|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Hope Ryusaki Wiek : Dwadzieścia jeden lat Narodowość : Amerykańsko-japońska Zawód : Trenerka taekwondo Stan cywilny / Partner : Free and quite happy
| Temat: Re: Mieszkanie Hawke Sro Gru 30, 2015 1:59 pm | |
| Skinęła głową, zrozumiawszy zarazem, skąd Susan pochodziła. Jednak żadnego miasta nie chwali się tak, jak swojego. Pomimo nienawiści do tego, co Hope przeżyła w swoim rodzinnym mieście, nadal była jakoś przywiązana do niego. Wróciłaby tam, jednak było to zbyt ryzykowne i mogłoby przywołać zbyt wiele wspomnień. Wolała ochłonąć jeszcze parę lat, w międzyczasie zwiedzić jeszcze kawałek świata, a dopiero potem wrócić do Nowego Jorku i spróbować ułożyć sobie wszystko od nowa. Ale nie teraz. Kiedyś... - Zapamiętam to sobie. Ale obawiam się, że Melbourne to też nie cała Australia - odpowiedziała, uśmiechając się ciut złośliwie. - Zawsze można zrobić sobie taką paroletnią wycieczkę po całej Australii. Pomieszkać to tu, to tam, w międzyczasie zarabiając na dalszą podróż. To chyba najlepszy sposób na poznanie całej Australii, ale co ja tam wiem - dodała zaraz i wzruszyła lekko ramionami. W końcu nie ona była tutaj od podróżowania i poznawania nowych kultur. Susan wyprzedzała ją w tej kwestii o całe lata świetlne i to się nigdy nie zmieni, ale zawsze można próbować chociaż trochę zmniejszyć ten dystans. Hawke nie miała co martwić się o to, że Rogue będzie sztucznie zachwycać się jej pracą albo coś w tym stylu. Nie, jej te zdjęcia naprawdę się podobały, jednak wbrew jej naturze byłoby, gdyby nagle zaczęła niezwykle zachwalać ich autorkę i prawić jej komplementy. Dla niej samej było to tak cholernie sztuczne, że chyba nie umiałaby. Po prostu w milczeniu oglądała kolejne kadry i chociaż wszystkie jej się podobały, to nie okazywała tego za bardzo. Może dlatego, że Suzy w międzyczasie zniknęła w swojej sypialni, a gdy wróciła, Amerykanka była zbyt zajęta przyglądaniu się swojemu własnemu obliczu sprzed dłuższego czasu, żeby nagle rzucić się na nią z pochwałami. Z zamyślenia wyrwało ją dopiero pytanie pani redaktor. Odwróciła głowę w jej stronę i spojrzała na nią. - Przeglądałam te z Nowego Jorku i tak jakoś... - mruknęła, wskazując dłonią na ekran monitora i leciutko pokręciła głową. Chyba sama poczuła się ciut zmieszana. Kto w takim momencie nie byłby? A mimo to na kolejne słowa Australijki parsknęła cicho. - Dziękuję? - odpowiedziała. - O ile wrak człowieka może wyglądać ładnie i komukolwiek się podobać... - dodała zaraz, przywołując na twarz lekki uśmiech, żeby zasłonić nim całe swoje zmieszanie i niepewność. Dokładnie jak wtedy, kiedy zostało zrobione tamto zdjęcie, jednak tym razem nie wyglądała na taką zmarnowaną, więc przywołanie odpowiednio przekonującej mimiki przyszło jej bez problemów. Zazwyczaj była dobra w udawaniu, więc to, jak bardzo była teraz zbita z tropu z powodu słów Australijki, zostało bardzo dokładnie ukryte, jakby nie zrobił to na niej absolutnie żadnego wrażenia ten komplement ani fakt, że Susan podobało się jej zdjęcie. Zaraz pomyślała o czymś zgoła innym, co od razu można było zauważyć, gdy przez jej czoło przeszła pojedyncza zmarszczka. - Mam nadzieję, że żadne moje zdjęcie nie dostało się nigdzie - powiedziała stanowczo. Niby Hawke siedziała obok niej i wyglądała na całkiem żywą, ale cholera wie, czy ktoś na nią właśnie nie polował, bo przez nieuwagę wrzuciła któreś ze zdjęć Hope gdzieś do internetu czy gdziekolwiek indziej. A ci ludzie byli nieprzewidywalni i mogli dalej chcieć od Rogue, żeby spłaciła swój dług, i to jeszcze z nawiązką w postaci kolejnej martwej osoby, na której jej zależało. |
| | | Susan Hawke Wiek : Dwadzieścia trzy lata Narodowość : Australijska Zawód : Dziennikarz/podróżnik Stan cywilny / Partner : Love is a distant aroma at best
| Temat: Re: Mieszkanie Hawke Sro Gru 30, 2015 8:51 pm | |
| Oj no, cóż poradzić, że Hawke była jednak przywiązana do swojego miasta? Tam w końcu przeżyła swoje najlepsze lata dzieciństwa. I pewnie gdy będzie trzeba to właśnie tam osiądzie na stałe. No okej… Dopóki jej starzy się nie rozwiedli, ale czy trzeba o tym myśleć? Przykre wspomnienia można odsunąć na bok. Starać się o nich zapomnieć, zastąpić tymi milszymi i postarać się by nie musieć znów przeżywać czegoś podobnego, prawda? Człowiek podobno ma przecież jakiś wpływ na swoje życie, czyż nie? Wywróciła zaraz oczami, uśmiechając się mimo wszystko delikatnie. - Oczywiście, że nie cała. Ale przynajmniej spotkasz mnie durnych turystów, którzy nie wiedzą co jest innego do zwiedzenia w Australii niż tylko Sydney. No i wiesz, właśnie tam możesz sobie załatwić przewodnika za darmo, który dobrze zna okolice i nie tylko - odparła. Zaraz pokiwała lekko głową na zgodę. - Ano, muszę przyznać, że to jeden z najlepszych, jak nie najlepszy, sposobów na to by poznać cały kraj. - powiedziała. Hawke mimo wszystko nie przepadała za sztucznymi reakcjami i komplementami. Cóż się dziwić, w końcu ciemnowłosa bardzo sobie ceniła szczerość. To coś naturalnego w takim razie, że nie przepada, gdy ktoś ją oszukuje i jeszcze myśli, że ona tego nie widzi. Taki człowiek robi idiotę z siebie i jeszcze próbuje z Australijki… Nie, ona ewidentnie nie lubiła takich zachowań. Z resztą kto lubił, gdy próbowano z niego zrobić jakiegoś pierwszego lepszego debila? Raczej mało kto, jeśli w ogóle. Czuła się dziwienie spięta. Ej, co ci Hawke? Opierdala na starość? Za mało spędzałaś ostatnio czasu z ludźmi, czy jak? Co się spinasz? Przecież nie ma co się denerwować, nie? Jest okej, jest po prostu dobrze… Burzowe tęczówki miała skupione na monitorze i zdjęciu, gdy czekała na odpowiedź Amerykanki. Spojrzała na Hope dopiero, gdy ta skończyła swoją wypowiedź. Teraz poczuła się serio dziwnie. Może w ogóle nie powinna nic mówić? Może po prostu powinna zostawić komentarz dla siebie? Tak chyba by było lepiej… Chwilę patrzyła na Amerykankę w ciszy. W tobie było zawsze coś pociągającego… pomyślała, powstrzymując się od powiedzenia tego na głos. Z resztą nie tylko od tego. Powstrzymała się również od zagarnięcia kilku kosmyków z twarzy Hope. Chyba nie wolała testować reakcji Hope, na takie słowa. Niby mogłaby to zrobić, a jakby Rogue to źle odebrała to zwyczajnie zażartować, ale chyba wolała tego nie robić. Zdziwiło ją trochę to pytanie Hope. Zmarszczyła delikatnie brwi. - Nie, spokojnie. Nie publikuje cudzych zdjęć, jeśli nie mam na to wyraźnej zgody. Dbam o anonimowość ludzi z którymi się spotykam. Nie jestem głupia mimo wszystko- powiedziała od razu, po czym znów zamilkła. Przeniosła znów wzrok na monitor, chwilę milczała. - No nic… Ten… Ja sobie chyba herbaty zrobię. Też chcesz? - spytała, wstając. Chwilę czekała na odpowiedź dziewczyny, po czym ruszyła w kierunku kuchni. |
| | | Hope Ryusaki Wiek : Dwadzieścia jeden lat Narodowość : Amerykańsko-japońska Zawód : Trenerka taekwondo Stan cywilny / Partner : Free and quite happy
| Temat: Re: Mieszkanie Hawke Sro Gru 30, 2015 10:58 pm | |
| Kiwnęła głową z szelmowskim uśmiechem na twarzy. - Zapamiętam to sobie - odpowiedziała. Dobrze byłoby mieć takiego właśnie darmowego przewodnika, który oprowadziłby na mieście, a do tego nie byłby sztywniakiem. No i czas spędzony z Suzy był zawsze spędzony w sposób bardzo interesujący. Nie mogło być inaczej, jeśliby wziąć pod uwagę, że cała postać dziennikarki była bardzo intrygująca i było w niej coś takiego, iż ciągle chciało się jej więcej i więcej... A przynajmniej do głowy Hope przyszła taka myśl, nawet, jeśli w życiu by się do tego nie przyznała. Jak dobrze, że Rogue nie posiadła umiejętności czytania w myślach, bo inaczej atmosfera znowu zagęściłaby się równie gwałtownie, co się rozluźniła. To byłaby taka naturalna reakcja na prawdziwy komplement od osoby, którą się mocno lubiło i nagle okazało się, że z wzajemnością. Trochę za dużo jak na jeden wieczór i jak dla osoby, która była raczej średnia w okazywaniu uczuć czy tym bardziej okazywaniu uczuć bardziej intymnych niż radość czy złość. Pewnie, mogłaby rzucić jakimś żartem w odpowiedzi i udawać, że nic się nie stało, ale po co, skoro obie wiedziałyby, że jednak tak nie jest? Więc to może dobrze, że nic się nie wydarzyło i skończyło się tylko na krótkiej wymianie zdań i spojrzeń. Póki co. Chociaż Hope przyłapała się na tym, że nawet to burzowe spojrzenie wbite w nią w połączeniu z milczeniem Susan były jakieś dziwnie stresujące. Cholera, każdy by się zestresował w takiej chwili, po zobaczeniu takich zdjęć i usłyszeniu takich słów - uspokoiła się w myślach. Mało to dało, ale zawsze coś. Na następne słowa Australijki westchnęła z ulgą. - To dobrze - odpowiedziała. Poczuła jakąś potrzebę chociaż minimalnego wytłumaczenia się ze swojego pytania, więc wzięła głęboki wdech i zaplotła ręce na karku. - Po prostu trochę się bałam, bo ludzie różne rzeczy wrzucają do internetu... I są też inni, popierdoleni ludzie, którzy mają swoich ludzi, którzy wynajdują tych teoretycznie anonimowych i nieuchwytnych na podstawie detali i mogą chcieć zrobić coś tym nieuważnym wrzucaczom zdjęć, byle zdobyć trop... - westchnęła znowu i ugryzła się lekko w język, zauważywszy, że jej wypowiedź nie ma kompletnie żadnego sensu. Jeszcze raz. - Obracałam się w złym towarzystwie i żałuję tego i nie chciałabym, żeby przypadkiem coś ci się przeze mnie stało. Już straciłam jedną osobę, na której mi zależało i nie chcę tego powtarzać - palnęła wreszcie. Naprawdę, nie zwykła za bardzo mówić o swojej przeszłości. To samo przyszło, nagle jej się język rozplątał i po paru słowach już nawet nie myślała za bardzo, co mówi. Przykładem było ostatnie zdanie jej wypowiedzi... Ale ono przecież nie sugerowało jakiegokolwiek przywiązania do Susan czy tego, że na swój sposób jej się podobała? Jesteś pierdoloną idiotką, jeśli tak myślisz. Pozostawało jej mieć nadzieję. Jak zwykle. W końcu imię zobowiązuje. Również i jej wzrok uciekł w stronę monitora, a palcem kliknęła strzałkę, dzięki której zdjęcie Hope nagle zniknęło, zastąpione jakimś ujęciem zachodu słońca z centrum Time Square. Ciemnoszare spojrzenie zwróciło się w stronę Australijki dopiero wtedy, gdy ta przemówiła. - Podziękuję. Starczy mi wino - odpowiedziała krótko i skinęła kieliszkiem w jej stronę, po czym upiła trochę szkarłatnego alkoholu. Odwrót taktyczny? Może to i dobrze. Pozwoli Rogue na ogarnięcie siebie, swoich myśli oraz da możliwość lekkiego ochłonięcia obu paniom. |
| | | Susan Hawke Wiek : Dwadzieścia trzy lata Narodowość : Australijska Zawód : Dziennikarz/podróżnik Stan cywilny / Partner : Love is a distant aroma at best
| Temat: Re: Mieszkanie Hawke Czw Gru 31, 2015 1:16 pm | |
| Uśmiechnęła się delikatnie. - A zapamiętuj. Ja zapraszam, ale potem mi stawiasz piwo - powiedziała, po czym się zaśmiała. Oczywiście, że nie wzięła by kasy od Amerykanki, ale to nie znaczy, że ta nie mogła jej postawić jednego piwa, co nie? Zmarszczyła lekko brwi, gdy ta wyrzuciła z siebie potok słów. Cóż, w pierwszej chwili dużo z tego nie zrozumiała. No ale dotarło do niej, że raczej Amerykanka miała z kimś na pieńku i to ostro. - Aha… Ten, rozumie. Spoko. Ja jestem cała i raczej nikt, prócz mojego szefa nie chce mnie zaciukać - odparła. Cóż, pewno było jedno, Hawke zmartwiły słowa dziewczyny. Nie podobało jej się, że jacyś ludzie na nią dybią. Ba, nawet nie zwróciła w pierwszej chwili uwagi na końcówkę wypowiedzi Rogue. Chwila, chwila, co ona powiedziała? Czy ona nie powiedziała, że jej na mnie zależy...? I właśnie teraz jakoś milej jej się zrobiło za serduszku. Jakoś tak cieplej. Szczerze? Nie miała jakieś wielkiej ochoty na tę herbatę, ale czuła, że będzie lepiej jak się teraz wycofa. Hawke, gdy siedziała przy Hope, miała wrażenie zaczyna stąpać po niepewnym gruncie. Nie podobało jej się to wrażenie, bo zwyczajnie czuła się przez to niepewnie. Jako taka ucieczką na ochłoniecie zdawała się dobrym pomysłem. Tak, czasem lepiej się wycofać i uspokoić. Wracając, wypadałoby zrobić tę herbatę, co nie? By uniknąć tych niepotrzebnych pytań... No nic, podeszła do blatu, wzięła czajnik, nalała do niego wodę, wstawiła go, po czym wzięła się za wyjmowanie kubka z szafki i wrzucenie do niego herbaty. Cóż, dość się zdziwiła, gdy w pudełku od herbaty nie znalazła ani jednej saszetki. - Cholera... To żarty jakieś? - mruknęła, patrząc na puste pudełko. Westchnęła cicho, po czym zaczęła szukać kolejnego. No i oczywiście czekało ją kolejne zaskoczenie bo jakby inaczej? Nie miała w domu herbaty! Cóż za zaskoczenie. Mruknęła pod nosem najgorsze przekleństwo jakie znała, wyłączając przy okazji czajnik. Wzięła głębszy oddech, dłonią przetarła twarz. Wszystko dziś przeciwko mnie... Czemu dziś muszę mieć tak cholernie zjebany dzień? Nic, znalazła mazak poniewierający się przy lodówce, na której znajdowała się kilka karteczek poprzyklejanych na magnesy i napisała na jednej z nich "KUPIĆ HERBATĘ". Po czym postanowiła wrócić do Amerykanki. - Wiesz co? Trzeba być mną aby nie mieć w domu ani jednego pudełka z herbata... - powiedziała, krzywiąc się delikatnie. Powolnym krokiem podeszła do stolika, by nalać sobie do kieliszka wina.. W między czasie zastanawiała się czy dobrym pomysłem jest siadanie obok Hope. Nie była pewna czy po wcześniejszej sytuacji nie byłoby to nieco krepujące. Z drugiej strony mogło to wyglądać dość dziwnie, że tak nagle zaczyna unikać bliższego podejścia do Amerykanki. No nic, postanowiła podejść do niej i usiąść obok Rogue. Gdy Hawke była w kuchni, możliwe, że dalej przeglądała zdjęcia z folderów. Jeśli szło jej to dość sprawnie to na dalszych fotografiach możliwe, że zauważyła, że pojawia się na nich jakiś mężczyzna,a dokładnie brunet, krótkowłosy, nieco wyższy od Hawke, wysportowany, tak było to widać po ich wspólnych zdjęciach. Susan uśmiechała się przy nim, czasem było jakieś zdjęcie na którym się przytulali, bądź zwyczajnie trzymali za dłonie. Wyglądali na szczęśliwych, zwłaszcza Hawke.[/b][/color] |
| | | Hope Ryusaki Wiek : Dwadzieścia jeden lat Narodowość : Amerykańsko-japońska Zawód : Trenerka taekwondo Stan cywilny / Partner : Free and quite happy
| Temat: Re: Mieszkanie Hawke Czw Gru 31, 2015 5:35 pm | |
| Powoli wypuściła powietrze z płuc, gdy usłyszała odpowiedź Australijki i zobaczyła jej reakcję. To musiało zabrzmieć wyjątkowo żenująco i tak, jakby Hope się coś naćpała, a potem naoglądała za dużo filmów. Hakerzy? Pełna anonimowość? Zemsta na najbliższych? Brzmi jak początek scenariusza do nowego Kill Billa albo jakiejś fajnej gry. Nie zdziwiłaby się, gdyby Suzy pomyślała o niej jak o jakimś świrze z silnymi problemami psychicznymi i fobiami. W dodatku te słowa mówiące o jej stosunku do dziennikarki... No nic, tylko dzwonić do psychiatryka, że zwiał im jeden z rezydentów. Ale Susan wiedziała wcześniej, iż trafiła na typa z wieloma problemami, który ewidentnie przed czymś uciekał i widziała jak na dłoni, że to nie były żarty. Może chociaż to sprawi, że nie będzie widziała w Rogue świra. - To dobrze. Znaczy nie. Ale przynajmniej jesteś cała - odmruknęła troszkę niepewnie. Nie odzywaj się już, cholera. Życie człowieka, któremu ciągle ktoś drepcze po piętach, jest ciężkie. Właściwie to dalej nie wiedziała, czy grozi jej niebezpieczeństwo czy nie. Możliwe, że tamci idioci zadowolili się zabiciem jej najbliższej osoby i obrabowaniem pustego mieszkania, a może dalej chcieli czegoś więcej... Póki co nie dostawała żadnych wiadomości ani nie zauważyła niczego podejrzanego wokół siebie, a bała się odezwać do dawnych znajomych, żeby przypadkiem i ich nie wkopać. O ile nadal jakoś się trzymali, chociaż członkowie mafii i karteli narkotykowych mają to do siebie, że są nadzwyczaj gruboskórni i zawsze jakoś wybrną ze wszystkiego. A jak nie, to uciekali, tak jak Rogue i żyli w lęku o siebie i swoich bliskich do końca swojego nędznego życia. Jej również było na rękę to, że Hawke postanowiła na chwilę ewakuować się z salonu. Od razu rozsiadła się nieco wygodniej i wyprostowała nogi pod stolikiem. Przetarła dłońmi twarz i westchnęła po raz milion pięćset sto dziewięćsetny tego dnia. Amerykance to najlepiej jednak wychodziło milczenie. Tak, siedzenie w ciszy i obserwacja. Bo jak już zaczynała mówić, to prędzej czy później mówiła coś, czego żałowała. Albo co gorsza, mogła się za bardzo spoufalać lub obdarzyć kogoś sympatią i pewnym zaufaniem. Nawet przyszła jej do głowy myśl, żeby w tej chwili wyjść i zadbać o to, żeby dziennikarka już nigdy jej nie spotkała. Taki odwrót taktyczny po tym, jak zdała sobie sprawę z tego, że ta relacja zaczyna iść za daleko i za bardzo darzy starszą kobietę sympatią, żeby to mogło się dobrze skończyć. Mogłaby tak zrobić, ale chyba by nie umiała. Pewnie, już dziesiątki razy znikała z ludzkich żyć bez zapowiedzi, ale w tym przypadku nie mogła sobie tego wyobrazić. Nie była w stanie sobie tego zrobić. Jesteś w czarnej dupie. Wtedy do akcji wkroczyła Hawke, całkowicie odwracając uwagę Hope od tych rozmyślań. Amerykanka w międzyczasie przeskakiwała przez kolejne zdjęcia, ale była zbyt zajęta gdybaniem, żeby zwrócić na nie szczególną uwagę. Ta pojawiła się dopiero wtedy, gdy pani fotograf stanęła w progu. Na moment odwróciła głowę od ekranu laptopa i spojrzała w jej stronę. - Ano. Nawet ja powinnam mieć jakieś, chociaż rzadko piję herbatę - odmruknęła i upiwszy łyk wina, wróciła do oglądania zdjęć. Akurat wtedy, gdy Susan była zajęta krążeniem po pokoju, Rogue dotarła do jej zdjęć z jakimś facetem. Z początku chciała je przerzucić dalej, bo przecież to nie jej sprawa, z kim dziennikarka się umawiała, jednak zamiast tego tylko bardziej przyglądnęła się jednemu ujęciu, na którym oboje przytulali się i uśmiechali do obiektywu. - Nie wiedziałam, że masz chłopaka - powiedziała zdumiona z ciut zaczepnym uśmiechem na ustach. Nigdy nie widziała tego faceta na oczy- ani w Ameryce, ani tutaj, w Japonii. W mieszkaniu też nie było śladów męskiej egzystencji. Może związek na odległość... czy coś - pomyślała, czując, że coś ją delikatnie kłuje w to jej poryte serce. To pewnie dlatego, że współczuła znajomej tego, iż ten uśmiechnięty facet pewnie był daleko... Tak, to na pewno dlatego. Bo niby dlaczego? |
| | | Susan Hawke Wiek : Dwadzieścia trzy lata Narodowość : Australijska Zawód : Dziennikarz/podróżnik Stan cywilny / Partner : Love is a distant aroma at best
| Temat: Re: Mieszkanie Hawke Pią Sty 01, 2016 12:22 pm | |
| Cóż… Pewnie jakby był to ktoś inny to pewnie serio by go wzięła za wariata, a potem unikała gościa, bo myślałaby, że ów osóbka się naćpała, a wcześnie naoglądała filmów o mafiozach i tym podobnych. Jednakże wiedziała, że wcześniej Amerykanka kręciła się w niezbyt dobrym towarzystwie, więc była jej bardziej skora uwierzyć. Co nie zmienia jednak faktu, że Hawke się zwyczajnie zmartwiła. Raczej nikt nie chciał usłyszeć takich wieści, które się tyczyły osoby na której człowiekowi zależało, prawda? Życie Hawke i Hope raczej nie było co porównywać. Ciemnowłosej po piętach co najwyżej deptali ci, którzy chcieli ją jakoś wkopać wy wygryźć z branży, albo ci bardziej upierdliwi fani. Choć to i tak nie było takie częste. W końcu ludzie raczej brną do piosenkarzy i aktorów. Tak, bardziej było trzeba się obawiać niektórych kolegów z branży. No i ogólnie to raczej było nic z porównanie z tym co miała Amerykanka. Tak, Australijka miała z porównaniem do niej święty spokój. - Okej, rozumiem o co chodzi. Już spokojnie - powiedziała, uśmiechając się do niej przyjacielsko. Tak, widziała, że dziewczyna się nieco zestresowała. Nie było jej co bardziej denerwować. Rozsiadła się wygodnie na kanapie obok Amerykanki. Dopiero po chwili spojrzała na ekran monitora. Nie było na jej twarzy widać tej samej radości co na zdjęciu. Z jej buźki zniknęła uśmiech i z twarzy jakoś mało się dało wyczytać, ale oczy…. W jej burzowym ślepiach był jakiś smutek i gorycz. James… Odwróciła spojrzenie od ekranu i upijając porządny łyk wina. Huh… - Nie mam chłopaka. Zerwał ze mną jakiś czas temu. Byliśmy razem prawie dwa lata… Faceci to dupki… Zawsze szukają winny u innych, a nie u siebie… Zawsze ją zrzucą na kogoś innego- wymamrotała. Tak, to była jedna z tych rzeczy o których chciała zapomnieć. Zaraz jej się przypomniała rozmowa z matką z rana. Tak, poruszała ona wtedy kwestie Jamesa. Wyrzuciła jej, że straciła takiego cudownego mężczyznę jak on. Bo przecież zamiast zająć się nim to musiała jeździć po świecie. Praca ważniejsza pod mężczyzny! Jak to w ogóle możliwe? Szkoda, że wiele razy mu proponowała pojechanie ze sobą. Zawsze to robiła. Przecież na początku się zgadzał, a potem przestał. Z resztą rozstania z nim też nie były miłe dla Hawke. Cieszyła się jednak jak dziecko, gdy wracała, a on już na nią czekał. James nie wyglądał jakby mu bardzo przeszkadzał fakt, że czasem Hawke nie ma dłużej w domu. Ale jej matka widziała tylko winę po jej stronie. Dla niej James był ideałem na męża swojej córki. Nie widziała w nim skazy. Szkoda, że ten idealny wybranek zdradził Susan. Mimo to Australijka nie umiała pousuwać zdjęć z laptopa. Sam nie wiedziała czemu nie potrafiła tego zrobić… Ona sobie zwyczajnie z tym rozstaniem nie radziła. Nawet jeśli starała się do tego przekonać samą siebie. Kochała tego dupka, naprawdę kochała, który ją tak zranił. Starała się o nim zapomnieć. Rzuciła się przez to w wir pracy. Unikała większych kontaktów ze znajomymi. Tak, wyjazd do Japonii miał być jej taką małą ucieczką. Możliwości zapomnienia, poukładanie sobie tego wszystkiego w głowie. Hawke milczała ze wzrokiem wbitym w kieliszek. Zakręciła delikatnie szkarłatną cieczą, która się w nim znajdowała, po czym znów upiła kolejny łyk. |
| | | Hope Ryusaki Wiek : Dwadzieścia jeden lat Narodowość : Amerykańsko-japońska Zawód : Trenerka taekwondo Stan cywilny / Partner : Free and quite happy
| Temat: Re: Mieszkanie Hawke Pią Sty 01, 2016 4:25 pm | |
| Przyglądała się Suzy i już od momentu, gdy ta zerknęła na ekran laptopa, wiedziała, że poruszyła niezbyt przyjemny temat. Wystarczyło spojrzeć w te oczy, żeby zobaczyć coś, co na pewno nie wyglądało na radość z powodu zobaczenia ładnego zdjęcia ze swoim facetem, także Rogue nawet nie potrzebowała usłyszeć zaprzeczenia, żeby wiedzieć, iż jednak troszkę się pomyliła w tej kwestii. To było jej potrzebne tylko po to, żeby zaspokoić własną ciekawość i ewentualnie się upewnić. - Rozumiem. Przykro mi - odpowiedziała spokojnym tonem. Już rozumiała, czemu Australijka mogła być taka drażliwa - po prostu rzucił ją facet, z którym była całkiem długo i ją zranił. Większość ludzi ubolewa z takich powodów, czy coś. Pomimo smutnej sytuacji (bo dowiedzenie się, że ktoś złamał serce twojej kumpeli do takowych powinno się zaliczać), Hope poczuła, że tamto poprzednie ukłucie w sercu nieco zelżało. Może zostało stłumione pewnym żalem z powodu rozstania Suzy... Albo chodziło o coś zupełnie innego. Cholera wie, jak zawsze w jej przypadku. Spojrzała jeszcze raz w stronę ekranu i pomyślała chwilę. - I masz rację, faceci to jebane dupki. A ten widocznie nie był wyjątkiem i po prostu nie był ciebie wart - mruknęła i kliknęła strzałkę, dzięki czemu zdjęcie dziennikarki i jej byłego zostało zastąpione nocnym ujęciem jednej z nowojorskich ulic. Sama właściwie nie miała co o tym mówić, bowiem z facetem była dosłownie raz, w dodatku jako nastolatka, gdy jeszcze nie do końca wiedziała, w co się pakuje. Nawzajem sobie napsuli krwi, zranili się na tysiąc różnych sposobów i na tym się skończyło. Co nie oznaczało, że nie miała innych doświadczeń z facetami. Ciężko nie mieć, gdy się nimi otacza. Jednak w pewnym momencie życia stwierdziła, że to nie dla niej. Ona nie potrzebowała obrońcy, który w razie potrzeby otworzy jej słoik czy przybije gwoździa, bo z tym sama sobie radziła. Jedyne, czego potrzebowała, to odrobina uwagi, zrozumienia i oderwania od tego brutalnego świata, w którym żyła na co dzień, a tego nigdy nie otrzymała od żadnego mężczyzny. Wszyscy jak na złość jeszcze bardziej pchali ją w szambo i pokazywali swoją przewagę nad nią albo próbowali ją kontrolować, a w najgorszym przypadku jeszcze ją ranili na każdym kroku. Nie umiała na co dzień współpracować z kimś takim, nie mówiąc już o wiązaniu się. - To co? Za wszystkich facetów, którzy nie są nas warci i inne problemy, które nieustannie kopią nas w dupę, przez co znowu spotykamy się przy kieliszku? - mruknęła, unosząc nieco swój kieliszek i spoglądając na Suzy znacząco, z delikatnym uśmieszkiem błądzącym w kącikach ust. Alkohol jako rozwiązanie problemów sercowych, psychicznych, rodzinnych, służbowych i wszystkich innych, tak. |
| | | Susan Hawke Wiek : Dwadzieścia trzy lata Narodowość : Australijska Zawód : Dziennikarz/podróżnik Stan cywilny / Partner : Love is a distant aroma at best
| Temat: Re: Mieszkanie Hawke Sob Sty 02, 2016 12:05 pm | |
| Tak, zeszły na nieco drażliwy temat dla ciemnowłosej. W końcu Hawke starała się zapomnieć o mężczyźnie, który ją zwyczajnie zranił. Cóż, dziś na to najwyraźniej coś czy świat, a może ten na górze nie chciał na to pozwolić. Huh… Upierdliwe coś. - Nie ma ci raczej być za co przykro. Ja po prostu wybrałam sobie złą osobę do kochania - mruknęła, po czym upiła kolejny łyk wina co poskutkowało opróżnieniem go. Hawke nie myśląc dużo po prostu sobie znów nalała do kieliszka szkarłatną ciecz. Australijka milczała dłuższy czas, nawet nie spojrzała na monitor. Wiedziała, że nawet jeśli teraz nie ma zdjęć jej z Jamesem to któreś z kolejnych będzie ich wspólnym. Nie miała ochoty na nie patrzeć. No ale przecież nie weźmie od Amerykanki laptopa i nie zabroni jej oglądać swoich zdjęć jak już to zaproponowała i to przez takie coś. Milczała dłuższą chwilę, przemówiła dopiero, gdy wypiła kolejny łyk wina. - Moja matka twierdzi inaczej. Dla niej nie byłam w stanie utrzymać przy sobie idealnego męża… Wypomina mi to każdym razem, gdy tylko nadarzy się okazja… Szkoda, że nie wie, że jej idealny zięć mnie zdradził… Ciekawe czy zmieniłaby zdanie... - mruknęła, uśmiechając się krzywo. Nie, nie powiedziała o tym swojej matce. Głupio jej było z tym, że mężczyzna, który ją niby kochał, zdradził ją jak gdyby nigdy nic. Raczej mało kto byłby dumny z takiego powodu. Czy Hawke potrzebowała mężczyzny? Raczej nie. Radziła sobie, umiała na siebie zarobić. prace domowe też potrafiła odwalić. Doszła do swojego poprzez uczciwą prace. Oczywiście jeden mężczyzna w jej życiu był ważny. Tym kimś był ojciec, bo pomimo rozwodu z matką ona zawsze miała jakieś większe zrozumienie z jego strony. No ale raczej on nie mógł być zawsze obok niej. Z resztą Hawke jak każdy potrzebowała po prostu świadomości, że komuś na niej bardzo zależy, że ją kocha, da trochę więcej uwagi niż reszcie ludzi, przytuli w razie potrzeby i da schronienie w swoich ramionach, gdy cały świat będzie przeciwko niej. Cóż, na razie nikogo takiego nie znalazła. Spojrzała na Hope, gdy ta się znów odezwała. Uśmiechnęła się do niej lekko. - Mh... - przytaknęła jej, unosząc lekko kieliszek do góry. Chwilę tak siedziała, po czym odstawiła kieliszek na stół i po chwili wahania oparła głowę o ramie Amerykanki.
|
| | | Hope Ryusaki Wiek : Dwadzieścia jeden lat Narodowość : Amerykańsko-japońska Zawód : Trenerka taekwondo Stan cywilny / Partner : Free and quite happy
| Temat: Re: Mieszkanie Hawke Sob Sty 02, 2016 8:09 pm | |
| Zmarszczyła lekko brwi, ale nie odezwała się ani słowem. Czy to, że sama nic nie zrobiła, miało oznaczać, że nie może być jej przykro z takiego powodu jak ten? A co, miała się cieszyć dlatego, że jej kumpela popełniła w życiu błąd i słono za to zapłaciła? To naprawdę nie był powód do radości i nawet człowiek tak upośledzony uczuciowo jak Hope o tym wiedział, a do tego odczuwał pewien żal. Nie chciałaby zobaczyć Suzy w takim stanie, w jakim była po rozstaniu. Tym bardziej, że jak później się dowiedziała, Australijka została zdradzona. Na tę wiadomość dziewczyna otworzyła ciut szerzej oczy i uniosła nieco brwi. - No nieźle - mruknęła niezbyt głośno. - Nie łatwiej jej powiedzieć, że ten dupek cię zdradził? W końcu to nie twoja wina... Tak sądzę - dodała zaraz, przyglądając się uważnie dziennikarce. Sama nie wiedziała, co zrobiłaby na jej miejscu. Nie miała ani chłopaka, ani matki, ani pracy, która wymagałaby od niej ciągłych podróży z miejsca na miejsce i mogła tylko spekulować, co by zrobiła w takiej sytuacji. Sądziła, że w tym przypadku powiedzenie prawdy nikomu by nie zaszkodziło. Suzy nie ucierpi z tego powodu, a jej matka przestanie się wreszcie czepiać. Plan idealny. Chyba, że był w tym jeszcze jakiś haczyk, o którym ona nie wiedziała. Gdy tylko kobieta uniosła kieliszek, Hope wychyliła swój i upiła parę łyków alkoholu, po czym odstawiła naczynie na stolik i spojrzała na Australijkę, która chyba złapała chwilę zawiechy albo coś. Przez moment czekała, aż ta powie coś, zrobi albo cokolwiek innego. I doczekała się. Z początku drgnęła ledwie wyczuwalnie i na moment jej wzrok uciekł w stronę ekranu laptopa. Co ty odpierdalasz. Zachowujesz się jak jakaś małolata. Autohejt zawsze na propsie i tym razem poskutkował tym, że Rogue cicho westchnęła, nieco przymknęła laptopa i powoli wyciągnęła rękę, żeby objąć dziennikarkę w pasie, a potem na nią spojrzeć. Coś było w tym widoku takiego, że Amerykance aż się nieco milej na serduchu zrobiło, takie to rozczulające było i po chwili jeszcze oparła policzek o jej głowę. Jak ktoś w ogóle mógł ją zranić? W tym momencie nabrała ochoty na to, żeby zatłuc każdego, kto kiedykolwiek wyrządził krzywdę tej kobiecie, która w tym momencie wyglądała tak, jakby nie była w stanie zabić muchy, nie mówiąc o krzywdzeniu ludzi. Pewnie, Ryusaki miała już pokaz umiejętności swojej towarzyszki i wiedziała, że jej myślenie w tej kwestii było bardzo mylne i że gdyby Susan się bardzo postarała, mogłaby i jej całkiem nieźle wpierdolić, jednak w tym momencie miała taką potrzebę ochrony tej istoty przed wszystkim złem tego świata. Choćby i chodziło o ratowanie przed wrednymi matkami i złymi byłymi. Nazywajcie to jak chcecie, ale jej poziom troski i sympatii do tej kobiety rósł z każdą sekundą spędzoną w jej towarzystwie, a teraz zaczynał osiągać poziom, który został przekroczony przez taką ilość ludzi, że można ich policzyć na palcach jednej dłoni, a sama Hope nigdy nie przypuszczała, że komuś znowu uda się dotrzeć aż tutaj. - I właśnie dlatego już nigdy więcej nie zamierzam mieć faceta - mruknęła po chwili, odnosząc się jeszcze do poprzedniej rozmowy i ciężko powiedzieć, co to dokładniej miało oznaczać i czy przypadkiem nie miało jakiegoś drugiego dna. Obcowanie z nią to jedno wielkie doszukiwanie się drugich znaczeń i domyślania się, co autor miał na myśli, nawet w takich najprostszych kwestiach. Czy i tym razem myślała o czymś więcej, niż o tym, co wcześniej Susan powiedziała o swoich przeżyciach? Jak zwykle: cholera wie. |
| | | Susan Hawke Wiek : Dwadzieścia trzy lata Narodowość : Australijska Zawód : Dziennikarz/podróżnik Stan cywilny / Partner : Love is a distant aroma at best
| Temat: Re: Mieszkanie Hawke Nie Sty 03, 2016 9:17 pm | |
| Milczała chwilę. Dla niej to wcale nie było takie proste jakby się to wydawało. - Wiesz… Dla mnie to nie jest jakiś powód do dum, że facet, którego kochała mnie zdradził… Nie chcę by za dużo ludzi o tym wiedziało… - powiedziała, po czym zamilkła na chwilę. - Z resztą… Moja matka to dziwna kobieta. Pewnie by znalazła sposób aby to wykorzystać przeciwko mnie. Czasem się zastanawiam jakim cudem jestem z nią spokrewniona - rzekła trochę ciszej. Tak, czasami się zastanawiała jakim cudem jest spokrewniona z tak mściwą i wredną osobą. Nie, żeby miała sama najprzyjemniejszy charakter. Tylko, że Hawke nie należała do plotkar. No i potrafiła się zazwyczaj ugryźć w język zanim powiedziała jakaś raniącą rzecz wobec przyjaciela lub bliskiej osoby. Tak, Hawke była bardziej przyjemna, pokojowo nastawiona do ludzkości. -Z resztą jest dobrze. W końcu moja matka i tak dzwoni raz na jedno święto, a ojciec mi nie wypomina tej małej porażki. Wiesz… On chyba wyczuł co się stało... - dodała po dłuższej chwili milczenia, równie cicho co poprzednio. Nikt, prócz matki raczej się nie czepiał jej spraw sercowych. Z resztą mało komu się z nich zwierzała. Trudno było jej mówić o uczuciach, a co dopiero tych, które się darzy drugą osobę… Szczerze? W pierwszej chwili pomyślała, że Amerykanka ją odsunę, albo w jakiś inny sposób da jej do zrozumienia, że sama ma to zrobić. Cóż, na całe szczęście się tego nie doczekała. Ciemnowłosa jakoś się tak lepiej poczuła, gdy położyła łebek na ramieniu Hope. Tak bezpieczniej i spokojnie. Jakimś cudem się dzięki temu wyciszyła. Ciemnowłosa zaraz przymknęła lekko powieki. W pierwszej chwili lekko drgnęła, ba nawet zerknęła na Hope, zaskoczona tym objęciem przez Amerykankę, a raczej nie wyglądało na to aby jej to przeszkadzało. Trochę ją zdziwiły słowa Amerykanki. Ba, jakoś tak zbiły ją z tropu. W sumie to nawet nie wiedziała jak ma rozumieć je, a co dopiero odpowiedzieć. No bo co takiego rzecz? "Okej, spoko. Dzięki za szczerość"? Nie… to głupio brzmi i sztucznie… Zamiast słów Hawke postanowiła zrobić coś innego. Jakoś tak zbytnio nie myśląc delikatnie się przytuliła do Amerykanki. Szczerze? Dobrze jej było tak przytulonej do Rogue. Nawet lekko przymknęła powieki. Chwilę tak trwała, wtulona w Hope, po czym sobie coś uświadomiła. Przecież Amerykanka nie lubiła, gdy ktoś naglę naruszał jej przestrzeń osobistą, a ona właśnie to zrobiła, czyż nie? Zaraz się od nie odsunęła, ba wstała nawet. Dłonią pomasowała swój kark. - Ja... Ja przepraszam. Wiem, że nie lubisz jak ktoś nagle narusza twoją przestrzeń - powiedziała szybko, nawet nie patrząc na Amerykankę. Czuła się jakoś tak głupio. Znów zrobiła coś czego nie powinna. Zazwyczaj potrafiła się zahamować i uszanować kogoś decyzje. Hawke, co z tobą? Serio odwala ci na starość... Nie wiedziała co ze sobą znów zrobić. Jakoś tak samoistnie zaczęła się krzątać po pokoju. |
| | | Hope Ryusaki Wiek : Dwadzieścia jeden lat Narodowość : Amerykańsko-japońska Zawód : Trenerka taekwondo Stan cywilny / Partner : Free and quite happy
| Temat: Re: Mieszkanie Hawke Wto Sty 05, 2016 8:11 pm | |
| - Rozumiem - odrzekła niezbyt głośno i kiwnęła głową ze zrozumieniem. W końcu była mistrzynią ukrywania niewygodnych faktów i udawania, gdy tylko mogła. Wiedziała, jak to jest ukrywać niewygodne informacje przed ludźmi, żeby ich do siebie nie zrazić i przy okazji nie narobić sobie problemów większych, niż już miała. Czasami lepiej przemilczeć niektóre sprawy, jeśli tylko można i wiadomo, że warto. W kwestii Susan ciężko było jej określić, czy jej się to opłaci czy nie. Nie znała jej matki, więc nie mogłaby przewidzieć, jak się zachowa. Póki było dobrze, może nie należało zmieniać tego stanu rzeczy. Hope nie podobało się to, jak kobieta zareagowała na rozstanie swojej córki, jednak taki stan rzeczy kiedyś minie, prawda? Australijka znajdzie sobie kogoś lepszego i jej matka przestanie marudzić... Plan idealny. Zapewne nikt nigdy nie wyobrażałby sobie jej w jakimkolwiek bliskim kontakcie innym, niż ten poprzedzający powalenie kogoś na matę. Dlatego Suzy mogło się wydawać, że Amerykanka czmychnie jak poparzona albo jak spłoszone zwierzę... Ale nie! Kolejna kwestia, w której mogła ją zadziwić. Było wręcz przeciwnie: Rogue poczuła się nadzwyczaj bezpiecznie i zrobiło jej się jakoś milej na sercu, dlatego nie protestowała, gdy dziennikarka jeszcze bardziej się w nią wtuliła. Zamiast tego uśmiechnęła się lekko i objęła ją obiema rękami, aby zaraz zacząć lekko gładzić ją po plecach. Dawno nie czuła się tak dobrze będąc tak blisko drugiego człowieka. Poczuła się trochę tak, jakby znalazła swoją ostoję, swoje miejsce, gdzie czuła się bezpiecznie i gdzie mogła uciec w razie problemów tak, jak robią to dzieci chowające się pod maminą spódnicą przed okropnościami tego świata. Mogłaby tak siedzieć całą wieczność i jeszcze kawałek. Ale oczywiście nic nie trwa wiecznie. Przypomniała to sobie, gdy poczuła, że Susan próbuje się odsunąć. Miała samolubną ochotę ją zatrzymać, jednak z drugiej strony wiedziała, że nie może tego zrobić, więc pozostało jej tylko odpuścić i patrzeć, jak kobieta ucieka z jej objęć niczym senne marzenie przy porannej pobudce, a potem wstaje i zaczyna krążyć po pokoju w zakłopotaniu. Dopiero do chwili do Hope dotarły jej słowa... Które wydały jej się takie absurdalne, że aż jej się głupio zrobiło. Tylko przechyliła nieco łeb na bok i otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nie mogła znaleźć odpowiednich słów na to, by pokazać kobiecie, jak bardzo pierdoli głupoty. Zamiast tego niewiele myśląc wstała i nie bawiąc się w rozważanie za i przeciw (wow!), podeszła do kobiety i po prostu ją przytuliła. - Gdyby mi to przeszkadzało, byłabyś pierwszą, która by się o tym dowiedziała - mruknęła jej do ucha. |
| | | Susan Hawke Wiek : Dwadzieścia trzy lata Narodowość : Australijska Zawód : Dziennikarz/podróżnik Stan cywilny / Partner : Love is a distant aroma at best
| Temat: Re: Mieszkanie Hawke Wto Sty 05, 2016 9:51 pm | |
| Ciemnowłosa sądziła, że najlepiej będzie tą całą sytuację przeczekać. Oczywiście mogłaby coś nakłamać, ale nie lubiła tego robić. Lepiej było przemilczeć parę rzeczy i przeczekać. W końcu jej matce się znudzi. Prędzej lub później zapomni, a ona będzie mieć całkowity spokój. Z resztą w końcu sobie też kogoś znajdzie. Nic, niech sobie, więc stara kobieta z wiecznym okresem trochę ponarzeka to może jej trochę ulży. Może będzie przez to bardziej miła dla towarzystwa i świata. Hawke się nic od takiego marudzenia nie stanie. Przynajmniej w normalnych okolicznościach… Ta, dziś nie był zbytnio normalny dzień, ale może to i lepiej? W innym razie możliwe, że by nie spotkała się dziś z Amerykanką. Mimo wszystko dało się znaleźć jakieś pozytywy w tym całym kiepskim dniu, a to się jak najbardziej liczyło, co nie? Ba, że tak. Hm… Chodziła z jednego kąta pokoju do drugiego, co chwila coś układając albo przestawiając. Tak, nie mogła sobie znaleźć miejsca czuła się niczym jakiś zagubiony dzieciak. Kurna, nienawidziła tego uczucia. Było ono cholernie męczące i takie… takie… niekomfortowe? Niezręczne? Cholera no… przeczesała palcami nerwowo. Nie podobało jej się to. Dawno nie czuła takiego czegoś. Nie wiedziała jak się zachować… Przystanęła na moment, chcąc wziąć głębszy wdech i przejechać dłonią po twarzy. Przydałby się jeszcze raz ten kran z kuch… urwała w myślach i zaraz zerknęła na kogoś to postanowił ją naglę przytulić. Nie ruszyła się ani na milimetr. Nawet głową nie ruszyła. Stała delikatnie czekając na to co będzie dalej. Na moment wstrzymała oddech, gdy Hope mruknęła jej do ucha. Hawke, kurwa, co z tobą? Jeszcze chwilę, dosłownie moment, tak trwała w bezruchu, po czym zwyczajnie się przytuliła do Amerykanki, chowając w jej ramionach lekki uśmiech, który pojawił się na jej ustach. - Cieszy mnie to. Bardzo cieszy - szepnęła dopiero po dłuższej chwili. Tak, było jej dobrze tak jak teraz było. Mogła by tak stać wtulona w Amerykankę. Nie musiała nic w tej chwili zmieniać. Nawet nie czuła się tak bardzo spięta jak jeszcze dosłownie chwilę temu. |
| | | Hope Ryusaki Wiek : Dwadzieścia jeden lat Narodowość : Amerykańsko-japońska Zawód : Trenerka taekwondo Stan cywilny / Partner : Free and quite happy
| Temat: Re: Mieszkanie Hawke Czw Sty 07, 2016 9:54 pm | |
| Dopiero po fakcie dokonanym doszła do wniosku, jak beznadziejne było to, co zrobiła. Hej, przecież właśnie naruszyła nietykalność swojej kumpeli, w dodatku taki sposób... Ale nie mogła patrzeć na to, jak bardzo kobieta jest zdenerwowana tym, że rzekomo sama wcześniej dopuściła się wielkiego grzechu, jakim było zbytnie zbliżenie się do Rogue, która de facto nie miała absolutnie nic przeciwko temu. Jej tak było dobrze. Dopiero później pomyślała o tym, że może Susan będzie przeszkadzać taka bliskość. Tym bardziej, że dziennikarka jakby zesztywniała na sam dotyk Amerykanki, która po chwili wyczuła też parosekundowy brak oddechu u swojej tulonej ofiary. W momencie, gdy doszło do niej, że może jednak powinna się odsunąć i już nawet odsunęła się o niewielki kawałek od kobiety, ta już się do niej przytuliła. Aha. Okej. Not bad. Więc zamiast odsunąć się, pozostała w miejscu i pogłaskała Susan po plecach, czekając na... cokolwiek. Gdy wreszcie doczekała się odpowiedzi, uśmiechnęła się ciut szerzej. O, czyli może jednak nie popełniła jakiegoś niewybaczalnego grzechu polegającego na byciu zbyt blisko? No kamień z serca. Po chwili jednak postanowiła się nieco odsunąć, bowiem już była pewna tego, że niejako rozładowała atmosferę i upewniła dziennikarkę w tym, że jednak jej wcześniejsze przytulenie nie było niczym złym. No i Rogue to nadal Rogue: chociaż nie miała oporów przed przytuleniem się do kogoś (tu zaznaczę, że nie do byle kogo), to nadal nie umiała tak trwać zbyt długo, by nie mieć pewnych wyrzutów sumienia lub obaw. - To zajebiście - powiedziała z uśmiechem na ustach, odsunąwszy się nieco od kobiety i przeczesawszy dłonią włosy. Po tym incydencie w spokoju mogły wrócić do zajmowania się pierdołami, takimi jak picie wina połączone z graniem na konsoli. Zostawiły zdjęcia w spokoju, bo jak się okazało, więcej z tego nerwów, niż jakiejkolwiek przyjemności. Cały wieczór przebiegał bardzo przyjemnie. Jak zwykle, gdy był to wieczór spędzony w towarzystwie Suzy. W pewnym momencie Rogue zadała sobie jedno zajebiście ważne pytanie: "Dlaczego to tak na mnie działa?" I ta jedna myśl tak bardzo zakorzeniła się w jej głowie i pociągnęła za sobą kolejne, że w pewnym momencie znowu ogarnął ją paniczny strach, którego w ogóle nie było widać po jej zachowaniu. Wewnątrz jednak znowu czuła mętlik związany z jedną kwestią, czyli dokładnie tą, która uniemożliwiała jej bliższy kontakt z jakimkolwiek człowiekiem. Ten lęk, że znowu straci kogoś, na kim za bardzo zaczęło jej zależeć. I wtedy w jej głowie pojawił się głosik, który ona z początku zignorowała, jednak im dłużej siedziała w towarzystwie Susan, tym trudniej było jej tłumić te myśli. One częściowo ustąpiły dopiero wtedy, gdy zabrała się z domu dziennikarki, wcześniej podziękowawszy jej za miło spędzony czas. W tym momencie poczuła się tak zagubiona, że zamiast pójść prosto do domu, zahaczyła jeszcze o monopolowy.
/ zt x2 |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Mieszkanie Hawke | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |