jeszcze tego samego wieczoru. Wychowanek na pewno nie opowiadałby wszystkim o tym, że zrobił mu to nauczyciel. Jednoznaczne stwierdzenie, dlaczego postanowili kontynuować wystawiając się na wysokie ryzyko, a także niezaprzeczalną dezaprobatę społeczeństwa nie występowało. Nie wiadomym było, czy wszystko powodował strach przed tym, że druga osoba nagle mogłaby przestać – dlatego się spieszyli, czy może występowały w tym przypadku inne, bardziej prywatne pobudki które skłoniły do kontynuacji kierując się myślą, że mógłby być to pierwszy, a zarazem ostatni raz, w którym pozwoliliby sobie na chwilę słabości względem siebie. Zresztą, kto by się tym przejmował. Kiedy młodszy zdejmował jego koszulkę, wtedy ostatni raz miał opory przed tym, czy powinni pozwolić sobie na to do czego zmierzali. Gdy materiał wylądował w bliżej nieokreślonym miejscu, mężczyzna jeszcze zamruczał, wyklinając niewyraźnie pod nosem nim kierując się przykładem sam nie zaczął zajmować się guzikami koszuli Ariela. Wszystkie rozpinał po kolei. Robił to na tyle sprawie, że nie ograniczał ruchów blondyna, a więc gdy tamten starał się gdzieś sięgnąć, na chwilę przestawał. Komentowanie nie przystawało. Dlatego nie decydując się na wyniosłe rozmowy, zmierzył młodszego jeszcze jednym, zamyślonym spojrzeniem sunąc wzdłuż teraz całkiem odsłoniętej, wątłej klatki piersiowej dłonią. Kreślił na niej niejednoznaczne, wymyślne wzory. Opuszki, w porównaniu do stosunkowo ciepłej skóry, miał wyraźnie chłodniejsze a więc, żeby tego było mało na domiar wszystkiego wywoływał pomniejszymi ruchami niewielkie dreszcze. Sięgnął do wewnętrznej strony uda młodszego, pocierając w bardziej wrażliwych na dotyk rejonach nerwowo przełknął swoją ślinę, kiedy niedoszły kochanek zawędrował własnymi palcami do podbrzusza, spiętego, równie ciepłego. Starszy powstrzymywał się przed otarciem o jego dłoń, chociaż przychodziło mu to z wielkim trudem. Zawarkotał, w ten sposób dając jasno do zrozumienia, że wręcz nie mógł doczekać się tego, aż w końcu młodszy sięgnie dalej. Wyczuwalnie zadrżał, gdy wsuwał palce pod materiał bokserek. Zagryzł swoją wargę, ale kiedy zorientował się, że odsłonięte obojczyki Ariela znajdywały się naprawdę blisko – wystarczyło tylko się troszkę przychylić, postanowił przyssać się właśnie pod nimi, zaznaczając czerwonymi śladami jeszcze to miejsce, do którego przedtem nie dotarł. Nie konsultując się z nim, wsunął mu nogę pomiędzy łydki aby znaleźć się bliżej, a kiedy tak się stało dotychczas paznokciami skrobiąc po odstających kościach biodrowych wychowanka, z niejakim zainteresowaniem naznaczył palcami długość przyrodzenia młodszego. Ubiegł go. Chociaż nie skusił się, na bezpośrednie wtargnięcie pod linię jego bielizny, zaczynał pozwalać sobie na coraz więcej, z wyraźną aprobatą pocierając przyciśniętymi do materiału palcami zapoznawał się z wypukłością, odznaczającą się z każdą chwilą coraz wyraźniej. Nie zawiódł się na Jelonku. Przeczuwał, że w porównaniu do niektórych kolegów, miał się czym chwalić. |
| | | Ariel B. Austen Zawód : Uczeń Kakougan, Klasa 4 - 2 Stan cywilny / Partner : Single
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Nie Wrz 13, 2015 8:28 pm | |
| Mimo swoich podbojów łóżkowych, tych większych jak i mniejszych, Ariel naprawdę zachowywał się jak nie on. To nie tak, że pierwszy raz wylądował w łóżku z kimś starszym, zdarzyło mu się nie raz, nie dwa, mieć kochanka starszego o dobre kilka lat. Głównie nie były to zbyt poważne relacje, po paru razach kontakt po prostu się ucinał, a oni już nigdy więcej na siebie nie wpadli. Relacja. To chyba była największa przyczyna jego oporów i nerwów. Podobał mu się ten układ, który dotychczas razem mieli. Blondyn w razie potrzeby miał gdzie przenocować dupsko, oraz kogoś, do kogo mógł zwrócić się z problemem, gdyby zaszła taka potrzeba. Kogoś, na kim mógł całkowicie polegać. Takie posunięcie z ich strony oznaczało, że wszystko całkowicie się zmieni. Żaden nie mógł być pewien, czy po wszystkim któryś nie oprzytomnieje i nie uświadomi sobie nagle, jaki błąd popełnili. Wszystko byłoby wtedy o wiele trudniejsze, zwłaszcza, że musieliby się widywać przez najbliższy rok szkolny. Gdyby wszystko się skomplikowało i poszło nie po jego myśli, Ariel zapewne nie napisałby już żadnej wiadomości do swojego wychowawcy, ani nigdy więcej nie zagościł w jego mieszkaniu. Sama wizja nie była zbyt obiecująca. Im dalej zachodzili, tym bardziej zaczynał się wahać, czy to wszystko było odpowiednim posunięciem. W końcu owszem, mężczyzna mógł na to pójść pod wpływem impulsu, ale czy tak samo będzie uważał po wszystkim? Albo rano kiedy wstaną? Druga sprawa to taka, że jeżeli już miał z nim uprawiać seks, to chciał wypaść dobrze. Naprawdę mu na tym zależało, nie chciał żadnych pomyłek ani potknięć. Chciał mu udowodnić, że nie jest aż takim szczeniakiem, za jakiego mężczyzna go miał. I choć na co dzień pyszczył i fochał niczym dziecko w wieku pięciu lat, to w gruncie rzeczy kochanek był z niego naprawdę dobry. Zależało mu by Yvers chciał go mieć w łóżku jeszcze raz. I kolejny. I potem znowu. Żeby czuł się podniecony na samą myśl, że mógłby położyć swoje łapska z powrotem na ciele blondyna. Dlatego też, nawet dostając przyzwolenie na kontynuację, wciąż jeszcze się wstrzymywał. Oprzytomniał właściwie dopiero, kiedy poczuł palce mężczyzny w dość strategicznym dla siebie miejscu. Zagryzł swoją dolną wargę, nie mogąc jednak powstrzymać lekkiego uśmiechu, który zagościł mu na ustach, widząc, jak ten się ze wszystkim śpieszy, jakby tylko właśnie na to czekał. Odłożył wszelkie obawy na bok, nie mając zamiaru już dłużej męczyć bruneta. Wysunął jednak palce zza gumki, tylko po to, żeby po chwil zsunąć z niego nieco spodnie i mieć łatwiejszy dostęp do tamtejszych rejonów. Przez materiał bokserek, powiódł palcami wzdłuż jego męskości, powoli, leniwie, jakby się z nim drocząc. Po chwili również i te zsunął z bioder mężczyzny, całkowicie odsłaniając to, co tamten miał do zaprezentowania. Oczywiście nie omieszkał też tam spojrzeć, ale tylko szybko, przelotnie. Po chwili z powrotem skupiając swój wzrok na twarzy mężczyzny, obserwując go uważnie, wyłapując każdą najmniejszą zmianę w jego mimice. Ponownie przygryzając swoją dolną wargę, drażniąco zaczepił opuszkami o sam czubek jego nabrzmiałej męskości, by zaraz zacisnąć na niej swoje palce i zacząć powoli poruszać dłonią. W górę i w dół, na początku się nie spiesząc, dopiero widząc jakiekolwiek reakcje ze strony mężczyzny, zwiększył nieco tempo ruchów. |
| | | Yvers S. O'Reilly Tytuł : Heavenly Deliquent Wiek : Dwadzieścia dziewięć lat. Zawód : Historyk Kakougan / Wych. Klasy 4 - 2 Stan cywilny / Partner : WOLNY
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Pon Wrz 14, 2015 1:16 pm | |
| W porównaniu do Ariela, nie specjalnie oglądał się za osobnikami od siebie młodszymi. Chociaż myśl o tym, że znajdywał się przy nim jeszcze w jego mniemaniu nie zniszczony życiem, delikatny dzieciak, łechtała mu ego. Zwykle celował w mężczyzn w swoim wieku. Minimalnie młodszych, o zaledwie rok do trzech lat, a starszych najwyżej o cztery. Blondyn w tym przypadku naprawdę wyróżniał się. Różnica wieku pomiędzy nimi wynosiła prawie, że dziesięć lat, a więc na pewno więcej ich różniło, niżeli naprawdę łączyło czym Yvers martwił się, nie zawsze mogąc dotrzeć do wychowanka w odpowiednim momencie. W końcu wspomniany nie przepadał za słuchaniem wręcz rodzicielskich wywodów, o niebezpieczeństwach, a wszelkie propozycje zmiany stylu życia wydawały mu się niemożliwe do realizacji. Nie można zaprzeczyć temu, że przedstawiciele męskiego rodu na punkcie imponowania w łóżku mieli prawdziwego bzika i nawet Yvers, mimo konkretnej ilości liczb na karku, przejmował się tym, czy w pewnym momencie nie popełni błędu. Też kierował się myślą, że skoro robiło się już coś – to powinno zrobić się to tak dobrze, żeby w przeciągu następnych tygodni, przykładowy Ariel znów miał ochotę znaleźć się w pobliżu nauczyciela, z zamiarami mniej przyzwoitymi. Starszy zazwyczaj pozostawał w spodniach najdłużej. W porównaniu do drugiej osoby, z której szybko zdejmował ubrania. Tym razem role się odwróciły, a jemu z początku, chociaż trudno w to uwierzyć zrobiło się troszeczkę głupio. Musiał względem Ariela pewnie sprawy nadrobić, wyprostować, a więc mimo iż w momencie w którym palce blondyna zawędrowały w niedopieszczone rejony, a on ocierał się przez moment ciepłym policzkiem o odsłonięte ramię, w pewnej chwili zawarkotał, starając się nie wyjść na samoluba, którym w sumie był. Syknął. W chwili, w której ruchy dłoni blondyna wyraźnie przyspieszyły, mężczyzna niespokojnie przygryzł swoją wargę. Niestety nie mógł powstrzymać kilku pomniejszych, ale bardzo przyjemnych dla ucha, niskich, chrypliwych stęknięć. W pewnym momencie pochwycił jego dłoń. Tę, która się nim pieczołowicie zajmowała. Przyciągnął ją do siebie, ucałował jej wierzch w podziękowaniu, a kiedy nieco się uspokoił, ponieważ szargały nim różne sprzeczne emocje, przycisnął ją do pościeli na krótką chwilę wsuwając własne palce, między te jego. Odsunął nogę, a później zawisł nad blondynem usadawiając się tuż nad nim. Wspierając się, aby nie przygnieść młodego do materaca. Przychylił się, a wtedy sięgnął jego warg jeszcze raz skradając mu pocałunek. Ten był troszkę dłuższy, mógł jednak dzięki niemu powstrzymać kochanka przed zadawaniem nieadekwatnych pytań. Nie chciał z nim w tym momencie rozmawiać. Wystarczyłoby mu tylko wsłuchiwanie się w jego głos, który miał nadzieję, był na tyle głośny, że zagłuszyłby wszystkie kompromitujące jęki nauczyciela. Oblizał jego dolną wargę, nim nie zaczął schodzić niżej z jednoznacznym zamiarem. Miał zamiar zająć się nim pierwszy. W końcu sam ostatnimi czasy miał nieco ciężki tydzień posuchy, naprawdę nie chciał wyjść na amatora, który spuściłby się tylko dlatego, że nie miał czasu na zaspokojenie swoich potrzeb. Przeklęte klasówki. Darując mu pomniejsze pocałunki na szyi szybko przeszedł niżej, w kierunku klatki piersiowej, zatrzymując się jednakowoż na brzuchu, któremu poświęcił więcej uwagi, kąsając napiętą skórę tuż pod pępkiem. Końcem języka musnął jego podbrzusze. Odchylił gumkę jego bielizny, ale nie zaglądając ze szczególną nachalnością w przestrzeń ukazującą zawartość bokserek, spojrzał jeszcze raz na jego twarz nim nie obnażył także i Ariela, przeciągając materiał szybkim ruchem ku dołowi. Teraz, kiedy oboje nie mieli nic do ukrycia – starszemu było lepiej. Zdecydowanie, pewniej się czuł kiedy nie był jedynym, świecącymi golusieńkimi pośladkami w pokoju, w którym jakby nie patrzeć, panowała ciemność, ale przecież oczy zdążyły się już do niej przyzwyczaić. Zastanawiał się nad tym, ile mógłby wytrzymać. Oblizał palce. Sięgnął do jego męskości dłonią. Trzymając z początku u nasady, poruszył kilkakrotnie, w miarę płynnym ruchem nadgarstkiem aby upewnić się, że był już wystarczająco sztywny. W końcu zakreślił kciukiem wrażliwy czubek, masując go okrężnymi, ostrożnymi ruchami w międzyczasie potarł wzdłuż okazałej długości drugą dłonią, tym razem poruszając się w niejednoznacznym tempie. Skupiał się na poznaniu tego, z czym zamierzał mieć większą styczność. Uśmiechnął się nieco, kiedy pod palcami zaczynał wyczuwać specyficzne żyłki, wzdłuż których teraz zakreślił niespieszne wzory, dociskając do nich palce. Odgarnął wpadające na twarz pasma włosów niedbale za ucho, a później przychylił się tak, aby mieć go na wysokości ust. Wtedy przesunął wzdłuż niedawno dotykanej długości ciepłym, wilgotnym językiem przysysając się odrobinę. W pewnym momencie wyglądało to tak, jak gdyby chciał mu w tym wrażliwym na wszelkie urazy miejscu zrobić malinkę. Rzeczywiście, próbował. Ale powstrzymał się, nie mając zamiaru ryzykować wizytą na ostrym dyżurze. Muskając jego prącie miękkimi wargami, zaczął wydawać z siebie niskie, urywane mruknięcia oczekując tego, że blondyn sięgnie palcami do jego włosów, jak to zwykle w takich chwilach bywało i zacznie je zachęcająco przeczesywać.
Ostatnio zmieniony przez Yvers S. O'Reilly dnia Pią Paź 30, 2015 2:56 pm, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Ariel B. Austen Zawód : Uczeń Kakougan, Klasa 4 - 2 Stan cywilny / Partner : Single
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Pon Wrz 14, 2015 2:42 pm | |
| Musiał przyznać, że podobał mu się mężczyzna od tej strony. Bardziej niż ten normalny Yvers. Nie odzywał się. Nie zawracał Arielowi dupy mało ważnymi pierdołami. Kiedy był cicho, naprawdę był znośny. Łasił się jak kocur, prosząc o pieszczoty. No i te odgłosy które wydawał, kiedy blondyn się nim zajmował. Mógłby tego słuchać naprawdę w nieskończoność. Wolną dłoń oparł na jego policzku, który to pogładził kciukiem, następnie opuszkiem zahaczając o jego dolną wargę. Otworzył nieco szerzej oczy, zaskoczony posunięciem mężczyzny. Co prawda miał co do niego trochę inne plany i z wejścia chciał się nim zająć. Popisać się. Pokazać, że umie to i owo. Był też przekonany, że mężczyzna bez najmniejszego sprzeciwu na to pójdzie, najwyraźniej znowu się co do niego pomylił. Zagryzł lekko dolną wargę i powiódł wzrokiem za swoją dłonią, obserwując poczynania mężczyzny. Szczerze mówiąc, nie miał pojęcia, co takiego nauczyciel właśnie planował i czego może się po nim spodziewać. Zacisnął swoje palce ciaśniej na jego dłoni, lekko gładząc opuszkiem kciuka jej wierzch. Mruknął przeciągle, odwzajemniając pocałunek. Kiedy mężczyzna oderwał się od ust blondyna, ten westchnął zawiedziony, mając nadzieję, że jednak będzie trwało to znacznie dłużej. Zdążył już polubić to uczucie, kiedy miękkie wargi starszego łączyły się z tymi jego. Dopiero kiedy poczuł je na swojej szyi, a następnie coraz niżej i niżej, dotarło do niego, co brunet ma zamiar zrobić. Mimo, że zupełnie by się takiego zagrania z jego strony nie spodziewał, nie przeszkadzało mu to. No, może trochę. Miał nadzieję, że wytrzyma w miarę długo i dadzą radę przejść do konkretnych rzeczy. Upłynęło już sporo czasu od ostatniego razu, kiedy ktoś zajmował się nim w taki sposób i obawiał się, że jego organizm postanowi mu spłatać figla. Nie wybaczyłby sobie tego i przy okazji zapewne zapadł pod ziemię ze wstydu. Zadrżał, dostając przyjemnych dreszczy, wciągając brzuch, kiedy tylko zawędrowały tam usta nauczyciela. Oblizał spierzchnięte wargi, czując ciepło kumulujące się w podbrzuszu. Zniecierpliwiony, poruszył lekko biodrami, jakby chciał go pospieszyć. Zacisnął usta w wąską linię, kiedy tylko został pozbawiony bielizny. Mimo, że było mu tak spieszno, to teraz nie był w stanie ukryć swojego zawstydzenia, na jego policzkach wykwitły dwa, wyraźnie czerwone rumieńce. Odruchowo, przyciągnął ku sobie mniejszą poduszkę, którą to zakrył swoją twarz. Miał taki nawyk. Kiedy chował twarz i unikał wzroku kochanka, czuł się nieco mniej zawstydzony i pewniejszy siebie. Świdrowany wzrokiem, zwłaszcza w takiej sytuacji, miał problemy ze skupieniem się na czymkolwiek innym, niż własnym wstydzie i parą obserwujących go oczu. Stęknął cicho, wyginając plecy w lekki łuk. Nawet normalnie był o wiele bardziej wrażliwy na dotyk, bardziej niż każda inna osoba, a co dopiero tam na dole. Zadrżał, zaciskając wargi w wąską linię, starając się stłumić jakiekolwiek głośniejsze pomruki wywołane poczynaniami mężczyzny. Wszystko jednak szlag trafił, kiedy tylko poczuł na swoim przyrodzeniu ciepłe, miękkie wargi wychowawcy. Wypuścił głośno powietrze z ust, wydając z siebie ciche jęknięcie, dało się też słyszeć jakieś nieprzyzwoite słowo, które razem z wydanym odgłosem wymknęło się spomiędzy ust blondyna. Przygryzł dość boleśnie swoją dolną wargę, wzdychając głośno, powstrzymując się, by nie wyrwać biodrami do góry. A sprawiało mu to dużą trudność, o czym świadczyły lekko drżące uda i zaciśnięte w pięści dłonie. Jedna z nich zawędrowała w kierunku głowy mężczyzny, gdzie drżące palce zaczęły przeczesywać ciemne kosmyki. W pewnym momencie zacisnął je na włosach starszego, może trochę zbyt mocno niż zamierzał, wydając przy tym z siebie głośniejsze jęknięcie. Yvers mógł też poczuć, jak lekko za nie pociągnął. |
| | | Yvers S. O'Reilly Tytuł : Heavenly Deliquent Wiek : Dwadzieścia dziewięć lat. Zawód : Historyk Kakougan / Wych. Klasy 4 - 2 Stan cywilny / Partner : WOLNY
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Pon Wrz 14, 2015 6:00 pm | |
| Mężczyzna naprawdę strasznie przepadał za widokiem zarumienionych policzków. Ani razu nie przeszedł w pobliżu zawstydzonej twarzyczki, nie myśląc o tym, kiedy w końcu będzie mógł wczepić w nią swoje palce. Interesował się w niewyobrażalnie niezdrowy sposób. Odczuwając nie małą satysfakcję, kiedy to sam wywoływał takie reakcje. Na szczęście Ariel nie musiał się przejmować tym, że zaprzestanie swoich działań. A to dlatego, że nauczyciel w ciemnościach, w rzeczywistości nie widział takich szczegółów. Mógł się jedynie domyślić, że niekontrolowane ruchy, powstające na wskutek dreszczy, targających wątłym blondynem nie pozostawały mu obojętne. Na pewno teraz wstydził się niemiłosiernie. Pierwszy raz, naprawdę pierwszy, prezentując się wychowawcy w niecodzienny sposób. Akompaniamentem, który wynagrodził wszelkie prowadzone przedtem rozmowy, bywały westchnięcia, świsty powietrza ulatującego spomiędzy rozchylonych warg Ariela a także jęki, niezwykle prowokujące. Na myśl których naprawdę, nie mógł się doczekać chwili, w której znajdzie się w jego wnętrzu. Na pewno wtedy, wydobyłby z niego jeszcze więcej dźwięków. W żaden sposób nie przejmował się tym, że w końcu sąsiedzi mogliby przyjść do niego na skargę. Gdyby tylko dowiedzieli się, że gościł u siebie mężczyznę, młodszego od siebie a na domiar wszystkiego, ucznia – na pewno przestaliby witania się z nim każdego poranka. Omijaliby go szerokim łukiem ani myśląc, żeby znaleźć się po tej samej stronie chodnika co Yvers. Nie był do końca zadowolony z tego, że młodszy w niesprzyjającym momencie przyciągnął na swoją naprawdę urzekającą twarz poduszkę, jak gdyby miał zamiar wyobrażać sobie, że wszystko robił z kimś zupełnie innym. Westchnął. Co prawda nie ostudziło to jego zapałów. Ale mógłby się poczuć wyraźnie urażonym, w momencie, w którym zabierałby się do niego na poważniej. Przeszliby do konkretniejszych czynów, a blondyn próbowałby bronić się, wykorzystując właśnie poduszkę. Miał zamiar przy najbliższej okazji zabrać mu je. A jeśli zaszłaby potrzeba pozbyłby się ich na dobre, zrzucając je na drugi koniec łóżka. Ciekawy był tego nieprzyzwoitego słowa, które uleciało spomiędzy teraz zaciśniętych w wąską linię warg blondyna. Wydawało mu się, że usłyszał je całkiem wyraźnie acz milej by było, gdyby takich słów z ust Ariela padało tu więcej. W momencie, w którym poczuł jak jego szczupłe biodra zaczynają w wyraźnym zniecierpliwieniu podrywać się wyżej, przycisnął je do pościeli. Nie pozwolił mu na robienie tego, na co pod wpływem impulsu miał ochotę. Starał się kontrolować sytuację. Kiedy rozchylił usta, z zamiarem zajęcia się prężącą męskością tę owiał jeszcze przed samym aktem ciepłym oddechem. Posapując, w końcu objął główkę. Drażniąc, w naprawdę oszczędnym ruchu głową znajdujące się niżej rejony, przytkniętym językiem, który teraz wykazywał się naprawdę sporym udziałem. Palcami niespiesznie odciągnął jego napletek. Wiedział dobrze, że drażnienie w tym miejscu także przyniesie zadowalające skutki. Chociaż z początku wydawało się, że będzie się ze wszystkim gramolił, rozdrabniając na części, w rzeczywistości po pierwszych pieszczotach, po rozdrażnianiu przeszedł do rzeczy, ujmując go umiejętnie. Głębiej. Zassał się przy tym naprawdę przyzwoicie. Przymrużył nieco swoje powieki, a kiedy pomagał sobie dłonią a pewność miał, że chłopak nagle nie wbije się w jego usta mocniej, powodując zakrztuszenie – znaczy, myślał, że tak nie zrobi – zamiast przytrzymywać go za biodro, zsunął opuszki palców między jego uda. Wędrując przez wewnętrzną część znalazł się, w okolicy jąder którymi także się zajął. Chociaż oszczędnie. W końcu masowanie, czy uciskanie palcami należało do ważniejszych – ale nie mógł skupiać się na nich długo. Zbytnio absorbował się tym, że naprawdę przyjemnych dla oczu rozmiarów prącie penetrowało mu usta. To nie tak, że był jakimś fetyszystą... Po prostu nie przeszkadzało mu to, że ktoś okazyjnie za przeproszeniem go w ten sposób, w przenośni pieprzył. Sam dobrze wiedział, ile przyjemności w naprawdę różnych miejscach, o różnych porach dnia można było uzyskać z tego przykładowego, niepozornego seksu oralnego.
Ostatnio zmieniony przez Yvers S. O'Reilly dnia Pią Paź 30, 2015 2:39 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Ariel B. Austen Zawód : Uczeń Kakougan, Klasa 4 - 2 Stan cywilny / Partner : Single
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa Pon Wrz 14, 2015 9:39 pm | |
| Poirytowany faktem, że możliwość jakiegokolwiek ruchu biodrami została mu uniemożliwiona, warknął niezadowolony. Co prawda tak było znacznie lepiej i bezpieczniej, dla nich obu, przecież żaden z nich nie chciał, żeby Yvers się zakrztusił i już na starcie wszystko szlag trafił. Nie wspominając nawet o tym, jak bardzo po czymś takim Ariel byłby upokorzony, tym bardziej, że chciał aby ich pierwszy raz naprawdę był idealny. Prawie tak idealny jak w pornosach, bez żadnych potknięć i pomyłek. Co prawda życie realne nijak się miało do tych niskobudżetowych filmów, ale nadzieję zawsze można mieć. Nie lubił jednak, kiedy nie miał kontroli nad własnym ciałem i poczynaniami, czuł się wtedy niekomfortowo. W ogóle nie lubił, kiedy coś działo się wbrew jego woli. Nie zorientował się nawet, kiedy sam odrzucił poduszkę gdzieś na bok, oszczędzając przy tym fatygi Yversowi. Utrudniała mu swobodne oddychanie, z którym i bez tego miał w tym momencie niewielkie problemy. Oddychał szybko, nierówno, jego tętno było przyspieszone. Co jakiś czas podrygiwał, raz ledwo zauważalnie, raz nieco mocniej, co już dało się wyczuć i zaobserwować. Towarzyszyły temu również głośne mruknięcia, stęknięcia, od czasu do czasu nawet jęknięcia. Zwłaszcza wtedy, kiedy język mężczyzny skupiał się na najbardziej czułym punkcie jego przyrodzenia. I chociaż na początku starał się je tłumić, tak teraz już całkowicie się poddał. Rozchylił wargi nieco szerzej, odchylając głowę delikatnie w tył, biorąc duży haust powietrza. Zacisnął palce ciaśniej na jego włosach, tym razem boleśniej za nie ciągnąc, całkowicie nie mając w tym momencie jakiegokolwiek wyczucia w tym co robi. Drugą dłoń zacisnął na jego ramieniu, w które to też dość mocno wbił swoje paznokcie, po których na pewno zostaną widoczne ślady. Gdyby wiedział, chociaż w najmniejszym stopniu, jak dobrze mężczyzna radzi sobie z takimi sprawami, to zapewne by mu na to nie pozwolił. Wcześniej uważał, że jakoś przecież wytrzyma, ale teraz już nie był co do tego taki pewien. Czując, że ręka wychowawcy już nie napiera tak mocno na jego biodra, sam starał się jakoś kontrolować ten bezwarunkowy odruch. Co prawda na początku nawet jakoś mu to szło, ale w pewnym momencie, nie będąc już w stanie się powstrzymać, wyrwał nimi nagle do góry. W porę jednak pociągnął za jego włosy, zmuszając go tym samym do cofnięcia nieco głowy, dzięki czemu uniknął niepożądanego zakrztuszenia mężczyzny. Przeklął pod nosem cicho, w myślach karcąc samego siebie, że nie był w stanie zapanować nad własnym ciałem. Momentalnie puścił jego włosy, z przestrachem cofając obie ręce, które zaraz opadły wzdłuż ciała blondyna, a palce zacisnął na materiale pościeli. Odważył się na niego spojrzeć, przygryzając przy tym lekko swoją dolną wargę, świdrując go tymi wielkimi, zielonymi oczami w przepraszającym spojrzeniu. To naprawdę nie było zamierzone. W sumie to może i lepiej, że tak się stało, w końcu teraz nie będzie musiał się przejmować tym, że skończy zdecydowanie za wcześnie. Zsunął się nieco w dół, tak, by znaleźć się twarzą mniej więcej na równi z tą bruneta, po czym musnął wargami jego podbródek, również w przepraszającym geście. Naprawdę nie chciał, żeby się na niego gniewał, zwłaszcza w tak ważnym dla nich obu momencie. Objął go ramionami, powoli sunąc palcami wzdłuż jego pleców, a kiedy dłonie znalazły się w okolicach bioder Irlandczyka, szybkim ruchem przyciągnął je ku swoim, by zaraz otrzeć się o niego sugestywnie, przygryzając lekko jego dolną wargę. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Mieszkanie Yversa | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |