- Każda młodzież lubi się zabawić. Młodsza w berka, starsza w dzielenie się szlugiem. Ty nie biegałeś gdziekolwiek tylko byłeś, jak byłeś młodszy?
Perlisty śmiech przeciął ciszę za plecami różowowłosego młodzieńca, kiedy pewna Holenderka postanowiła zająć jego kontemplującą jedno z malarstw osobę, jeszcze chwilę temu karcącą jakieś nieszczęsne, Bogu ducha winne dzieciaki za to, że po prostu chciały się dobrze bawić. Najwyraźniej nie były one pasjonatami sztuki. A on zaraz musiał zachowywać się, jak stary zgred? No jasne, że nie.
Z kolei Cloeten pojawiała się jak zwykle nagle i dosłownie nie wiadomo, skąd. A przynajmniej tak to wyglądało, kiedy najzwyczajniej w świecie zachodziła kompletnie obcych ludzi od tyłu. Tak na dobrą sprawę, to był to po prostu jeden z tych dni, kiedy chciało jej się gdzieś wyjść - a przez "gdzieś" można było rozumieć dosłownie każde miejsce. Oczywiście na pierwszym miejscu wśród wygranych była galeria. Sztuka działała na artystyczną duszę, niczym manges, toteż od razu zdecydowała się właśnie na ten lokal. Przy okazji mogła tu spotkać niesamowicie ekscentryczne osobistości, począwszy na parodiach Mary Poppins, poprzez uczniów akademii plastycznych, aż po takich barwnowłosych Francuzów, odzianych po całości w mroczną czerń. Nie wiedziała, kto taki był stylistą tego młodziana, ale musiała znać jego numer telefonu - ten komiczny ubiór wręcz dodawał mu uroku i krzyczał: "hej, jestem ninją wybierającym się właśnie na misję, ale i tak ją zjebię, w końcu mam różowe włosy".
Po tych jakże długich rozmyśleniach, które mnie zajęły cały długi akapit, ale w głowie Saskii przebiegły w jakieś półtora sekundy, ciemnowłosa postawiła krok naprzód, by znaleźć się tuż obok młodego Kage i powitać jego twarz promienistym uśmiechem.
- Nie wyglądasz na tak starego, na jakiego brzmisz. - Doskonały sposób na poprawienie swojego powitania. Tuż po tej wypowiedzi uniosła brew w wyzywającym geście i wyciągnęła dłoń do nieznajomego. - Saskia. Musisz mi wybaczyć, czasem nie mogę powstrzymać się od komentarza.
Musiał jej wybaczyć także to, że wcale nie brzmiała, jakby było jej z tego powodu przykro. Wręcz przeciwnie - aż czuć było lejącą się z tych słów dumę i samozadowolenie.