|
| Autor | Wiadomość |
---|
Amanogawa Stan cywilny / Partner : -
| Temat: Skwer Sro Sie 26, 2015 6:58 pm | |
| ━ Skwer ━ |
| | | Susan Hawke Wiek : Dwadzieścia trzy lata Narodowość : Australijska Zawód : Dziennikarz/podróżnik Stan cywilny / Partner : Love is a distant aroma at best
| Temat: Re: Skwer Pon Gru 07, 2015 6:11 pm | |
| Chyba gorszego dnia niż dziś nie mogła mieć! Wszystko nie szło po jej myśli. Cały dzień chodził za nią jakiś cholerny pech. Wszystko było przeciwko niej, a zaczęło się to dość niewinie. Obudziła się cholernie wcześnie, a jak próbowała zasnąć to coś jej nie szło. Dopiero długi czas po obudzeniu udało się Hawke zasnąć, ale nawet wtedy nie było jej dane pospać. Właśnie wtedy szef Australijki postanowił ją uświadomić o beznadziejności jej ostatniego artykułu. Nie rozumiała co mu nie pasowało. W końcu to on dał jej taki beznadziejny temat. Mówiła mu, że to jest beznadziejny temat, ale nie! On wie lepiej. Tak, już od rana była zdenerwowana, ale spokojnie, spokojnie. To miał być dopiero początek problemów ciemnowłosej. Kolejnym osobnikiem, który miał zamiar zniszczyć jej humor była jej własną matka, która zaczęła jej wyrzucać to jak Australijka zaniedbuje swoją rodzinę oraz to, że powinna sobie w końcu kogoś znaleźć i osiąść w jednym miejsce. Potem wyszło, że ukochane słuchawki od odtwarzacza mp3 nie działają. Następnie spóźnił się na spotkanie, przez co oczywiście została opieprzona. Potem oczywiście musiała pokłócił się z jakimś gościem w sklepie. Z każda minutą pogarszał się jej humor i była coraz bardziej zdenerwowana i wściekła. Cholera, ciągle było coś nie tak. Ciągle. W końcu stwierdziła, że to nie ma sensu i to wszystko pierdoli. Miała zamiar sobie darować i wrócić do domu. Szła do domu ze wzrokiem wbitym w ziemie. Co chwila cicho bluźniła i mamrotała pod nosem. Szła tak, szła i szła aż nagle bach! Nim się zorientowała coś się stało już siedziała ubrudzona na ziemi. - Kurwa, jak chodzisz, palancie! - warknęła zanim zdarzyła zobaczyć na kogo wpadła. Była wściekła, zmęczona i dodatkowo czuła się beznadziejnie bezradna. |
| | | Hope Ryusaki Wiek : Dwadzieścia jeden lat Narodowość : Amerykańsko-japońska Zawód : Trenerka taekwondo Stan cywilny / Partner : Free and quite happy
| Temat: Re: Skwer Wto Gru 08, 2015 6:53 pm | |
| Dzień jak co dzień spędzony na tym ziemskim padole łez, rozpaczy i chińskiego żarcia. No, prawie, bo był to dzień wolny od roboty. A przynajmniej dla Hope, która tak bardzo przywykła do niemalże całodziennego trenowania dzieciaków, że każdy dzień wolny przyjmowała ze słowami "i co ja mam teraz kurwa zrobić?". Nie, nie potrafiła się ot tak rozwalić na kanapie i nudzić. To było dobrze przez maksimum parę godzin, ale żeby cały dzień? Nah. Musiała znaleźć sobie jakieś zajęcie. Najlepiej takie, gdzie będzie mogła wykorzystać chociaż część zgromadzonej w sobie energii i skorzystać z tego, że aktualnie nie padało. Rozważała różne opcje, a gdy już miała zrezygnować z dalszego myślenia i pogrążyć się w otchłani internetów, zauważyła deskę stojącą w kącie pokoju. Not bad. I z tą pozytywną myślą wyruszyła na przejażdżkę do skateparku. Ta oczywiście nie trwała długo. Nie minęła nawet godzina popisywania się na skateparku i pokazywania japońskim dzieciakom, że Amerykańcom nie dorównają do pięt nawet, jak będą się bardzo starać, bo zaczęło padać. Nie da się jeździć, kiedy pada, bo jest ślisko. Śliska rampa równała się połamanym kościom, to równanie zna nawet ten, który nie interesuje się sportami wyczynowymi. Więc nadszedł najwyższy czas na to, żeby narzucić kaptur na łeb i zjeżdżać do domu, póki kości jeszcze były całe, a deszcz w miarę lekki. Daleko nie ujechała. Ledwie zdążyła wyjechać ze skateparku i przejechać parę uliczek i wjechać na skwer. Chwila nieuwagi, za głośna muzyka w słuchawkach i kaptur na łbie przesłaniający część pola widzenia i katastrofa murowana. Szybki skręt i jebut! Zaryła o coś tak, że straciła równowagę i wypieprzyła się o ziemię, zakląwszy paskudnie. Jeszcze pół biedy, gdyby nie zauważyła i wpakowała się w jakiś słup. No trudno, jakoś zamaskowałaby tę ujmę na honorze, wstałaby i pojechała dalej, tym razem ostrożniej. Ale nie! Jej przeszkoda była jak najbardziej żywa, a do tego klęła. I to klęła dość znajomym głosem. Hope uniosła głowę, mając nadzieję, że jednak się pomyliła i jej przypadkowym celem stała się jakaś przypadkowa osoba. Jednak kiedy zauważyła znajomą twarz, zrobiło jej się jeszcze gorzej, niż od samego upadku. - Susan... - wymamrotała pod nosem i już podniosła się z ziemi, żeby pomóc wstać Australijce. - Nic ci nie jest? Nic cię nie boli? Nie połamałam cię? Wybacz, nie zauważyłam cię. Nie chciałam, naprawdę - pytała i tłumaczyła się w nadziei, że kobiecie jednak nie stała się wielka krzywda. I co? Kolejne ich spotkanie, a ona znów ją naraziła na jakiś uszczerbek na zdrowiu. To naprawdę zaczynało być żenujące i stresujące. Co będzie następnym razem? Przypadkiem wepchnie ją pod auto? Ech. Powinnam była zadźgać kogoś w tym pieprzonym więzieniu i tam zostać, bo takie spierdoliny nie powinny chodzić wolno. |
| | | Susan Hawke Wiek : Dwadzieścia trzy lata Narodowość : Australijska Zawód : Dziennikarz/podróżnik Stan cywilny / Partner : Love is a distant aroma at best
| Temat: Re: Skwer Wto Gru 08, 2015 9:12 pm | |
| Tak, to zderzenie z Amerykanka było dla Australijki kolejny przykład tego jakiego miała pecha dzisiejszego dnia i utwierdziło Hawke w myśli, że nie powinna dziś wychodzić z domu tylko schować się pod ciepłą i kochaną kołdrą by zwyczajnej przeczekać to wszystko. Szczerze? Miała ochotę zbluzgać od stóp do głowy tego debila przez którego upadła i miała uwalone swoje ulubione dżinsy. W ten sposób by chociaż wyrzuciła część negatywnej energii, która od samego rana w niej siedziała. Mało ją by w tej chwili interesował fakt, że zapewnie temu komuś by zniszczyła humor. Co ją mieli dziś obchodzić inny? Przecież to właśnie zazwyczaj obcy ludzie jej dorzucali bagażu wściekłości i bezradności dzisiejeszego dnia. Reszta się nie zastanawiała czy niszczy jej humor to i ona nie powinna się przejmować innymi, co nie? Jednakże powstrzymała się od tego, kiedy zobaczyła z kim się zderzyła. Nieco głupio jej się zrobiło, gdy zrozumiała, że tym "palantem" jest Amerykanka. Huh... Chyba powinna ją przeprosić za to wyzwisko, co nie...? Dała się ponieść nerwom, a nie powinna... Nic, skorzystała z pomocy młodszej dziewczyny przy wstaniu. - Nic mi nie jest... - burkneła. Mimo wszystko dalej była zdenerwowana. Widać to po niej było. Nie była zła konkretnie na Rogue. Nie, raczej jej wściekłości była ukierunkowana na cały świat. Choć nie da się zaprzeczyć, że ta masa pytań i przeprosin ją w jakiś sposób zirytowała. W sumie ciemnowłosa nie była do końca pewna dlaczego, ale tak było. - Przestań się tłumaczyć. Choć ty mnie dziś nie wkurwiaj...- mrukneła, po czym zerknęła na swoje spodnie. Ta... Humor jeszcze bardziej się jej pogorszył, gdy zobaczyła jak bardzo ma uwalone spodnie. Tak, jeszcze ją kuźwa czekało pranie, bo te dżinsy były jej ostatnią czystą sztuka. - Kurwa, zajebiście... - wymamrotała pod nosem. Czuła się beznadziejnie, a zmoczone i brudne ciuchy oraz mokre włosy nie poprawiały jej samopoczucia. Ta, wyglądał teraz nieco jak siedem nieszczęść czy coś w ten desen.
|
| | | Hope Ryusaki Wiek : Dwadzieścia jeden lat Narodowość : Amerykańsko-japońska Zawód : Trenerka taekwondo Stan cywilny / Partner : Free and quite happy
| Temat: Re: Skwer Wto Gru 08, 2015 10:24 pm | |
| Nie miałaby jej za złe, gdyby nagle postanowiła ją zjechać od stóp do głów i zmieszać z błotem tak, że nikt by jej w życiu nie poznał. Tak, należało jej się. Było być bardziej uważną, Hope, sorry. Amerykanka od początku zdawała sobie sprawę z tego, że to była jej wina. To nie ulegało wątpliwościom- jechała szybko i się zagapiła. No bywa. Albo i nie, bo naraziła Bogu ducha winną Susan, która wyglądała na mocno wkurwioną i młodszej dziewczynie było ciężko określić, czy to wszystko przez nią, czy już była wkurwiona. Słowem-kluczem było tutaj "choć ty". Och, czyli może jednak była jakaś szansa na uratowanie sytuacji? - Przepra... Meh - ugryzła się w język, gdy tylko zdała sobie sprawę z tego, że Australijkę wkurwia jej płaszczenie się i ciągłe przepraszanie. Ale czuła się winna, więc musiała chociaż raz przeprosić i upewnić się, czy wszystko jest w porządku! A z tego co widziała, to nie było. Mokre włosy, obfite klnięcie i warczenie oraz ta niezbyt zadowolona mina... Rogue chyba nie mogła znaleźć lepszego momentu, żeby do tego spowodować u swojej znajomej siniaki i ubrudzić jej spodnie. Kij z tym, że sama nie wyglądała teraz ani odrobinkę lepiej, bo również skończyła na glebie, również była cała w błocie i innym syfie i nieco się posiniaczyła. Nawet nie zwróciła na to większej uwagi, bowiem skupiła się na postaci Suzy. - Wszystko w porządku? Wyglądasz dość średnio, tak prawdę mówiąc. Coś się stało prócz tego, że jakiś palant w ciebie wjechał? - spytała spokojnie, przywołując na usta leciutki, acz bardzo życzliwy i nieco przepraszający uśmiech, aby chociaż trochę załagodzić sytuację. Robisz dobrą minę do złej gry, jak zawsze. W międzyczasie zrobiła parę kroków w bok, gdzie po tej drobnej stłuczce wylądowała jej deska i z impetem nastąpiła na jej brzeg, tak że aż podskoczyła i Amerykanka mogła ją złapać za jedną z osi. Następnie znowu zwróciła się w stronę ciemnowłosej i we względnym spokoju czekała na odpowiedź. |
| | | Susan Hawke Wiek : Dwadzieścia trzy lata Narodowość : Australijska Zawód : Dziennikarz/podróżnik Stan cywilny / Partner : Love is a distant aroma at best
| Temat: Re: Skwer Sro Gru 09, 2015 3:40 pm | |
| Wzięła jeszcze głębszy wdech, gdy słyszała początek wypowiedzi Amerykanki Serio myślała, że zaraz mocno przywali młodszej dziewczynie. Ile można, do jasnej cholery? Okej, przeprosiny przeprosinami, ale jeden raz jej wystarczy. Ciemnowłosa nie należała do tego typu osób, którym dawała by satysfakcje przeprosiny innych. Nie, takie ciągłe uniżanie się ją denerwowało. Sama nie była pewna dla czego, ale serio Hawke nie czuła potrzeby by Rogue ją tyle razy przepraszała. Raz jej wystarczy, więcej nie żądała od Amerykanki. No i Susan podchodziła trochę łagodniej do Hope, bo ta przecież była jej znajomą, a sama Hawke lubiła tę burkliwą dziewczynę, więc podchodziła do niej bardziej łagodnie niż do reszty. Na całe szczęście Ameykanka się powstrzymała od ponownego przeproszenia Australijki. I dobrze, bo chyba by serio wtedy pierdolnęła dziewczynę, a nie sądziło by jej się aż tak należało za przypadkowe wywalenie. Miała jednak ochotę walnąć głową o ścianę, gdy Hope zadała swoje pytania. - No co ty kurwa nie opowiesz... - burknęła, nadal ewidentnie niezadowolona. Chyba jasne było, że nie jest w dobrym humorze. Było to widziane po jej całej osoby. Po co było więc pytać c się stało? Powinna zadać inne pytanie. - Nie, nic nie jest, kurwa, w porządku... Wszystko jest tak jak nie powinno... - wymamrotała, odwracając spojrzenie od Amerykanki. Czuła się fatalnie i coś jej mówiło, że w najbliższym czasie się on nie zmieni. Miała nadzieje, że Amerykanka nie zacznie jej męczyć. Takie bawienie się w policjanta i męczenie jej przez przesłuchiwanie mogłoby się skończyć źle dla obu przedstawicielek płci pięknej. Hawke mimo wszystko nie była cierpliwą osobą, a nerwy i dzisiejszy stres na bank nie pomógł by utrzymać nerwów i pięść w spokoju. A ciemnowłosa niezależała do osób, które powinno się wkurwiać. |
| | | Hope Ryusaki Wiek : Dwadzieścia jeden lat Narodowość : Amerykańsko-japońska Zawód : Trenerka taekwondo Stan cywilny / Partner : Free and quite happy
| Temat: Re: Skwer Pią Gru 11, 2015 7:37 pm | |
| Może i dobrze, że powstrzymała się przed kolejnymi przeprosinami, chociaż naprawdę zrobiła to ledwie, dzięki utrzymaniu resztek zdrowego rozsądku. Dostać w twarz to jedno, to zdarzało jej się dziesiątki razy. W tym wiele razy od kobiet, z różnorakich powodów. Ale cholera, to była Suzy. Oberwać od kogoś, kogo nazywa się kumplem to jest dopiero życiowa porażka. No co poradzi, że polubiła tę kobietę i zaufała jej na tyle, iż w tym przypadku jednak policzek nie spłynąłby po Hope jak po kaczce, nie robiąc na niej najmniejszego wrażenia. Zrobiłby wrażenie, chociaż czy długo rozpamiętywałaby takie wydarzenie? Pewnie nie. Zapewne później poszłaby się napić i próbować zabić myśl, że znowu głupio komuś uwierzyła i za bardzo się wciągnęła w jakąś znajomość. Nie miała pojęcia, co miałaby teraz zrobić. Widziała, że Susan jest w podłym nastroju. Nigdy w życiu nie widziała jej w takim stanie. Bo prawie wcale jej nie znasz. Dalsze wypytywanie mogłoby się spotkać z jeszcze większą dezaprobatą i zdenerwowaniem. Nie chciała ciągnąć kobiety za język, bo przecież nie było jej sprawą to, jakie ona miała problemy i co spowodowało u niej taki, a nie inny humor. Z drugiej strony jednak chciała jej pomóc i jakoś pocieszyć oraz była ciekawa, jak każdy inny byłby na jej miejscu. Jedno było pewne- nie chciała jej teraz zostawiać samej. Nie mogła jej ot tak pozwolić pójść do domu albo gdziekolwiek indziej. Zdenerwowani ludzie robią różne rzeczy, a już była świadkiem pokazu umiejętności ciemnowłosej Australijki, gdy ktoś jej zawadził. O nie. Musiała się upewnić, że wszystko jest w najlepszym porządku, zanim ich drogi się rozejdą. Wyciągnęła rękę w stronę kobiety i położyła ją na jej ramieniu. - Co ty na to, żeby się gdzieś przejść, odstresować, pogadać czy coś? Nie ma sensu stać tu i moknąć - powiedziała, uważnie przyglądając się twarzy Suzy, aby wyłapać wszelkie reakcje na jej propozycję. Właściwie to nie wiedziała, gdzie mogłyby się udać, jednak zawsze lepsze to, niż bezsensowne stanie w miejscu i czekanie, aż ubrania całkiem nasiąkną wodą. Gdyby zaszła potrzeba, znowu zaciągnęłaby ją do swojego mieszkania, uraczyłaby ją jedzeniem i pralką, gdyby to miało sprawić, że kobieta się odrobinę uspokoi. |
| | | Susan Hawke Wiek : Dwadzieścia trzy lata Narodowość : Australijska Zawód : Dziennikarz/podróżnik Stan cywilny / Partner : Love is a distant aroma at best
| Temat: Re: Skwer Pią Gru 11, 2015 9:14 pm | |
| Susan mimo wszystko starała się nie bić każdego jak popadnie. Starała się trzymać nerwy na wodzy, choć dla tak temperament człowieka jak ona było to dość trudne. Czasem wręcz niesamowicie… Ale z jednej strony musiała. W końcu nie wypadało by reporterka prała po pysku każdego kogo spotka, kto nie będzie się z nią zgadzać bądź zwyczajnie nadepnie na odcisk. Jej szef pewnie by ją wyrzucił by ją z pracy na zbity psyk po takich kilku awanturach. Cóż, trzeba dbać o o twarz, co nie? Nie zmieniało to jednak faktu, że Susan zwyczajnie lubiła Hope i jakoś nie uśmiechało jej się uderzenie Amerykanki. W końcu nie po to jej pomagała kiedyś by teraz ją bić w złości, tym bardziej, że nie zrobiła niczego bardzo złego. No po prostu Amerykance się nie należało. Ciemnowłosa mimo wszystko starała się chować przed innymi, że coś ją gnębi lub męczy. Duszenie emocji i próbowanie sprostać problemom z dobrą miną do złej gry. Tak zazwyczaj się starała postępować. Szczerze? Australijka czuła się teraz trochę zagubiona. To była ta chwila wątpienia u Hawke czy to co robi to w ogóle ma sens, jeśli ciągle ktoś ma do niej pretensje, o coś się czepia i prześladuję ją jakiś pech. Tak, to był ten dzień, kiedy wszystkie negatywne, zduszane w sobie przez dłuższy czas po prostu zaczynają wrzeć. Cóż… Amerykanka wpadła na Susan chyba w najgorszym momencie. Hm.. Ciekawe kogo pechem było to spowodowane. Susan czy Hope? Hm… Raczej nie będzie dane się tego dowiedzieć nikomu. Drgnęła lekko, po czym się delikatnie spięła, gdy Rogue złapała ją za ramię. W pierwszej chwili jakoś tak chciała odtrącić dłoń kobiety, ale powstrzymała się od tego jakimś cudem. Nie, kontakty z ludźmi raczej nie były dziś wskazane dla pani redaktor. To mogłoby się źle skończyć dla otoczenia, ludzi i samej Susan. A co jeśli Hawke wróciła by po prostu do domu sama? Cóż.. Można by tylko spekulować, ale raczej większej krzywdy samej sobie by nie zrobiła… Co do samego zachowania Australijki. Była ona nieco zaskoczona propozycją kobiety. Zaraz przeczesała palcami mokrę włosy by te jej zbytnio nie nachodziły na twarz. - Nie chcę mam ochoty nigdzie iść… Chcę po prostu do domu... - mruknęła, po czym odwróciła wzrok od Rogue. Chcę zabunkrować się w domu. Odciąć się dziś od świata… Pójść spać, albo w samotności wypić piwo bądź butelkę wina…. pomyślała. Zaskakujące, że ktoś o tak silnym charakterze chciał zrobić coś takiego, co nie? Jednak jak każdy i Susan miała swoje pewne granice. |
| | | Hope Ryusaki Wiek : Dwadzieścia jeden lat Narodowość : Amerykańsko-japońska Zawód : Trenerka taekwondo Stan cywilny / Partner : Free and quite happy
| Temat: Re: Skwer Sob Gru 12, 2015 11:17 am | |
| Sama Rogue chyba wiedziała najlepiej, czym jest tłumienie uczuć w sobie. Od najmłodszych lat nigdy nie spowiadała się nikomu ze swoich problemów ani nie mówiła o swoich uczuciach, o ile któryś z opiekunów nie wyciągnął ją siłą do psychologa, a ten i tak nie otrzymywał szczegółowej relacji z jej życia ani strefy uczuć. Nigdy nie była wylewna wobec nikogo, nawet wobec przyjaciół. Właściwie to nawet gdy była w związku, to jej druga połówka wiedziała o niej tylko tyle, ile Hope uznała za słuszne albo ile sama z niej wyciągnęła, gdy widziała poddenerwowanie Amerykanki. Zawsze wolała sama radzić sobie ze swoimi problemami i albo jej to wychodziło, albo wreszcie kończyła w totalnym bagnie, z którego nie umiała wyjść. Także mogła sobie przybić z Susan piątkę, albowiem sama też wiedziała, że człowiek tłumiący w sobie wszystko czasami wybucha i to nieraz mocniej, niż ten, który jest zwolennikiem płakania w czyjeś ramię za każdym razem, gdy coś pójdzie nie tak. Nie cofnęła ręki ani wtedy, gdy kobieta drgnęła ani wtedy, gdy się spięła. Zabawna zamiana ról- teraz to Hope była tą uspokajającą i próbującą pocieszyć, a Suzy tą zestresowaną i unikającą wszelkich kontaktów. To jednak nie zraziło Rogue do dalszego działania i prób przemówienia do Australijki. Wiedziała, że w tym momencie ważne było utrzymanie jakiegokolwiek kontaktu: zarówno tego szczątkowego fizycznego, jak i werbalnego i w ten sposób okazać wsparcie. Jasne, nie chciała się narzucać i nie próbowałaby niczego na siłę, gdyby kobieta jednak ją odtrąciła albo kazała w jakiś inny sposób spadać, jednak póki to nie nastąpiło, nie zamierzała dawać jej spokoju. - Więc może pozwolisz, że cię odprowadzę? - odpowiedziała, posyłając jej życzliwy uśmiech, chociaż nie sądziła, aby ta go dostrzegła, skoro nawet na nią nie patrzyła. W końcu Susan ponoć mieszkała w tej samej dzielnicy co Hope, więc będzie miała po drodze: najpierw odprowadzi ją, a potem sama poczłapie do siebie. A nawet, gdyby pani redaktor jednak mieszkała gdzieś dalej... Pal licho, i tak musiałaby się męczyć z obecnością Amerykanki, póki nie dotarłyby pod jej drzwi. Tamtej nocy w Nowym Jorku Hawke zyskała sobie sprzymierzeńca i wiernego kompana, który będzie próbował się odwdzięczyć za uratowanie życia w każdy możliwy sposób, o ile nie uzna, że jest to jawne wykorzystywanie. Jednak póki w grę wchodziło tylko zmoknięcie, a Hope sama oferowała swoją pomoc, nie było mowy o jakimkolwiek służalstwie ani wykorzystywaniu. Ot, zwykła pomoc wtedy, gdy jest ona potrzebna. |
| | | Susan Hawke Wiek : Dwadzieścia trzy lata Narodowość : Australijska Zawód : Dziennikarz/podróżnik Stan cywilny / Partner : Love is a distant aroma at best
| Temat: Re: Skwer Sob Gru 12, 2015 12:49 pm | |
| Dalej stała spięta. Pewnie już dawno by się odsunęła od kogoś kto sprawiała u niej takie nieprzyjemne uczucie, ale tego o dziwo nie zrobiła. Nie, po prostu stała, sama nie wiedząc czemu się tak stresuje. Jakoś tak nie umiała jej odtrącić... A może nie chciała? Cóż, trudno to określić i za pewnie sama ciemnowłosa nie umiała by tego stwierdzić. Złość i wściekłość w Hawke ustępowała, a ich miejsce zastępowało coraz większe zmęczenie i zniechęcenie. W sumie na wiele lepszego się nie zmieniło. No może prócz tego, że nie chciała już nikomu przywalić. Susan milczała przez dłuższą chwilę, sama zbytnio nie wiedząc co zrobić. Włosy kleiły jej się do czoła, a mokre ciuchy do skóry, a krople deszcz powoli przybywało. Szczerze? Ciemnowłosa już coraz mniej przejmowała się tym deszczem. W końcu i tak już była mokra i ubrudzona. Choć nie mogła powiedzieć, że miło było być zmoczonym. - To miłe z twojej strony, Rouge, ale nie. Wracaj do domu. Pada, a ty też jesteś uwalona... Brakuje tylko tego byś się pochorowała przeze mnie... Ja sobie poradzę. Ja zawszę sobie radzę... - mruknęła, nadal na nią nie patrząc. Burzowe ślepia miała skupione na trawę przy chodniku. Po prostu musiała skupić na czymś wzrok. Ważne było to by nie były to oczy drugiej osoby. Takie coś mogłoby się źle skończyć dla Hawke. Nie chciała po prostu pęknąć na czyjś oczach. Nie uśmiechało jej się to by ktoś widział ją na przykład płaczącą. Nie, ona musiała być tą twardą i wytrzymałą. Ona powinna sobie radzić bez względu na wszystko. Była dorosła, a od rozwodu rodziców nauczyła się, że powinna sobie radzić sama. Nie pierwszy raz dostała kopa w życie, więc zero słabości. Poradzi sobie jak zawsze. To tylko głupia chwila słabości. Jutro będzie lepiej... Co do sprawy towarzystwa... Cóż, tu był jeden problem. Z jednej strony chciała kogoś obok siebie z drugiej wręcz przeciwnie. Sama nie wiedziała czego chciała. Tyle sprzecznych odczuć i sygnałów. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Miała mętlik w głowie. Nie lubiła czegoś takiego, bo zwyczajnie nie wiedziała co powinna zrobić. Czuła się trochę jak takie zwierze w klatce. |
| | | Hope Ryusaki Wiek : Dwadzieścia jeden lat Narodowość : Amerykańsko-japońska Zawód : Trenerka taekwondo Stan cywilny / Partner : Free and quite happy
| Temat: Re: Skwer Sob Gru 12, 2015 5:12 pm | |
| Grzecznie czekała na odpowiedź kobiety, w międzyczasie narzucając kaptur na i tak mokre już włosy. Propozycja Hope należała do propozycji nie do odrzucenia- nawet, jeśli Australijka miała zacząć się o to wykłócać i próbować się wykręcić, Rogue i tak odprowadziłaby ją pod same drzwi, choćby i miała ją śledzić. Musiała się upewnić, że wszystko będzie w porządku i nic nie stanie się po drodze. Westchnęła ciężko. Czyli jednak Suzy nie ulegnie jej tak łatwo, jakby chciała. Właśnie widzę, jak sobie radzisz. Tak, że wyglądasz, jakbyś miała zaraz pęknąć na środku chodnika. - Mieszkasz niedaleko ode mnie, a i tak jestem już cała mokra. Trzy kroki w tę czy w tamtą nie zrobią na mnie różnicy. Też zawsze sobie radzę - odpowiedziała szczerze, próbując wejść w jej pole widzenia, żeby zwrócić na siebie jej uwagę. Nie lubiła, gdy ktoś nie patrzył jej w oczy. W takim przypadku łatwiej skłamać drugiej osobie. Ona sama zawsze starała się patrzeć ludziom w oczy, bo pamiętała bolesną nauczkę z więzienia, gdy odmówiła tego jednej ze starszych i silniejszych więźniarek. Od tamtego dnia momenty, gdy spuszczała lub odwracała wzrok podczas rozmowy (nie licząc tych, gdy była czymś zajęta i gadała z kimś naraz) były niemalże niespotykane. - No chodź. I nie waż się protestować - powiedziała nad wyraz łagodnym tonem i bardzo delikatnie szarpnęła ją za ramię w stronę dzielnicy Kinzoku, tak, jakby się bała, że każdy mocniejszy ruch spowoduje, iż Australijka naprawdę pęknie i rozsypie się na kawałki jak za sprawą czarnoksięskiej różdżki, a tego Hope nie chciała. Nie, ona chciała być tylko takim wsparciem. Być obok, nie dopytywać, tylko wspierać swoją obecnością i chęcią pomocy. Jak wyjdzie, to już się zobaczy, ale intencje na pewno miała dobre. Jak zawsze, zresztą. Nie wyobrażała sobie sytuacji, gdyby miała komuś, kto był dla niej dobry, świadomie zrobić jakąkolwiek krzywdę. Nigdy w życiu. Nawet, gdyby któryś z jej bliskich zaczął ją okładać pięściami, to Rogue co najwyżej zaczęłaby się bronić albo i nie, ale nie posłałaby w jego kierunku ani jednego ciosu. Taka już była, co poradzić. Wobec wrogów jaka była wszyscy wiedzą, jednak nie mogłaby podnieść ręki na sprzymierzeńców, a tym bardziej nie na Susan. Nie. Suzy nie robi się krzywdy, Suzy zaprowadza się do domu i udziela się jej mentalnego wsparcia. |
| | | Susan Hawke Wiek : Dwadzieścia trzy lata Narodowość : Australijska Zawód : Dziennikarz/podróżnik Stan cywilny / Partner : Love is a distant aroma at best
| Temat: Re: Skwer Sob Gru 12, 2015 6:00 pm | |
| Cóż, najwidoczniej się dało odmówić takiej propozycji. Przynajmniej zdaniem ciemnowłosej. W końcu każdy mógł mieć swój pogląd, co nie? Z resztą co miało by się jeszcze stać? Co najwyżej mogła się potkanąć i skręcić kostkę. Przy tym co się dziś stało dla Australijki to chyba nie byłaby najgorsza rzecz. Hm... Choć w sumie w późniejszym czasie takie coś mogło by się stać dość poważnym kłopotem. W końcu musiała by oszczędzać nogę, a siedzenie w domu i odpoczywanie mogło być nudne i męczące. Przelotnie spojrzała na Amerykankę, gdy ta mówiła. Gdzieś tam w głębi miała nadzieje, że jednak Rogue sobie daruje, grzecznie pójdzie do siebie, a ją samą zostawi w spokoju. Cóż... Wnioskując ze słów Amerykanki ciemnowłosa zrozumiała, że jej odpowiedzi nie plasuje Hope. Lekko ją to zdenerwowało. Nawet na chwilę delikatnie zacisnęła dłonie w pięści. Wam wszystkim ciągle coś nie odpowiada. Ciągle i ciągle... To męczące... przebiegła jej ta myśl przez głowę. Miała dość tych wszystkich niezadowolonych, z powodu jej poczynań. Dziś chyba na prawdę na złość Susan wszyscy chcieli pokazywać swoją rację. Czy oni się wszyscy umówili czy jak? Może... Licho tam wie.. Ciemnowłosa też była raczej z tych ludzi, co woleli by rozmówca patrzył im w oczy. W końcu to był wyraz pewnego szacunku do drugiej osoby, co nie? No i oczywiście trudno jest kłamać patrząc komuś w oczy. Co jednak nie zmieniało faktu, że teraz Susan nie była w stanie tego zrobić. Po prostu nie. Robiła to dla swojego dobra. Taki mały egoizm. Czasem trzeba postawić swoje nad czyimś. Z resztą Susan zaliczała się do tych ludzi, którzy nie lubili kłamać. Sporadycznie kłamała. Jeśli o czymś nie chciała mówić to po prostu unikała tematu czy prób wyciągnięcia z niej jej zdania. Z resztą sama pani redaktor wolała szczerą prawdę. Może dlatego wybrała temat podróży w swoich artykułach, a nie ten z plotkami o gwiazdach. Jednak pojawił się mały problem, a dokładnie taki, że Susan nie wiedziała jak zniechęcić Amerykankę do pójścia za nią. No bo co miała zrobić? Powiedzieć jej żeby spierdalała? Nie... Nie mogła. Mimo wszystko nie chciała zarażać do siebie młodszej kobiety. W końcu Hope była tu jedną z lepiej znanych przez ciemnowłosa osób. W pierwszej chwili powstrzymała się od powiedzenia czegoś czego mogła by żałować. Tak, lepiej przemilczeć. Po czym bez słowa po prostu ruszyła w kierunku swojego mieszkania. Szła lekko zgarbiona, a wzrok miała skupiony na ziemi. Tylko co jakiś czas zerkała przed siebie, by sprawdzić drogę oraz nie wpaść już na nikogo.
z.t x 2 |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Skwer | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |