|
| Autor | Wiadomość |
---|
Amanogawa Stan cywilny / Partner : -
| Temat: Stacja metra Sro Sie 26, 2015 3:36 pm | |
| ━ Stacja metra ━
Ostatnio zmieniony przez Amanogawa dnia Czw Gru 31, 2015 5:29 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Yvers S. O'Reilly Tytuł : Heavenly Deliquent Wiek : Dwadzieścia dziewięć lat. Zawód : Historyk Kakougan / Wych. Klasy 4 - 2 Stan cywilny / Partner : WOLNY
| Temat: Re: Stacja metra Czw Lis 05, 2015 1:49 pm | |
| Pogoda zdążyła się już poprawić. W momencie, w którym postanowił wywlec się z ciepłego mieszkania, aby załatwić proste sprawy, począwszy od opłacenia rachunków na wysłaniu pocztówek kończąc. Deszcz, który jeszcze poprzedniego wieczoru ostukiwał szyby, teraz był tylko wspomnieniem, które ustąpiło silnym podmuchom wiatru. Przemieszczanie się bez samochodu nie należało do najprzyjemniejszych aktywności. Ale na wszystko można było znaleźć radę. Chociaż prowadził zajęcia w szanowanym, znanym wszystkim rywalizującym z Shuryudan, Kakougan, które mimo iż publiczne to szczyciło się naprawdę dobrymi wynikami. Pensja jaką dostawał nie pozwalała mu na kupno przyzwoitego, używanego środka transportu. Może był po prostu trochę zbyt skąpy, aby przeznaczyć na naukę prawa jazdy odrobinę więcej czasu, niżeli tylko pięć minut w tygodniu z twarzą w książce w której głównie roiło się od nudnych przepisów drogowych, których nikt się w gruncie rzeczy nie trzymał. Nie wspominając już o ruszeniu pieniędzy, które w banku w dużej mierze kurzyły się, wyczekując wydania w przyszłości. Metro było stosunkowo tanią alternatywą. Chociaż wewnątrz często było bardzo tłoczno no i zdarzały się różne opóźnienia oraz usterki, a nawet ostatnimi czasy mniej popularne samobójstwa polegające na rzucaniu się na tory, o których czytało się później w gazetach. On na szczęście, nigdy nie miał okazji widzieć takiego zdarzenia na własne oczy. Tym razem wnętrze nowego wagonu było całkiem ciepłe, ze względu na włączone nie tak dawno ogrzewanie. Mniej było tłoku niż zwykle w godzinach typowo rannych, kiedy wszyscy spieszyli się do pracy, lub szkoły. Wokół nie było żadnych szczególnie znajomych twarzy, poza jedną która zjawiła się przy drzwiczkach w najmniej zapowiedzianym momencie. Wychwycił ją spośród tłumu Azjatów ale nie odezwał się ani słowem. Odległość, jaka ich w tym momencie dzieliła była zbyt wielka, aby zacząć rozmowę, albo żeby chociaż krzyknąć przysłowiowe dzień dobry. Pokręcił z niedowierzaniem głową na swoje głupie pomysły, nim nie schował zmarzniętego nosa w ciepłej, szarej chuście którą opatulona była szyja. Wlepił swój wzrok w przeciwległą szybę. Czasem tylko, aby jazda mu się nie dłużyła, a do przejechania miał naprawdę porządny kawałek, zerkał w wyświetlacz telefonu, wygrzebany z kieszeni spodni. Pokusił się nawet o napisanie krótkiego smsa. Odpowiedzi przynajmniej na razie nie dostawał jednak żadnej. Warto zaznaczyć, że w tłumie nie wyróżniał się w szczególny sposób, kiedy naprawdę spokojnie siedział na swoim z trudem pochwyconym miejscu. Na sobie miał materiałowy, typowo jesienny płaszcz sięgający mniej więcej do połowy uda. W tym sezonie ciemne kolory były bardzo popularne. Chociaż znajdywali się w kraju, w którym roiło się zwykle od barwnych, pstrokatych butów, wyrafinowanych kobiecych ubrań, o męskich nawet nie wspominając – ale tych unikał, to znaczy, nie rzucał się z piskiem na kolorowe bluzeczki czy spodnie, w których po prostu wyglądałby przekomicznie. Te osoby, które dumnie, a w przypadku mężczyzny, z wyraźną niechęcią zaczynały chylić się ku trzydziestce, zwykły skupiać się na odzieży zachowanej w kolorystyce stonowanej, przydymionej. Wszyscy na ulicach wyglądali bardzo podobnie. Ale dzięki temu, przynajmniej Yversowi łatwo było w tym tłumie odróżnić czy miało się przed sobą studentów, którzy zwykle nie szczędzili sobie dodatków, naszywek tudzież przypinek, czy może jednak poważnego pana urzędnika, który w poniedziałki tylko w garniturze wychodził o czym świadczyły wypolerowane buty, zabawny kapelusz osadzony na łysej głowie i teczka, bez której nie można było się na ważnym spotkaniu pojawić. |
| | | Constance T. Ainley Tytuł : Faded Troublemaker Znak zodiaku : Sagittarius Zawód : Uczennica Kakougan Stan cywilny / Partner : Not ur league
| Temat: Re: Stacja metra Czw Lis 05, 2015 4:55 pm | |
| Deszcz uciekł do przeszłości zamieniając się w mgliste wspomnienie dnia minionego. Jedynym, co po sobie pozostawił, była swoista, deszczowa aura wisząca nad całym miastem jak ciężka, wilgotna cisza. Miejscami można było zaobserwować mokre plamy na chodniku, czy też samotne krople spadające z liści masywnych drzew. Wiatr porywał w swoich ramionach wszystko, na co natrafiał. Smagał okrutnie przechodniów barwiąc policzki na wszelkie odcienie czerwieni. Mimo wszystko, atmosfera była czarująca. Liście o niezwykle szerokiej palecie barw — zaczynając na tych złotych, kończąc na głębokich pomarańczach opadały na ziemię, z każdą chwilą czyniąc z drzew coraz bardziej puste, bardziej samotne konary, które miały się odrodzić dopiero wraz z końcem zimy. Tak pięknych momentów, przeplatanych wstęgami słońca, nie było wiele; Zbliżając się do miejsca docelowego, stacji, na której miała wysiąść, wciąż stała z oczami wlepionymi w szybę. Rzecz jasna, nie mogła widzieć tam nic interesującego, jednak odnajdywała coś hipnotyzującego w obserwowaniu przemijającej trasy, ponadto była to metoda na skuteczne ukrócenie żałosnego, dłużącego się czasu spędzanego w metrze. Pozwalało posegregować myśli, zaplanować dzień, porządnie zastanowić się nad trapiącymi sprawami — przynajmniej taki sens powinny znajdować w tym poukładane osoby, żyjące codzienną rutyną, pałające niechęcią do trwonienia czasu. Constance bynajmniej nie odnajdywała się w tym szerokim gronie, do którego można było śmiało zaliczyć większość dorosłych obywateli. Tak naprawdę, nienawidziła publicznych środków transportu, jednak nie miała innej opcji, nie miała alternatywy dla swojego wybrzydzania, toteż wolała się od niego powstrzymać. Musiała zaakceptować nużące podróże, niekiedy spędzane w nieludzkim, porannym ścisku. Całe szczęście, o tej porze mogła zachowywać swoją przestrzeń bez zbędnego ocierania się o nieznajomych towarzyszy, każdy podróżujący mógł odnaleźć swoje miejsce do zaczerpnięcia oddechu; Co jakiś czas zerkała znudzonym wzrokiem na jasny wyświetlacz telefonu, prawdopodobnie kontrolując godzinę, może nawet robiąc to nieświadomie, będąc ofiarą nawyku, których w obecnych czasach ludzie mieli aż nadto. Zachowując codzienne, standardowe zachowanie, wyglądała jakby jeszcze dwie minuty temu oglądała telewizję siedząc na kanapie, jakby w najbardziej niespodziewanym momencie wyskoczyła z mieszkania, którego tak naprawdę nie miała. Możliwe, że nie była ubrana odpowiednio do pogody, nigdy nie zawracała sobie tym głowy. Z tego powodu miała na sobie zwykłe, czarne spodnie i szarą bluzę z dawno spranym logiem Aerosmith, która zapewne była już doświadczona życiowo. Bynajmniej nie trzymała jej z uwagi na sentyment, nie zwykła przywiązywać się do przedmiotów martwych, żywych tym bardziej. Prawdopodobnie powodem było przyzwyczajenie, które prawie zawsze pojawiało się na liście motywów robienia nieracjonalnych rzeczy. Rozpuszczone włosy kładły się falami na jej plecach. Gdyby nie ów kurtyna opadająca na ramiona, zapewne jej szyja narażona byłaby na bardziej dotkliwe zimno, od którego nie izolował jej żaden szalik (swoją drogą, figurujący na liście przedmiotów absolutnie niepotrzebnych). Gdy metro zawitało na stacji, od razu ruszyła w stronę wyjścia, chcąc jak najszybciej uwolnić się z pojazdu. Stawiając krok na chodniku, z jej kieszeni wypadła niewielka kartka, którą podmuch powietrza poniósł parę kroków dalej. Rzecz jasna nie zauważyła tego, ruszyła szybkim krokiem w swoim kierunku. |
| | | Yvers S. O'Reilly Tytuł : Heavenly Deliquent Wiek : Dwadzieścia dziewięć lat. Zawód : Historyk Kakougan / Wych. Klasy 4 - 2 Stan cywilny / Partner : WOLNY
| Temat: Re: Stacja metra Pią Lis 06, 2015 4:21 pm | |
| Podobne podróże były dla niego codziennością. Ktoś, kto to pracę zaczynał od poniedziałku, na nieszczęsnym, przez wszystkich oczekiwanym piątku kończąc, weekendy często przeznaczając na nadrabianie spraw zaległych, które spiętrzały się, w dniach zapełnionych obowiązkami - przyzwyczajał się. Nie marudził. Nie mógł. Po prostu nie. Okazji do przejażdżek miał w życiu tyle, że zdążył już zaznajomić się z większą częścią wagonów, poszczególnymi siedzeniami, a także nie zawsze miłymi przewoźnikami, którzy w godzinach szczytowych zajmowali się upychaniem ostatnich pasażerów. Minuty mijały. Czas nie dłużył się szczególnie odczuwalnie. To znaczy, wraz z dźwiękiem towarzyszącym nadjeżdżaniu na następną stację, mijał całkiem szybko. Mimo wszystko nieprzyjemnie było tak siedzieć w bezruchu nie mogąc odezwać się, ani nawet dobrze wyprostować nóg. Zachciało mu się siedzieć, a nie po męsku godzić z myślą, że przez resztę jazdy trzeba by się było w miejscu dobrowolnie, a to byłoby już szczytem szaleństwa, nastać. Czasami wzrokiem sunął po wszystkich zebranych. W końcu na sobie niejednokrotnie czuł wzrok równie znudzonych sytuacją towarzyszy podróży. Nie winił ich za to, że czasem zapatrywali się w martwym punkcie, tuż nad jego głową. Chociaż zawsze wtedy zdawało mu się, że naprawdę znajduje się nad nią coś naprawdę niepokojącego. Widział, że dziewczyna ubierała się nieadekwatnie do pogody. Jednak nie mógł w otwarty sposób skomentować tego, w jaki sposób zarządzała swoim życiem. To nie była jego sprawa. Chociaż myślał sobie, że nie powinna narażać się na złapanie grypy, na rzecz wyglądania naprawdę przyzwoicie. Kiedy coraz bliżej było do kolejnej stacji, on odetchnął w duchu wiedząc, że brakowało mu jeszcze tylko kawałka, aby wysiąść, odetchnąć zimnym powietrzem i przyspieszyć kroku, aby czym prędzej udać się, do wyznaczonego przedtem przez siebie miejsca. Zamyślił się, jeszcze zastanawiając nad tym, czy nie powinien wstąpić do sklepu, kiedy będzie już wracał z powrotem do domu. Odruchowo zawiesił wzrok na wyjściu. Zawsze w nie do końca wytłumaczalny, logiczny sposób zastanawiał się nad tym, ile osób w danym momencie postanowi wysiąść, a kto skuszony ofertą jazdy, po prostu wejdzie zapełniając niedawno powstałe luki. Wyrwał go z tego całego rozmyślania nieprzyjemny głos starzej kobiety, udającej oczywiście niesamowice schorowaną której musiał, na swoje nieszczęście ustąpić miejsca. Westchnął. Często mu się to przytrafiało. Czasami nawet zwykł tłumaczyć to sobie zwykłą dyskryminacją. W końcu staruszki nie często prosiły podobnych do siebie młodych mężczyzn, a właśnie wyszukiwały takich odbiegających od przyjętych norm, jak gdyby im się miejsce w żaden sposób nie należało. Zagramaniczni. Pokornie przystanął w specjalnie wydzielonej, pozbawionej krzesełek przestrzeni, spojrzeniem wodząc za poszczególnymi sylwetkami. Na niej skupiał jednak największą uwagę, w końcu była najbardziej roznegliżowaną osóbką w całym wagonie. Normalnie nie zwróciłby uwagi na ten świstek papieru, który wypadł z kieszeni młodszej przedstawicielki płci żeńskiej. W końcu nie był filmowym desperatem, który uganiałby się, z nic nie znaczącym świstkiem za nią... A może jednak. Mimochodem przypatrzył się kartce, a nim się zorientował już miał ją w dłoni starając się rozszyfrować nieczytelne pismo. Adresy. Godziny. A także niewielka, napisana na szybko notatka z której wywnioskować w tym momencie mógł najwyżej tyle, że słonie zmieniają się w małpy, a na dworze zboże. Miał zamiar wrócić z powrotem do wnętrza pojazdu, jednak tłum który tym razem wszedł nie pozwolił mu wcisnąć się na ostatniego. Drzwi się zamknęły, pasażerowie odjechali, a na stacji został biedny on. I stał tam chwilę jak ten palec, naprawdę nie wiedząc, co z życiem winien począć nim wzrokiem nie zaczął szukać dziewczyny – która mu tyle kłopotów w tym momencie sprawiła. I zauważył ją, to znaczy wydawało mu się, że to właśnie ona w oddali odchodzi pospiesznym krokiem, nawet się nie oglądając przez ramię. Chociaż twarz miała znajomą, imię było już tylko jedną wielką zagadką. Dlatego nie zawołał za nią. Wyglądałoby to źle. A on zresztą nie lubił, kiedy patrzyli na niego wszyscy, kiedy się wygłupiał. Dlatego też przyspieszył kroku, ale odległość jaka ich dzieliła wciąż była bardzo duża. Wcisnął kartkę w kieszeń płaszcza. Tym razem pilnował, aby ta nie wysunęła się na posadzkę tak jak to się stało przedtem. Zaczął za nią podążać. Przyznać musiał, że dziewczę naprawdę miało tendencje do przemieszczania się nader szybkiego. Na randkach pewnie szła ze trzy metry przed swoim wybrankiem. Uśmiechnął się głupio, nim nie zaczął ostrożnie wymijać ludzi.
[ 2 x z / t ] |
| | | Ito Asaya Wiek : Dwadzieścia pięć lat Stan cywilny / Partner : -
| Temat: Re: Stacja metra Pią Kwi 01, 2016 8:24 pm | |
| Godzina dziewiętnasta. Słońce już dawno schowało się za horyzontem, co niezwykle irytowało i jeszcze bardziej zaburzało zegar biologiczny Asayi. Nie znosił krótkich, zimowych dni prawie tak bardzo, jak nie znosił upałów. Dzisiejsza zmiana w warsztacie nieco mu się przedłużyła, co nie poprawiało jego smętnego humoru, odbierał też z drukarni papiery - plik kartek grubością dorównujący nowiutkiej ryzie papieru - za co zmuszony był zapłacić nieznośnie wysoką cenę, czyli kolejny cios w serce! Do pociągu wszedł, a raczej wsunął krokiem skazańca, ze spuszczoną głową i czym prędzej zajął miejsce siedzące, nie upewniając się uprzednio, czy żadna staruszka bądź kobieta w ciąży nie są zmuszone do podróży w pozycji wertykalnej. Był zmęczony, torba z dokumentami niezwykle mu ciążyła, a oczy odmawiały współpracy, coraz wolniej i wolniej mrugając. Zmarszczył brwi, próbując się w ten sposób ocucić, w ostateczności zrezygnował, wsunął do uszu słuchawki i pozwolił sobie odpłynąć w błogi stan półsnu i relaksu, jakiego w zwykłe dni nie udałoby mu się doświadczyć, bynajmniej w pociągu metra. Przejechał w tym stanie kilka stacji. Tylko na jednej na moment "przebudził się", kątem oka dostrzegając znajomą sylwetkę, siadającą tuż obok - przynajmniej tak mu się wydawało. Nie wystarczyło mu siły na utrzymanie powiek otwartych i upewnienie się. |
| | | Choi Hajin Wiek : Dwadzieścia cztery lata Zawód : Malarz/prowadzi kółko malarskie Stan cywilny / Partner : #singleasfuck
| Temat: Re: Stacja metra Pon Kwi 04, 2016 10:53 pm | |
| Standardowo nieobecnym wzrokiem wpatrywał się między ludzi znajdujących się na przeciwnym peronie. Niewielkimi zainteresowaniu obdarzył parę co bardziej kolorowych plakatów, nie przykładając do tego jednak zbyt wielkiego skupienia czy zainteresowania. Trwonił nieistotny czas przed przyjazdem metra, zwyczajowo nie zwracając większej uwagi na pozostałych przyszłych pasażerów. Dzięki parze sporych słuchawek znacząco odcinał się od potencjalnych chętnych do dyskusji, co mieli e zwyczaju choćby ludzie starsi. Jednak również wobec nich nie miał zbyt wielkiego zapasu empatii, ignorując ich wszystkich po równo. Zazwyczaj, bo tym razem na całe szczęście nie znalazł się nikt chętny do pogawędki. Choi był niestety zbyt zmęczony dniem, by mieć ochotę na użeranie się z kimkolwiek. Wstał wcześnie rano, bo w głowie miał wizję nowego malowidła i spędził prawie osiem godzin na tworzeniu, robiąc sobie może trzy niewielkie przerwy na posiłki i załatwienie potrzeb fizjologicznych. Gdy wena się wyczerpała, a on przypomniał o reszcie świata, nadszedł czas by udać się do biblioteki. Dwie godziny zajęć, sprzątnięcie naprodukowanego nieładu i czekał go tylko powrót do domu, by dokończyć pracę albo położyć się spać. Jeszcze nie zdecydował, w którym kierunku pójdzie. Gdy wsiadł do pojazdu, rozejrzał się tylko ukradkiem, szukając jakiegokolwiek wolnego miejsca. Dostrzegł je wreszcie i, po upewnieniu się, że nikt inny na nie nie szarżował, udał się w tym kierunku i usiadł wygodnie. Kątem oka zerknął na współpasażera po swojej lewej i... Na krótką chwilę zdębiał, ale prędko odwrócił wzrok. Nieważne. Gdy ostatni raz widział Ito, ten oddał mu zagubiony telefon, uratował od dziwnej pary wyznawców jakiejś religijnej magii i spróbował wciągnąć w rozmowę. Ostatecznie dał się jednak spławić i od tamtego momentu widywali się tylko standardowo jako pasażerowie jednego pociągu i nic więcej. Na całe szczęście. Również na szczęście mężczyzna najwyraźniej przysypiał, dlatego Hajin prędko przestał zwracać na niego uwagę, rezygnując też z pierwotnego pomysłu ucieczki. Uważnie śledził tylko nazywy kolejnych przystanków wyświetlanych na ekranie, nie chcąc przeoczyć swojego. Nie zorientował się nawet, kiedy jego ciężkie powieki zaczęły wolno opadać, lecz po paru chwilach po prostu spał... Nie widział również, ile czasu minęło, gdy wreszcie wolno otworzył oczy. Nie wiedział jak bardzo zmienił się przegląd pasażerów, bo i przy wsiadaniu nie zwrócił na to większej uwagi. Pierwszym, co zarejestrowała świadomość był fakt, że jego policzek był oparty. O czyjeś ramię. Kolejnym, że na jego głowie oparty był ktoś inny, najprawdopodobniej również zmęczony podróżą osobnik, który nie całkiem świadomie zasnął, podobnie jak Hajin, używając kogoś innego w ramach podpórki. Chłopak prędko jednak ukrócił tę farsę. Dalej nie do końca rozbudzony i z przytępioną świadomością poderwał się do pionu, odpychając nieznanego osobnika dłonią i niemal przez to spychając z miejsca. Wywołał tym niemałe zamieszanie już wśród pozostałych ludzi w wagonie, ale naprawdę go to nie obchodziło. Zwłaszcza, gdy zorientował się, że tym, na którym zasnął, a który zasnął na nim był nikt inny jak walony dobry samarytanin. Znowu on? Chłopak na moment chyba się zapomniał, bo kiedy wyrwany ze snu Asaya wreszcie na niego spojrzał, zaczął energicznie wykonywać znaki dłońmi, wpatrując się w niego wściekle. Co ty, do cholery, sobie myślisz? Wyglądam jak poduszka?! migał, zapominając, że nie wszyscy ludzie na świecie władali jego językiem. I że on również użył go jako oparcia. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Stacja metra | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |