|
| Autor | Wiadomość |
---|
Amanogawa Stan cywilny / Partner : -
| Temat: Deptak Sro Sie 26, 2015 5:09 pm | |
| ━ Deptak ━
Ostatnio zmieniony przez Amanogawa dnia Czw Gru 31, 2015 5:29 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Gość
| Temat: Re: Deptak Wto Wrz 22, 2015 3:06 am | |
| Kiedy Shin zmierzał w kierunku deptaku wolnym krokiem, wydawało mu się, że pomysł, na który wpadł jakiś czas temu, był całkiem dobry. Jednak im bardziej zbliżał się do wyznaczonego miejsca spotkania, tym bardziej podawał w wątpliwość słuszność swojej decyzji. Wśród swoich znajomych uchodził raczej za rozsądnego faceta, który nie kieruje swoim życiem zbyt raptownie. Owszem, zdarzały się momenty, kiedy lekko ponosiła go fantazja, bo przecież nie mógł stale robić wszystkiego pod linijkę, ale teraz miał wrażenie, że odrobinę przesadził. W jego życiu było sporo ludzi, z którymi utrzymywał kontakt jedynie przez internet, a powody ku temu były różne. Najczęściej chodziło po prostu o brak czasu na odwiedziny i zbyt dużą odległość do pokonania, aby zobaczyć się twarzą w twarz: bądź co bądź, zostawił przecież w Korei sporo znajomych i rodzinę. Byli to jednak ludzie, których poznał w bardzo tradycyjny sposób, nic nadzwyczajnego. I że też teraz, już po trzydziestce, wpadło mu do głowy, żeby dać minimalną szansę znajomości z internetu? Niedorzeczne! Gdyby jeszcze rozmawiał z tym chłopakiem jakoś dłużej, parę tygodni, ale nie. Kilka wspólnych pogawędek i już postanowili przenieść tę znajomość do świata realnego. Shin czuł się trochę jak naiwna dwunastolatka, która dała się namówić nieznajomemu panu na spotkanie w parku. Z tą tylko różnicą, że nie był małą dziewczynką i wcale nie umówili się w odludnym miejscu. W dodatku miał przy sobie psa, który dodawał mu pewności siebie. Wiele razy już gratulował sobie wyboru tej rasy, bo Cheddar okazał się być świetnym przyjacielem. Oczywiście tresura na początku wymagała od niego wiele cierpliwości, skupienia i konsekwencji, ale wszystkie te wysiłki zaowocowały prędko posiadaniem pupila, który nie wchodził mu na głowę i był posłuszny. Stanowili razem dwuosobowe stado i Byk miał to szczęście, że pies był na tyle łaskawy, aby to jego uznać za przywódcę. Raz już nawet obronił go przed włamywaczem, dzielnie rzucając się do gardła intruza. Nic więc dziwnego, że na to spotkanie, po którym Shin nie miał pojęcia, czego się spodziewać, zabrał swojego osobistego, czworonożnego ochroniarza. To także Akitę opisał Hyukowi jako znak rozpoznawczy, o sobie nie wspominając słowem. Nie dostał też w odpowiedzi żadnych informacji odnośnie wyglądu mężczyzny, z którym miał się zobaczyć, dlatego cały ciężar odnalezienia się w tym tłumie spadł na Tygrysa. Z jednej strony Byk był z tego zadowolony, bo nie musiał nawet szczególnie się rozglądać, ale z drugiej odrobinę niepokoił go fakt, że czeka go zupełna niespodzianka. Wiedział tylko, że gość ma na imię Jihyuk, ma specyficzne poczucie humoru i przejawia dziwne zainteresowanie tematami bliskimi śmierci. To ostatnie powinno niby wzbudzić podejrzenia Myunga, ale przecież raz się żyje. Oczywiście nie kazał nieznajomemu błądzić po całym deptaku w poszukiwaniu biszkoptowego psa i jego właściciela. Wspomniał, że będzie kręcił się koło piekarni z żółtym szyldem: tylko tyle mógł mu powiedzieć, bo nazwy tego przybytku kompletnie nie pamiętał i nawet nie postarał się, aby to sprawdzić, kiedy już dotarł na miejsce. Za bardzo zajęty był wyobrażaniem sobie Jihyuka, o którym wiedział tak niewiele. Ile mógł mieć lat? Na czacie traktował go mniej więcej jak rówieśnika, ale nie uzyskał żadnego potwierdzenia co do jego dokładnego wieku, chociaż poczynił pewne próby wyciągnięcia z niego tej informacji. Oby tylko nie okazał się być jakimś bezczelnym licealistą, bo to byłaby już przesada. Dość miał towarzystwa w takim wieku w szkole, nie potrzebował kolejnych dzieciaków do niańczenia. |
| | | Gość
| Temat: Re: Deptak Wto Wrz 22, 2015 6:47 pm | |
| Prawie oczywistym było, że zwyczajna, cielęca ciekawość ostatecznie przywiodła go na deptak. Nie czuł się w żadnym razie nieodpowiedzialny, tak po prostu umawiając się na spotkanie z człowiekiem, z którym przeprowadził zaledwie kilka rozmów na czacie znalezionym w przypływie chwili znużenia w pracy. Może powinien był to przemyśleć, bo fakt, że całkiem miło wymieniało im się poglądy przez internet, niekoniecznie mógł zagwarantować, że zapałają do siebie choć minimalną sympatią w prawdziwym świecie. Tygrys nie miał wątpliwości co do tego, że jego osobowość bywała dla niektórych przeszkodą nie do przeskoczenia. A i sam miał małe wątpliwości, które pojawiły się gdy już wyszedł z domu i udał na spotkanie. Ta garstka najbliższych znajomych była dla niego wystarczająca, co mu strzeliło do głowy, by prosić się o więcej? Gdyby tylko przejmował się opinią innych bardziej, pewnie dotarłoby do niego, jak żałośnie to wszystko wyglądało. Najwyraźniej zgubił instynkt samozachowawczy i zdrowy rozsądek, gdy doszedł do wniosku, że to dobry pomysł. Och, ta spontaniczność tak bardzo do niego pasująca. Odpowiadał mu fakt, że nie musiał odnajdywać mężczyzny poprzez wypatrywanie w tłumie twarzy. Dużo bardziej odpowiadało mu spoglądanie znacznie niżej, by odnaleźć jego czworonoga, więc czuł się jak ryba w wodzie unikając przypadkowego kontaktu wzrokowego z przechodniami. Co nie sprawiło jednak, że poczuł się pewnie, mając przed sobą tę małą misję. Nie miał problemów ani zahamowań przed rozmową z ludźmi, ale podejście do zupełnie obcego człowieka, bo w gruncie rzeczy tym był dla niego Byk, każdemu sprawiłoby choć minimalną trudność. On po prostu otwarcie przyznawał się do tego, że nie bardzo wiedział jak zacząć rozmowę. Wśród znajomych miał tendencję do niespodziewanego wyrośnięcia tuż obok i skinienia głową, gdy ci już przestali łapać się za serce na jego widok. Tutaj nie wypadało odgrywać roli ducha. Z pewnej odległości dojrzał żółty szyld, mając ogromną nadzieję, że to właśnie o tej piekarni napomknął mu mężczyzna podczas ostatniej dyskusji i wrócił do lawirowania spojrzeniem ciemnych oczu po najbliższych czworonogach. Poprawił kaptur na głowie, gdy zrobiło mu się odrobinę chłodniej, zaciągnął wyżej zamek i kontynuował spacer, raptownie zatrzymując się, gdy dostrzegł zwierzę, które po dłuższych oględzinach okazało się spełniać wszystkie wymienione przez Shina warunki. Teraz wystarczyło tylko podejść i kulturalnie się przywitać, a nie obserwować zwierzę z daleka... Nigdy nie bał się żadnych zwierząt, po prostu żadnego nie posiadał, więc nie przywykł do przebywania z innymi, prócz tych posiadanych przez jego znajomych, a z nimi się raczej nie asymilował. Zaskoczyła go jednak niepewność wywołaną przez zwierzę. Uniemożliwiła mu ona natychmiastowe podejście do mężczyzny; potrzebował chwili, żeby się zmotywować. A wtedy ruszył ociężałym, typowym dla niego wzrokiem, próbując nie obijać się o ludzi nie widzących zbyt wiele poza czubkiem własnego nosa. Nie analizował, nie recytował sobie w głowie regułki, ani nie próbował wyglądać lepiej niż normalnie, dlatego też dalej się garbił, gdy znalazł się w zasięgu wzroku mężczyzny i nie kwapił się nawet do wyciągnięcia dłoni z kieszeni swetra. Niby pierwsze piętnaście sekund było najważniejsze, ale mężczyzna powinien poznać go takiego, jakim był, a nie od najlepszej strony, której prawdopodobnie nawet nie posiadał. Lepiej było załatwić wszystko już na samym początku, niżeli się oszukiwać, bo jeśli nie przypadną sobie do gustu, Tygrys nie będzie miał żadnego interesu w kontynuowaniu tej znajomości. Nigdy nie miał. - Myung Shin, tak? - odezwał się nagle, znajdując dość blisko mężczyzny, choć zupełnie nie planował mu tego robić. Przyzwyczajenia były jednak jego pierwszą naturą, nie drugą, jak u każdego normalnego człowieka. - Pies nie pozostawia wątpliwości, tak samo jak i to - rzucił, spoglądając na żółty szyld nieopodal. - Ale istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, że mogłem się pomylić - dodał i tym zakończył swoją wypowiedź. Twarz pozostawała dalej w osobliwej nieobecności, zresztą jak i ton jego głosu, w którym brakowało szczególnego zabarwienia emocjonalnego. Jak bardzo przypominał hipsterskiego dzieciaka znudzonego mainstreamem życia? Cholera wie. |
| | | Gość
| Temat: Re: Deptak Wto Wrz 22, 2015 7:58 pm | |
| Z minuty na minutę jego głowę nawiedzały kolejne pomysły co do postaci tajemniczego nieznajomego. A może to wcale nie był mężczyzna? Mało to było na świecie ludzi, którym nie odpowiadała ich własna płeć (albo cokolwiek innego) i w internecie tworzyli nowe, bardziej pasujące im osobowości? Byk pomyślał o tym chwilę i doszedł do wniosku, że nie byłby ani zniechęcony, ani pozytywnie zaskoczony, gdyby nagle zaczepiła go jakaś niewiasta. Dotarło do niego, że płeć osoby, którą miał dzisiaj spotkać, nie odgrywa dla niego absolutnie żadnej roli, bo skoro i tak ledwie się znali, to co to za różnica? Zmieniło się tylko to, że teraz na każdego przechodnia mógł patrzeć jak na potencjalnego Tygrysa. Każda zbliżająca się do niego osoba mogła teraz zwrócić się do niego bezpośrednio i przywitać, jak gdyby nigdy nic. Było to bardzo dziwne uczucie, którego nigdy nie doświadczył i z tego powodu nie bardzo wiedział, czy mu to odpowiada, czy nie. Po raz kolejny pocieszył się obecnością psa, który z reguły zachowywał większą czujność niż jego właściciel. Wreszcie wybiła godzina zero. Shin odetchnął nieznacznie, jakby miał nadzieję, że Jihyuk jednak nie przyjdzie, jednak już chwilę później usłyszał obok siebie głos chłopaka, którego pojawienie się zwiastowało jedynie lekkie napięcie smyczy chwilę wcześniej, gdy Cheddar zaniepokoił się obcym mężczyzną zwracającym się do nich. Sam Myung natomiast zareagował dopiero wtedy, gdy już do niego mówiono, co mogła oznaczać ni mniej, ni więcej, tylko to, że gdyby znalazł się sam w dżungli pełnej drapieżników, nie pożyłby długo. Pierwsze sekundy poświęcił na zlustrowanie chłopaka wzrokiem od stóp do głów. Nie było to z jego strony uprzejme, ale odnosił wrażenie, że Tygrys i tak nie poświęca mu zbyt wiele uwagi, dlatego czuł się trochę usprawiedliwiony. Czyli jednak mężczyzna, i to nawet nie licealista. To zaliczył jako plus, bo nie miał ochoty spędzać tego popołudnia z jakimś dzieciakiem. Miał wolne i chyba należał mu się drobny odpoczynek od młodych, czasami nieco irytujących umysłów. - Zgadza się - posłał Jihyukowi łagodny uśmiech, żeby nie wyjść na wstępie na jakiegoś potwora. Dzieciak jednak nie wyjął nawet rąk z kieszeni, więc i on nie kwapił się, żeby go przywitać. Przytrzymał tylko pewniej Cheddara, pilnując, aby nie popuścić smyczy, bo mogłoby dojść do nieprzyjemnej sytuacji. W końcu nie znał tego chłopaka i nie wiedział, co mogłoby mu przyjść do łba. - Cieszę się, że naprawdę masz "wystarczająco dużo" lat. Trochę bałem się, że trafię na jakiegoś szczeniaka - przyznał mu się tonem, który można było uznać za nawet żartobliwy. Ostatecznie ustalił tylko, że gość prawie na pewno nie chodził już do szkoły, ale w sumie kto wie, może wciąż kwalifikował się pod szczeniaka? Lepiej nie kusić losu i go nie obrażać, nawet nieumyślnie. - Też masz w głowie taką pustkę, jak ja? - parsknął cicho, nie bardzo wiedząc, co dalej. Ok, poznali się w tym tłumie, przywitali i co? Przecież jeszcze nie czas do domu. Dlatego Shin uznał, że najlepiej rozegrać to jak najswobodniej i nie udawać, że ma wszystko pod kontrolą, kiedy wcale tak nie było. Ciężko jest spędzać czas z człowiekiem, kiedy tak niewiele się o nim wie. |
| | | Gość
| Temat: Re: Deptak Wto Wrz 22, 2015 9:22 pm | |
| Gdy już okazało się, że zagadał do odpowiedniego mężczyzny, mógł bezczelnie skupić na nim całą swoją uwagę. Niemalże niedostrzegalna różnica wzrostu ułatwiała zadanie, bo nie był zmuszony do zadzierania głowy do góry w celu dokładniejszego przyjrzenia się Myungowi. A przecież to było też tym miłym dodatkiem. Niepoprawna satysfakcja jaką Hyuk czerpał z obserwacji ludzi zarówno z bliska jak i z daleka została z wolna zaspokajana, gdy wodził po nim wzrokiem. Był człowiekiem i zdecydowanie nie wyglądał na pierwszy rzut oka na niebezpiecznego psychopatę, chociaż poznanie takiego mogłoby być dość ciekawym doświadczeniem i nawet przez moment pożałował, że Byk prezentuje się wyjątkowo normalnie... No, mniejsza. Tak jak wcześniej niemalże zignorował jego obecność, tak teraz trochę zbyt dokładnie zaczął nadrabiać poprzednie niedopatrzenie. I trochę zbyt dużą uwagę poświęcił brwiom mężczyzny. Trudno było nie zwrócić na nie kompletnej uwagi, bo wyglądały na takie, które przyciągały nie tylko jego spojrzenie. Na całe szczęście nie skomentował ich w żaden sposób, chociaż miał niewielką ochotę ich dotknąć, jak przystało na chorego fetyszystę o niezdrowym zainteresowaniu rzeczami nawet odrobinę ponad normę. Skupił się za to na jego oczach, bo nie ma nic bardziej wciągającego, niż rozmowa z człowiekiem i intensywne wpatrywanie się w jego tęczówki. - Wiesz... Właściwie mogę po prostu sprawiać pozory, szczeniaki w tym wieku szybko rosną - odpowiedział zdawkowo, ale jak najbardziej poważnie. Dawno nikt go za rączkę nie prowadził i już w wieku 18 lat nie uchodził za dzieciaka z własnej, nieprzymuszonej woli, ale tego Myung o nim nie wiedział. Jak zresztą wielu innych rzeczy, bo Seo zadbał o to, by mężczyzna nie poznał na jego temat zbyt wielu zbytecznych informacji. Bo i na co to komu? Mogli przecież nie spotkać się nigdy więcej. Idąc tym tropem mógł sobie to spotkanie darować, bo z tym nastawieniem nie zajdzie pewnie zbyt daleko, ale dopóki nie mówił tego na głos, wszystko było w porządku. Na zadane pytanie zerknął na niego uważnie. Właściwie... - W internecie zawsze jest jakoś prościej... Stąd tyle brutalnych mordów na naiwnych dziewczątkach, które ktoś sprytnie zagadał i omamił - odezwał się, ale nawet nie całkiem bezmyślnie. To była standardowa odpowiedź, chociaż mógł sobie darować tę drugą część. - Proponuję nie stać w miejscu, gdzie prosimy się o bycie staranowanym, lubię nie mieć zbyt wielu siniaków - dodał w równie swobodnym tonie co wcześniej. I niekoniecznie przejętym czymkolwiek. Nie czekał jednak na jego przyzwolenie, tylko ruszył wolnym krokiem w kierunku odwrotnym do tego, z którego przyszedł. Z psem wszędzie nie wejdą, ale nawet spacer będzie lepszy od niezręcznego stania w miejscu jak dwa kołki, czekając aż rozmowa zacznie się kleić. |
| | | Gość
| Temat: Re: Deptak Wto Wrz 22, 2015 10:38 pm | |
| Mili państwo, oceniania po pozorach ciąg dalszy: Byk na krótką chwilę zatrzymał wzrok na podkrążonych oczach chłopaka, co skłoniło go do przemyśleń, jaka historia stoi za tymi cieniami. Na pierwszy rzut oka Jihyuk wyglądał mu na gracza i, nie wiedzieć czemu, wygodnie było mu myśleć o nim jak o takiej właśnie osobie, która zarwała poprzednią noc na nabijaniu sobie punktów internetowej sławy. Naturalnie, możliwości było o wiele więcej. Może był chory albo kiepsko spał z jakiegokolwiek innego powodu. A może zwyczajnie taka była jego uroda i nic nie mógł na to poradzić (lub zwyczajnie miał to głęboko w dupie, na takiego gościa też wyglądał). Tak czy inaczej, pierwsze wrażenie już na Byku zrobił i było ono... średnie. W dalszym ciągu nie wiedział, czy Jihyuk da się lubić, czy lepiej go sobie odpuścić. Ale skoro już postanowili się spotkać i byli tutaj, zamierzał zmarnować trochę czasu na dowiedzenie się tego. Nie miał chyba aż tak wiele do stracenia. Kiwnął głową, przyznając mu rację. Wśród czwartoklasistów w jego szkole znalazłoby się na pewno kilku takich wzrostu Tygrysa, ale z drugiej strony on trochę się od nich różnił. Wyglądał na bardziej dojrzałego, co, rzecz jasna, również mogło byś tylko pozorem, ale Byk miał nadzieję, że tak nie jest. Wmówił sobie, że gdyby się mylił, chłopak uprzejmie wyprowadziłby go z błędu. Przecież tak powinien byłby zrobić. Uniósł brwi, słysząc jego odpowiedź. Faktycznie, to o mordach mógł sobie darować, ale w sumie to stanowiło niejakie potwierdzenie, że to naprawdę był ten Jihyuk, a nie ktoś wysłany przez niego w zastępstwie w ramach żartu. Kolejne nawiązanie do śmierci. Myungowi trochę trudno było pojąć, jak można fascynować się podobnym tematem i wspominać o nim tak często. Oczywiście nie cały czas, ale podczas tych kilku rozmów, jakie przeprowadzili, młody poruszył ten temat więcej razy, niż Byk przez ostatni miesiąc w rozmowie ze wszystkimi znajomymi, których widywał prawie codziennie. To było wystarczającym powodem do tego, aby uznać to zainteresowanie chłopaka za niego odbiegające od normy. Byk miał nadzieję, że Seo nie miał żadnych tendencji samobójczych ani nic takiego, bo raczej nie chciało mu się robić za psychologa dla praktycznie nieznajomego mężczyzny. Zgodnie ruszył z miejsca w kierunku obranym przez Hyuka i to samo zrobił Cheddar - trochę już spokojniejszy, ale wciąż czujny i zdecydowanie niezbyt ufny w stosunku do tego nowego człowieka, jakiego przed kilkoma chwilami spotkał. - Czym się zajmujesz? - spytał, mając nadzieję, że nie jest zbyt wścibski, ale po prostu go to ciekawiło. - Nauką, pracą, szukaniem siebie? Bo mam nadzieję, że nie omamianiem i mordowaniem niewinnych dziewczynek - dodał, nawiązując do poprzedniej wypowiedzi Tygrysa. Nie żeby wierzył, że chłopak byłby zdolny do czegoś takiego, ale tak w zasadzie to cholera go wie. wielu seryjnych morderców było z pozoru przykładnymi obywatelami, po których nikt nie spodziewał się zbrodni, których dokonali. I chociaż Shin ani trochę nie wierzył w to, że Kot mógłby skrywać aż tak mroczny sekret, to jednak próbował pamiętać o tym, aby nie oceniać książki po okładce i spodziewać się wszystkiego. Niestety, nie było to takie proste i Jihyuk z pewnością miał jeszcze nieraz paść ofiarą nieco pochopnych osądów Byka, które ten, na całe szczęście, wydawał na razie głównie we własnej głowie.
Ostatnio zmieniony przez The Bull dnia Sob Wrz 26, 2015 1:37 pm, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Gość
| Temat: Re: Deptak Wto Wrz 22, 2015 11:32 pm | |
| Czyżby był jedyną osobą na świecie, która nie wyrabiała sobie na temat człowieka niepochlebnej opinii podczas pierwszych sekund spotkania? Jasne, jakieś tam pojęcie musiał mieć jak każdy normalny człowiek, po prostu... Był przyzwyczajony do obserwowania ludzkich zachowań, pobieżnego studiowania ich przyzwyczajeń i tym podobnych, ale bez wyrabiania sobie opinii. Taki bezstronny obserwator, kompletnie nie przywiązujący emocji do swoich obiektów. Ok, to niekoniecznie dobrze nazywać ludzi obiektami badań, ale przynajmniej nie miał tendencji do uprzedzania się do nich i myślenia o nich niepochlebnie. Może dlatego czasem zapominał, że nie wszyscy podzielają podobne myślenie i czasem jego zachowanie było odebrane w sposób raczej negatywny, bo nie przywiązywał do tego specjalnej wagi? Tak więc fakt, że dalej trzymał ręce w kieszeni, miał na głowie kaptur i wyglądał ogólnie niezbyt milusińsko wcale nie znaczył, że był jakimś bydlakiem. Po prostu nie zwrócił uwagi na to, jak może wyglądać dla postronnego człowieka. A w tym wypadku Byka, który jak najbardziej powinien pomyśleć sobie o nim coś niemiłego. Chociaż może to dobrze, że nie znał jego myśli, a mężczyzna nie należał do nadmiernie szczerych i nie planował poczęstować go opinią, jaką sobie zdążył wyrobić. Jeszcze by się chłopak zestresował. Wyciągnął ręce z kieszeni tylko po to, by poprawić kaptur na głowie, a ostatecznie po prostu go zsunąć, uznawszy, że będzie dużo łatwiej, gdy rozmówca będzie mógł widzieć jego twarz chociażby z profilu. Gdy był sam, nawet na to nie zważał, ale w towarzystwie przydałoby się zachowywać pozory kultury, chociaż już ją zdeptał, w dodatku nawet tego nie zauważył. - Człowiek uczy się ponoć przez całe życie, więc... - zaczął, unosząc kąt ust w uśmiechu i wzruszając barkami. - Obecnie zajmuję się głównie pracą. Głównie, bo to zarówno robota jak i czysta przyjemność - dodał. Brzmiało to całkiem niewinnie, dopóki nie zaczynał być szczery i nie przyznawał się, czym ów przyjemność była. Nie poczuł się w obowiązku uświadamiać o tym Byka, może kiedyś. - Spytałbym o to samo, ale obawiam się, że jeżeli odmówisz mordowania małych dziewczynek, to uznam cię za niesamowicie nudnego. A przeczuwam, że nie skłamałbyś nawet dla mojej przyjemności - westchnął cicho, spoglądając z ukosa na psa. Ta, chyba jeszcze nie nadszedł moment, w którym zacznie darzyć czworonoga choćby minimalną sympatią. A przynajmniej nie teraz. |
| | | Harley P. Mackenzie Narodowość : Amerykańsko-duńska Pochodzenie : Plymouth w Minnesocie Zawód : Currently unemployed Stan cywilny / Partner : Not ya bby
| Temat: Re: Deptak Nie Mar 27, 2016 12:16 am | |
| Odkąd odeszła z domu bez słowa, nie kontaktował się z ojcem. Przez cztery lata nie zamienili nawet słowa, choć prawdę mówiąc cisza między nimi trwała jeszcze zanim ostatecznie zamknęła za sobą drzwi. Była wręcz przekonana, że z początku nawet nie zauważył jej zniknięcia... Zapewne minął tydzień, może dwa. Przypadkiem wytrzeźwiał i zorientował się, że piętrzące się w zalewie pranie nie znikało, może zauważył, że śmieci również tylko przybywa... Uznano ją za zaginioną. Wiedziała, bo rok po ucieczce skontaktowała się z jedną z sąsiadek. Niefortunnie jednak jej odejście wiązało się z licznymi zniknięciami młodych dziewcząt, które kończyły się morderstwami. Zabawne, no nie? Kobieta niemal popłakała się z radości, słysząc jej głos. Co z tatą? zapytała jej wtedy. Och, szaleje z rozpaczy, usłyszała w odpowiedzi. Bez problemu wyczuła kłamstwo, ale nawet jej to nie ruszyło. Od tamtego czasu kontaktowała się z kobietą raz na parę miesięcy, jednak tylko jeżeli obiecałaby nie wydać nikomu miejsca jej pobytu, ani faktu, że żyła. Nawet nie widziała, co nią kierowało... Kiedy wylądowała na miejscu, była pełna nadziei. Jak zwykle, gdy znajdowała się w nowym miejscu. Przepełniała ją ta sama ekscytacja, która nosiła ją nad ziemią za każdym razem, gdy wdychała w płuca powietrze nowego miejsca. Kochała to, że nie wiedziała, gdzie spędzi tę pierwszą noc. Kochała niepewność jej najbliższych losów. Czekała z utęsknieniem na jedzenie, którego będzie jej dane spróbować. Nawet nie przerażał jej fakt, że ludzie mówili tu w języku, którego ogarnięcie umysłem było dla niej zbyt skomplikowane. W dodatku wszyscy wydawali się podobni, choć bywały wyjątki. Czy oni również widzieli ludzi innych narodowości jako szeregi klonów? Rozglądała się błyszczącymi oczami, chłonąc otoczenie każdą cząstką ciała. Gdy dotarła na deptak, zarządziła krótki postój. Usiadła na jednej z ławek, odkładając swój obszerny plecak na ziemię obok i przez krótki moment obserwowała jeszcze mieszkańców. Co zresztą odwdzięczali się tym samym, rzucając jej spojrzenia z ukosa, lecz odwracali wzrok, gdy raczyła ich promienny uśmiechem. Z przyzwyczajenia sięgnęła po telefon, sprawdzając godzinę. Chciała zadzwonić do przyjaciół i dać im znać, że bezpiecznie dotarła na miejsce, lecz... Nie była pewna, na jakiej części globu teraz są i ile zapłaciłaby za przyjemność której rozmowy. Westchnęła i zrezygnowała, bezwiednie przesuwając listę kontaktów. Gdy jej palec zatrzymał się na nazwisku pani Marshall, zamyśliła się. Może powinna? Może to już czas? Nie dzwoniła do niej od czterech miesięcy. Czasem czuła niewielką potrzebę rozmowy z kimś z poprzedniego życia. Jednak i w tym wypadku rozmowa przez telefon komórkowy odpadała. Sięgnęła do kieszeni płaszcza, wygrzebując z niej garść monet - na miejscu przewalutowała dość sporą część oszczędności. Przynajmniej na początek. Chwyciła pasek plecaka i wzrokiem odszukała najbliższą budkę telefoniczną. Na miejscu wcisnęła do otworu jak najwięcej moment, niewiele rozumiejąc z instrukcji. Na parę minut powinno jej chyba wystarczyć, prawda? Uśmiechnęła się do samej siebie, słysząc znajomy głos. Kilka chwil rozmowy o niczym, a następnie pytanie, którego mogła nie zadawać... Nie chciałabym Cię martwić, aniołku, ale to w gruncie rzeczy twój ojciec... Miesiąc temu wykryto u niego nowotwór wątroby... To cały ten alkohol, sama rozumiesz... Już dawno straciła do niego ostatnie resztki szacunku i empatii. Dawno nie myślała o nim w kategoriach ojca, lecz czasem wydobywała z siebie zainteresowanie jego losem. Relacje nie zmieniły się specjalnie, zresztą to samo tyczyło się jego trybu życia. Dlaczego więc teraz zaczęła coś czuć? Nie było to intensywne uczucie. Leciutkie ukłucie, które sprawiło, że wychodząc z budki, przyciskała dłoń do piersi. Wróciła na ławkę, z której nie powinna była ruszać się w pierwszej kolejności i... Dopiero gdy łzy zaczęły kapać na ekran telefonu, który kurczowo ściskała w dłoni, dotarło do niej, że to nie był zwykł dyskomfort. Przez dwie sekundy próbowała to w sobie stłumić, aż wreszcie skuliła się, a uśmiech, którym dotychczas raczyła nieznajomych, dawno utopił się w potoku łez. |
| | | Yeo Ingi Stan cywilny / Partner : kawaler
| Temat: Re: Deptak Nie Mar 27, 2016 12:42 am | |
| Ingi miał na ten dzień tylko jedno określenie: zimno jak skurwysyn. Tak naprawdę wcale nie było tak zimno, łaskawa pogoda zatrzymała temperaturę na zerze, nie spadając niżej, a poza tym w mieście na pewno było zdecydowanie cieplej niż poza jego zabudowanymi terenami. Mimo wszystko chłopak miał powody do lekkiego marudzenia, bo zaczynało go brać jakieś choróbsko, a wtedy nawet przy najpiękniejszym słońcu człowieka mogą ogarniać zimne dreszcze. Niestety nie mógł pozwolić sobie na rezygnację z pracy, dlatego w ogóle znalazł się na dworze, zamiast cały dzień tkwić w ciepłym łóżku. Szczęście przynajmniej, że skończył już swoją zmianę i spokojnie zmierzał do domu. Dlaczego na piechotę? Cóż, jakby to powiedzieć... własnego środka transportu nie posiadał, komunikacja miejska trochę jednak kosztowała, a on ostatnimi czasy zaczynał liczyć każdy grosz. Jego konto oszczędnościowe nie było jeszcze zupełnie puste, ale mimo wszystko wolał dmuchać na zimne. Nie zwykł dbać o pieniądze, jasne, ale jakoś tak zdążył przyzwyczaić się do swojej małej klitki na poddaszu i nie chciałby doprowadzić do sytuacji, w której zabrakłoby mu na czynsz. Przynajmniej nie w ciągu najbliższych paru miesięcy, bo wiedział, że jeszcze przynajmniej tyle zostanie w Amanogawie: trzy, cztery miesiące. A może dłużej. Trochę dziwnie czuł się z tym, że siedział tu już prawie rok, ale to miejsce miało jakiś taki swój dziwny urok, który go zatrzymał. A może to już po prostu był ten czas, aby powoli zapuścić korzenie..? Nie, nie chciał myśleć o tym w ten sposób. To jeszcze zdecydowanie za wcześnie, to nie mogło być to. Panienka Poppy najprawdopodobniej nie zwróciłaby na siebie ani grama jego uwagi, gdyby nie była nieco wyróżniającą się z tłumu blondynką i gdyby nie jej płacz. Jak często bowiem widzi się, aby ktoś płakał publicznie? Rzadko. Przynajmniej Ingi niezbyt często miał okazję podziwiać takie widoki, więc markotna dziewczyna w pewien sposób przykuła jego wzrok. Odrobinę zwolnił krok i rozejrzał się, oceniając, czy może ktoś nie jest tutaj z nią. Może z kimś się pokłóciła albo na kogoś czeka. Przechodnie jednak mijali ją raczej obojętnie, nie pozostawiając żadnych złudzeń: ta sierotka była sama jak palec, a nawet jeśli nie, to na taką w tej chwili wyglądała. Ingi nie zawsze litował się nad nieszczęściem innych ludzi. Bardziej interesowały go jego własne sprawy, ale Harley miała kilka dobrych argumentów: była ładna, drobna, urocza i aż prosiła się o to, żeby się nią zaopiekować, a Ingi nie byłby facetem, gdyby tego nie dostrzegł. Raz się żyje, prawda? Robił w życiu już znacznie bardziej szalone rzeczy niż zagadanie do obcej dziewczyny, dlatego nie wahał się długo przed podejściem do niej i nie wstydził się kompletnie. Co złego mogło go czekać? Jako najczarniejszy scenariusz przewidywał jedynie plaskacz w twarz, a to w sumie niewiele. Nie usiadł na ławce obok blondynki, lecz kucnął przed nią, żeby jej za bardzo nie wystraszyć. Zdążył się już nauczyć, że kawał chłopa z niego i nie wszystkie dziewczęta reagowały pozytywnie, gdy nagle przytłaczał je swoją obecnością. Umiał być w miarę delikatny, kiedy chciał. Tak, jeśli chciał... - Co jest, mała? Chłopak cię rzucił? - spytał, rzecz jasna, po japońsku. Nie przyszło mu tak od razu do głowy, że może mieć do czynienia z kimś, kto nie zrozumie ani słowa z tego, co mówił. Zsunął z ramienia szelkę niewielkiego plecaka i postawił go na ziemi przed sobą, otwierając go i szukając czegoś w jego bebechach. - Rozchmurz się... nie wiem, co ci jest, ale gorzej pewnie nie będzie - uśmiechnął się do niej mimochodem, zaraz wracając do swoich poszukiwań. Widocznie nie tylko kobiety mają burdel w torebkach. |
| | | Harley P. Mackenzie Narodowość : Amerykańsko-duńska Pochodzenie : Plymouth w Minnesocie Zawód : Currently unemployed Stan cywilny / Partner : Not ya bby
| Temat: Re: Deptak Nie Mar 27, 2016 1:37 am | |
| Gdy zaczynała płakać, nic innego się nie liczyło. Nie czuła wstydu, nie potrafiła zapanować nad łzami i zwykle nawet nie chciała. Nie interesowało jej w najmniejszym stopniu, jak mogła prezentować się w oczach mijających ludzi, bo nie oni byli w tej chwili istotni. Dużo ważniejsze było jej serce, które bolało w sposób, którego nie czuła już dawno. Współczucie ojcu nie było czymś, co znała dobrze. Prawdę mówiąc nie potrafiła przypomnieć sobie momentu, kiedy ostatni raz czuła się w ten sposób... Nieprzyjemne uczucie nie dochodziło, nieważne jak mocno przyciskała dłonie do piersi, łkając jedynie z przerwami na oddech... Nie kochała go przecież. Nigdy nie okazał jej namiastki miłości, widząc w niej twarz kobiety, która niespodziewanie odeszła. Dziewczyna nie łudziła się, iż żywił do niej jakiekolwiek pozytywne uczucia. Spełniał swój obowiązek i niejednokrotnie jej to udowadniał, pozostając obojętnym. To chyba cud, że potrafiła ich nie zatracić wobec reszty świata - a może było to błogosławieństwo matki? Mimo tego wszystkiego, mimo iż zdołała zachować człowieczeństwo i nie wyrosła na maszynę, nie potrafiła zrozumieć, dlaczego świadomość o jego chorobie tak zabolała... Nie, przez myśl nie przeszedł jej powrót do domu. Nie chciała też wznowić kontaktów, jednakże nie potrafiła złapać tchu na samą myśl. To było frustrujące i nieznośnie bolało. Nie sądziła, że ostatecznie mogłaby przyciągnąć czyjąś uwagę. Zupełnie jakby była sama na świecie. W pierwszym momencie nie zorientowała się, iż ktoś przed nią kucnął. Świat zewnętrzny znalazł się jakby za szybą i tylko nieliczne impulsy do niej docierały... Dopóki Ingi nie wypowiedział pierwszych słów. Mogłaby nie zwrócić na to uwagi, jednak tym razem dźwięk znalazł się na tyle blisko niej, iż zrozumiała, że bi był tylko echem otoczenia. Nieco zbyt gwałtownie podniosła wzrok, by spojrzeć na mężczyznę. Na całe szczęście nie zwykła się zbyt często malować, dlatego jej twarzy nie pokrywały ciemne, odstręczające smugi. Opuściła dłonie na kolana, zaciskając palce na krawędziach płaszcza i postarała się skupić uwagę na jego twarzy, choć znajdowała się jak za mgłą. Yeo wypowiadał się w języku, którego nie była w stanie zrozumieć samoistnie, nieważne jak się starała. Nie wystraszył jej jednak swoim niespodziewanym pojawieniem się. Intuicja lub uśmiech na jego twarzy sprawiły, że nie czuła niebezpieczeństwa. Wyłącznie zagubienie. - Przepraszam, a-ale... kompletnie nie rozumiem, co powiedziałeś... - odezwała się cicho, jednak w miarę możliwości zrozumiale, wpatrując w niego z uwagą. Czy raczej starała się ją zachować, bo łzy nie przestawały lecieć. Przetarła oczy rękawami raz, drugi, trzeci... Potok zdawał się nie mieć końca... |
| | | Yeo Ingi Stan cywilny / Partner : kawaler
| Temat: Re: Deptak Nie Mar 27, 2016 3:17 am | |
| Myślał z początku, że dziewczyna nie odpowiedziała mu od razu głównie ze względu na stan, w jakim się znajdowała. Potrzebowała na pewno chwili na oddech, aby jej głos nie drżał niebezpiecznie. Ingi nie wiedział, jak to jest nie potrafić się wysłowić przez płynące z oczu łzy, ale znał uczucie bolesnego żalu ściskającego gardło i myślał, że musi być to bardzo podobne do tego, co przeżywała właśnie siedząca przed nim blond piękność. O ile mógł w ogóle tak ją określić, bo płacz zwykle nie sprzyja urodzie. Yeo jednak miał wrażenie, że gdyby Harley się uśmiechnęła, jej bladej twarzyczce niczego by nie brakowało; i te wielkie oczy nie byłyby wtedy tak przerażające. Sytuacja trochę się rozjaśniła, gdy dziewczyna puściła parę z ust, a słowa dochodzące do uszu Ingiego wydały mu się z początku trochę dziwne w brzmieniu, jakby nie na miejscu. Prędko zapadł wyrok: angielski. No cóż, nie był to powód do zakończenia rozmowy po dwóch zdaniach, ostatecznie i po angielsku Dango umiał co nieco sklecić, a nawet odrobinę więcej. Był w miarę pewny swoich umiejętności, a jeśli by nie był, to i tak nie zmieniłoby to faktu, że nie zwykł zbyt długo wahać się w codziennych sytuacjach. Dlatego też decyzja zapadła niemal od razu: nie ma co się wstydzić, brniemy w to dalej. - Mówiłem, żebyś nie płakała. Zmarszczki ci się tylko porobią - uśmiechnął się jeszcze odrobinę szerzej i podał dziewczynie chusteczki, które wreszcie znalazł w czeluściach plecaka (a ten i tak nijak miał się do tego, który miała przy sobie blondynka). - Dopiero przyjechałaś, czy wyjeżdżasz? - spytał z ciekawości, zakładając z góry, że nikt nie taszczy ze sobą na co dzień takiego plecaka tylko i wyłącznie dla zabawy. W ogóle ten tobół trochę do niej nie pasował i Ingi zastanawiał się, czy Poppy przypadkiem nie ugina się pod jego ciężarem, gdy już go założy. Próbował jednak pamiętać o tym, że kobiety nieraz okazują się dużo bardziej wytrzymałe, niż na to wyglądają. Niektóre z nich cechowała wręcz niespotykana wola walki. |
| | | Mistrz Gry
| Temat: Re: Deptak Nie Mar 27, 2016 9:13 am | |
| Witam, witam i o zdrowie was pytam~ Zerowa temperatura, troszkę śniegu i wspaniały urok Amanogawy. Deptak w Kinzoku był wspaniałym miejscem na przechadzki, szczególnie o tej porze. Wszystkie kluby i restauracje ożywały, świeciły się lampki, a fakt, że większość ludzi biegała tu i z powrotem, cały czas gdzieś się śpieszyli, na randkę, do pracy, z pracy, na imprezę, koncert, nocowanki, dodatkowe zajęcia lub na swój ulubiony serial… jakoś nie burzył tego nastroju. Śmiało można było też zobaczyć pary zakochanych, którzy spokojnie sobie spacerowali, grupki przyjaciół, którzy może kroczyli w kierunku monopolowego i losowych ludzi po prostu robiących sobie spacerek. Nikt się jednak nie spodziewał tego, że wczorajsza progonoza pogody będzie zgubna, ach ta telewizja. Powoli na dłoniach wszystkich zaczęły pojawiać się malutkie płatki śniegu, które w mig rozpuszczały się na skórze, ale gdyby był to tylko śnieg, to jeszcze można byłoby to przeżyć, wiadomo. Jednak nie moi państwo, to był śnieg z deszczem! Na początku zaczynał się dość niewinnie i spokojnie, aczkolwiek wszyscy doskonale wiemy jak to się skończy. Niektórzy z przechodniów szybko zareagowali i rozłożyli swe kieszonkowe parasolki, a ci którzy ich nie mieli... cóż, modlili się o to, by szybko znaleźć się w domu. Taka spokojna zima, ale los bywa kapryśny. |
| | | Harley P. Mackenzie Narodowość : Amerykańsko-duńska Pochodzenie : Plymouth w Minnesocie Zawód : Currently unemployed Stan cywilny / Partner : Not ya bby
| Temat: Re: Deptak Pon Mar 28, 2016 12:29 am | |
| Nie była przygotowana na to, że ktoś zechce naruszyć jej przestrzeń osobistą i zainteresuje się losem kompletnie nieznanej dziewczyny, zwłaszcza nietutejszej. Tak naprawdę, choć w kwestii publicznego płaczu nie była zbyt wstydliwa, takie wybuchy nie zdarzały jej się zbyt często, jednak chyba raz czy dwa pamiętała, by ktoś do niej podszedł, zapytał o powód łez, zaproponował pomoc... Nie czuła żalu, że zdarzało się to tak rzadko, a dzięki temu jak nieliczne były to przypadki, mocno zapadły w pamięć. Była wdzięczna... Jak również w tej chwili. Nieważne, że nie rozumiała słów Yeo. Nieważne, że dalej czuła ten rozdzierający ból. Uśmiech chłopaka i zainteresowanie jej losem sprawiły, że na krótki moment poczuła to napływając przyjemne ciepło. To naprawdę wystarczyło, by choć na sekundę odwrócić myśli od choroby ojca. Czuła wdzięczność. Uśmiechnęła się bezradnie, doceniając próbę rozbawienia czy odciągnięcia myśli i przyjęła chusteczki, kiwając głową, przez co na moment zakryła twarz długimi kosmykami. - Dziękuję - mruknęła, wyciągając jedną z opakowania. Już wtedy poczuła jak jej skóra stopniowo pokrywa się chłodnymi płatkami, które szybko topniały od temperatury jej dłoni. Wolno przetarła chusteczką oczy, na końcu przystawiając zwiniątko pod nos. Przez cały ten czas milczała, nie czując się zobligowaną do dyskusji, zresztą nie bardzo wiedziała, co mogłoby mówić. Ponownie spojrzała na niego swoimi sowimi oczami dopiero, gdy zadał jej pytanie. Coś jednak rozproszyło jej uwagę, a mianowicie kropla deszczu na nosie, przez którą spojrzała w górę. Teraz prócz drobnego śniegu poczuła również kropelki, które stopniowo okraszały jej dłonie i lądowały na głowie. Tak naprawdę nie zdążyła nawet poważnie przemyśleć kolejnego ruchu, bo rozpadało się na dobre. Smutek, ból i chwilowe ukojenie przestały być istotne. Dziewczyna nie namyślała się zbyt długo. Prędko stanęła na równe nogi, wciskając chusteczki do kieszeni. Od razu sięgnęła do plecaka i naciągnęła go równie sprawnie i bez uprzedniego przemyślenia złapała nadgarstek Ingi, ciągnąć go do góry. Bez większych zahamowań po prostu pociągnęła go pod najbliższe zadaszenie, chcąc schować się przed ulewą. Nie posiadała parasolki, a nawet jeżeli - nie miałaby czasu grzebać teraz w plecaku. Puściła rękę Yeo gdy tylko znaleźli się pod dachem, jednak deszcz mimo wszystko zdążył ich złapać przez czas ucieczki. Przez raptem dwie sekundy dziewczyna obserwowała krajobraz miasta tonącego we łzach Niebios. Otrząsnęła się z pewnym opóźnieniem i wydobyła chusteczki z kieszeni, wyciągając je znowu do ich właściciela. Niegrzecznie byłoby rekwirować całe opakowanie, zwłaszcza że teraz i on ich potrzebował. - Dopiero przyjechałam- dopiero wtedy też udzieliła odpowiedzi na jego pytanie. Deszcz zdążył smugi łez z jej twarzy, mimo to dalej czuła się skołowana i najchętniej schowałaby się teraz pod jakimś kocem, lecz już dawno nauczyła się rezygnować z takich wygód. Odetchnęła głęboko, odsuwając w głowie na bok wszelkie obecne troski. Pozostał lekki niepokój i... Niezręczność. Nie myślała, gdy ciągnęła go ze sobą, nie interesując się nawet tym, czy mógłby posiadać parasol. Poszła za ciosem, instynkt podpowiedział jej jedynie, że powinna jak najprędzej znaleźć schronienie od deszczu. - Naprawdę dziękuję - odezwała się ciszej, odgarniając wilgotne kosmyki z twarzy. - Nie zamierzałam urządzać cyrków - dodała, choć przecież nie czuła się z tamtego powodu źle. - Pewnie nie masz parasolki..? - rzuciła, spoglądając na niego z ukosa jakby dalej czuła się zbyt niezręcznie. Mimowolnie miała nadzieję, że będzie ją miał. I że wskaże jej przy okazji drogę do najbliższego schroniska młodzieżowego... |
| | | Yeo Ingi Stan cywilny / Partner : kawaler
| Temat: Re: Deptak Pon Mar 28, 2016 1:07 am | |
| Spokojnie przyglądał się dziewczynie, czekając, aż tak się rozchmurzy. Nie liczył na jakiś cud i to, że kilka jego słów wystarczy, aby przywrócić jej dobry humor. Ostatecznie nie miał pojęcia, co było powodem jej łez, a może spotkało ją coś na tyle przykrego, że żadne durne żarty nie miały prawa w tym momencie pomóc. Wydawało się jednak, że jego interwencja przyniosła jakiś skutek. Nie była to diametralna zmiana,ale na pewno taka, którą udało się zauważyć, a to już wystarczyło, aby zadowolić Ingiego. Podjął się jakiegoś zadania i nawet mu to wyszło, w końcu udało mu się podejść do nieznajomej dziewczyny i nie przestraszyć jej na starcie. W takich momentach cieszył się także, że nie marudził, gdy rodzice posyłali go na dodatkowe zajęcia z angielskiego. Ten język przydał mu się już nie raz i to nie tylko do zagadywania egzotycznych panienek. Podróżując po kraju niekiedy największe oparcie znajdował, o dziwo, w zwyczajnych turystach albo ludziach, którzy mimo iż mieszkali w Korei, niezbyt dobrze znali język. Teraz natomiast, podczas pobytu w Japonii niesamowicie był wdzięczny ludziom, którzy rozmawiali z nim po koreańsku, nawet jeśli nie musieli tego robić. Cieszył się więc trochę, że teraz to on mógł poratować jakąś zagubioną duszyczkę. Nie spodziewał się tego deszczu. Pierwsze płatki śniegu jeszcze zignorował, bo nie przeszkadzały mu jakoś bardzo, ale kiedy jego skóry dosięgnęły pierwsze ciężkie krople, zaniepokoił się trochę. Był raczej lekko ubrany, bo do pracy nie miał daleko, a i pogoda ostatnio w miarę dopisywała. Zanim jeszcze dziewczyna zdążyła porwać go ze sobą, mruknął pod nosem kilka nieprzychylnych komentarzy w swoim ojczystym języku. A to, co nastąpiło później, zbiło go z tropu nie mniej niż nagłe urwanie chmury. Złapany za rękę błyskawicznie podniósł się, chwycił swój plecak i pobiegł za blondynką, razem z nią rozglądając się za jakimś w miarę bezpiecznym i, przede wszystkim, nie zajętym jeszcze przez innych przechodniów miejscu, w których nie dosięgnęłaby ich ta przenikliwie zimna woda. Już i tak był przeziębiony, tylko tego lodowatego prysznica mu teraz brakowało. Dostając z powrotem swoje chusteczki, bardziej zainteresowany był wydmuchaniem nosa, niż wytarciem wody z twarzy. Pięknie, teraz to już miał pewność, że rozchoruje się na dobre. A wracając do zagubionej sierotki... dopiero przyjechała, tak? Nie wyglądała za bardzo, jakby spieszyła się do jakiegoś krewnego, znajomego, albo chociażby do hotelu. - Nie, nie mam - mruknął nieco przepraszającym tonem. - Nic nie wskazywało na to, że będzie potrzebna - wyjaśnił, czując potrzebę chociażby pobieżnego wytłumaczenia się. Następnie chwilę trwał w milczeniu, zastanawiając się, co powiedzieć. Warunki pogodowe trochę pokrzyżowały jego plany, bo podchodząc do dziewczyny wiedział już, co powiedzieć dalej, ale teraz, kiedy stali tu przemoknięci i drżący z zimna, jego pierwotny plan wydawał się trochę mało praktyczny. - Wcześniej miałem zamiar zapytać cię, czy nie masz ochoty zjeść czegoś na mieście, ale teraz pewnie chciałabyś przede wszystkim wyschnąć - przyznał się do swoich planów, bo dlaczego by nie? Nie miał niczego do stracenia. - Potrzebujesz pomocy w dostaniu się gdzieś? - spytał, chociaż tak naprawdę nie miał ochoty nigdzie odprowadzać jej w taką pogodę, a już zdecydowanie nie nigdzie daleko. Liczył na to, że dziewczyna grzecznie odmówi pomocy albo okaże się, że miejsce, do którego zmierzała, jest gdzieś w okolicy. Może nawet po drodze do jego mieszkania. |
| | | Harley P. Mackenzie Narodowość : Amerykańsko-duńska Pochodzenie : Plymouth w Minnesocie Zawód : Currently unemployed Stan cywilny / Partner : Not ya bby
| Temat: Re: Deptak Pon Mar 28, 2016 1:47 am | |
| Odkąd poszerzyła kręgi swoich podróży o przekraczanie granic, w każdym kolejnym miejscu musiała liczyć się z tym, że nie wszyscy będą umieli posługiwać się jej ojczystym językiem, mimo że angielski był przecież bardzo rozpowszechniony. Rozmówki, przyjazny uśmiech i zwyczajna chęć dogadania się. Czasem ożywiona gestykulacja. Znajdowała pomoc zarówno w mieszkańcach i turystach, zwłaszcza że prędko oduczyła się wstydu konieczności rozmowy z nieznajomymi. Prawdę mówiąc chyba nigdy nie zdarzyło się, by nie zdołali się dogadać, bo była bardzo uparta w tej chęci dopięcia swojego celu. Tym razem było trochę inaczej. Nie zdążyła nawet wybrać swojej ofiary sympatycznego napastowania. Miło było jednak, że nie była zmuszona do łamania języka, próbując wymówić kilka słów po japońsku, choć w tylnej kieszeni spodni trzymała mały słowniczek na taką okazję. - W porządku - odezwała się zaraz, unosząc dłonie w nieco obronnym geście. Nie chciała nadwyrężać jego dobrej woli prośbą o użyczenie parasolki, czy chociaż udostępnienie jej części. - Nie, nie, naprawę rozumiem - kiwnęła głową, opuszczając dłonie, nie chcąc zmuszać go do zbędnych tłumaczeń. Odgarnęła włosy z twarzy, zaciągając je za uszy i spojrzała uważnie na jego lekko zaczerwieniony nos oraz ubiór, który raczej nie wyglądał na odpowiedni na tego typu rewelacje pogodowe. W żaden sposób jednak tego nie skomentowała, grzecznie odwracając wzrok. - Zjeść... - powtórzyła, ponownie skupiając na nim swoją uwagę... Wyglądając jak ostatnie nieszczęście, łkając w miejscu publicznym i nie potrafiąc nawet porządnie się wysłowić, wywołała w kompletnie nieznajomym sobie człowieku chęć zaproszenia na posiłek? Zamrugała skonsternowana, lecz po chwili posłała mu już minimalnie żywszy uśmiech. Trudno, by nagle wpadła w sielankowy nastrój, ale przynajmniej nie było gorzej, prawda? - Nawet nie miałam czasu pomyśleć o swoim żołądku - przyznała w nawet odrobinę rozbawionym tonie. Kiedy zapytał pośrednio o jej obecny cel, znowu spojrzała przed siebie. Nie wyglądało to zbyt zachęcająco, choć przecież nie raz i nie dwa bawiła się w deszczu jak totalne dziecko i nie było to znowu tak dawno. - Najbliższe schronisko albo tani motel..? Gdzieś, gdzie mógłbym zatrzymać się na jakiś czas - wyjaśniła. - Wystarczą mi wskazówki, poradzę sobie z dotarciem, no i potrafię zapytać o drogę, jeśli zbłądzę - zapewniła prędko. Powoli całkowicie znikał ślad po wcześniejszym wybuchu emocji. |
| | | Yeo Ingi Stan cywilny / Partner : kawaler
| Temat: Re: Deptak Pon Mar 28, 2016 2:10 am | |
| Chociaż dziewczyna szybko dała mu do zrozumienia, że nie ma mu za złe braku parasolki, on i tak żałował, że nie zabrał jej ze sobą. Bo nawet, gdyby Poppy odmówiła przyjęcia jej, przydałaby się jemu samemu. Co prawda miał to szczęście, że zdecydował się na założenie czapki, ale jak bardzo ta czapka z daszkiem mogła mu pomóc w czasie większego deszczu? Została zaprojektowana w celu chronienia oczu przed słońcem, a nie wodą, więc nie należy winić jej za to, że na niewiele się w tym momencie zdawała. Zresztą założył ją dzisiaj tył na przód, to już w ogóle bez sensu... Jemu samemu dobre jedzenie zawsze w jakiś sposób poprawiało humor. Nic więc dziwnego, że właśnie o takim sposobie rozchmurzenia nieznajomej pomyślał, kiedy przez krótką chwilę zastanawiał się, jak wywołać szerszy uśmiech na jej zapłakanej twarzy. Może i nie zwykł zajmować się wolontariatem, ale był jeszcze w stanie zaprosić ładną dziewczynę na obiad czy kolację, za którą sam by zapłacił. Takie tam resztki dobrej woli, które w nim tkwiły. Bo to, że generalnie był egoistą, nie znaczyło jeszcze, że kompletnie już nie myślał o innych. Lekko zmarszczył brwi, słysząc o celu jej podróży. Schronisko? Motel? Oczywiście, że wiedział, gdzie szukać takich przybytków. Kiedy ledwie przyjechał do Amanogawy, też szukał właśnie tych miejsc, zanim zdecydował, że jednak zatrzyma się tu trochę dłużej i wynajmie mieszkanie. Mógł więc z pewną dokładnością opowiedzieć jej, jak dostać się do najbliższego z tanich hoteli, ale nie zamierzał tego robić. Nie w pierwszej kolejności. - To jednak kawałek drogi, a pogoda nie jest zachęcająca. Za to ja mieszkam dosłownie trzy, może cztery minuty marszu stąd. Nie miałabyś nic przeciwko, gdybym cię teraz do siebie zaprosił? - spytał, nie zastanawiając się nad tym, jak to może brzmieć. On kompletnie nie znał jej, a ona jego. Miała zatem całkowite prawo, aby za grosz mu nie ufać. - Kiedy tylko pogoda się uspokoi, będę mógł odprowadzić cię do najbliższego motelu - obiecał. |
| | | Harley P. Mackenzie Narodowość : Amerykańsko-duńska Pochodzenie : Plymouth w Minnesocie Zawód : Currently unemployed Stan cywilny / Partner : Not ya bby
| Temat: Re: Deptak Pon Mar 28, 2016 2:45 am | |
| Właściwie kompletnie nie spodziewała się, że nowe miasto postanowi powitać ją w taki sposób, stąd brak parasolki w jej przypadku. Zwykła nosić w plecaku same istotne rzeczy i tak właśnie było, jednak... Cóż, zwyczajnie nie przyszło jej do głowy, że Amonagawa zdecyduje się opłakiwać los jej nieszczęsnego ojca wraz z nią samą. A może była to po prostu przychylność ze strony miasteczka, nie zaś niefortunne przypadek? W deszczu z łatwością mogła ukryć łzy, maskując nieco napuchnięte lico... Miała nadzieję na choć oględne wskazówki, z których mogła skorzystać przynajmniej na samym początku. Nie chodziło jej o dokładnie opisaną trasę, ani mapkę opatrzoną barwnymi rysunkami. Poradziłaby sobie zapewne choćby ze wskazaniem okolicy, w której mógłby znajdować się podobny przybytek. Spoglądała więc na niego wyczekująco i z niewielką nadzieją, iż będzie mógł jej pomóc. Natomiast kompletnie nie spodziewała się odpowiedzi, którą uzyskała w zamian. - Cóż... - zaczęła, zastanawiając się jeszcze w międzyczasie. - Nie jestem pewna, czy powinnam... Nie chciałabym bardziej nadwyrężać twojej uprzejmości - dodała. Zwłaszcza, że nie była za bardzo w stanie odwdzięczyć się za udzieloną pomoc. Nie chciała też go zmuszać, by stał tutaj i tłumaczył jej wyczerpująco drogę do motelu, szczególnie gdy w istocie był on tak daleko od miejsca ich pobytu, podczas gdy w tym czasie spokojnie mógłby dojść do domu. Westchnęła. Zastanawiające była to, że nawet przez moment nie podważyła jego intencji, biorąc za pewnik wyłącznie uprzejmość z jego strony. Był miły, chciał jej pomóc, zaproponować posiłek... Źli ludzie nie postępują przecież w podobny sposób, prawda? Westchnęła cicho, posyłając mu ponownie pełen wdzięczności uśmiech. - W porządku - zdecydowała. - Ale nie zgadzam się na późniejsze odprowadzenie, że wskazówkami na pewno dam radę w pojedynkę - dodała. Teraz pozostawało tylko pokonać dystans dzielący jego mieszkanie od ich azylu pod zadaszeniem. I choć nieco deszczu jeszcze chyba nikogo nie zabiło, nie była to zbyt zachęcająca perspektywa. Niemniej, z obietnicą pewniejszego zadaszenia nad głową nieco milej umykało się jej przed kroplami deszczu oraz śniegiem. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Deptak | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |